Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olga Krzyżanowska radzi Ewie Kopacz: Im mniej się mówi, tym lepiej [ROZMOWA]

rozm. Barbara Szczepuła
Olga Krzyżanowska:  Moim zdaniem ruchy kobiece                   powoli, ale skutecznie zmieniały nastawienie do pań w polityce
Olga Krzyżanowska: Moim zdaniem ruchy kobiece powoli, ale skutecznie zmieniały nastawienie do pań w polityce Archiwum
Patrzę na scenę polityczną od lat i konstatuję, że coraz więcej na niej źle wychowanych ludzi - mówi Olga Krzyżanowska, była wicemarszałek Sejmu

Premier Ewa Kopacz...
…wydaje mi się energiczną, pracowitą i rozsądną kobietą.

"Niesamodzielna i histeryczna" - uważają posłowie opozycji.
Nie lubię takich określeń. Czy pani słyszała, by mówiono w ten sposób o jakimś pośle? Te przymiotniki zarezerwowane są wyłącznie dla kobiet. Nie, nie zauważyłam, żeby była histeryczna. Ostra - owszem.

Jak doktor Krzyżanowska ocenia doktor Kopacz na stanowisku ministra zdrowia?
Moim zdaniem była niezłym ministrem, zrobiła sporo, by wprowadzić ład w służbie zdrowia. Oczywiście nie wszystko się udało, ale nie sądzę, by w ogóle było to możliwe. Nie ma kraju, w którym wszyscy byliby zadowoleni z systemu ochrony zdrowia. Pani minister zaimponowała mi swoją odwagą, gdy wbrew wszystkim zdecydowała, by nie kupować kosztownych szczepionek przeciw świńskiej grypie. Wzięła na siebie wielką odpowiedzialność i wygrała. To był jej sukces.

Teraz została premierem.
Życzę jej powodzenia, bo to, że jest kobietą, może jej utrudnić działanie. Już zresztą wywołuje niestosowne komentarze czy epitety. Choćby takie, o jakich mówiłyśmy. A przecież płeć nie powinna mieć znaczenia. To tak - używając lekarskiego porównania - jakby trwały narady, czy pacjenta ma operować lekarz czy lekarka, podczas gdy leży już na stole operacyjnym. Ważne, by zrobił to dobry chirurg.

Premier Kopacz podczas prezentacji swojego gabinetu podkreślała swoją kobiecość. Pytana o możliwość sprzedaży broni Ukrainie użyła zwrotu "Polska powinna być jak rozsądna kobieta"... To wywołało atak na nią z różnych stron.
Uważam, że to była mądra wypowiedź. Chodziło o to, że w sytuacji zagrożenia polski rząd musi przede wszystkim myśleć o bezpieczeństwie swoich obywateli - tak jak kobieta, która stara się chronić swoje dzieci i swój dom. Nie jej wina, że nie wszyscy zrozumieli tę metaforę. Jestem przekonana, że podobne słowa polityka - mężczyzny uznano by za oczywistą oczywistość.

Da radę? Ma tylko rok, a to w polityce krótki okres?

Pani premier ma przed sobą okres najtrudniejszy, bo przedwyborczy. Nie będzie pewnie jakichś fajerwerków ani realizacji wielkich projektów, bo na to nie ma czasu, ale liczę na jej zdrowy rozsądek. Sądzę, że priorytetem będzie bezpieczeństwo Polski. Zajmie się także tym, co zapowiedział premier Tusk, a mianowicie wsparciem dla rodzin wielodzietnych. Chodzi o większe ulgi dla tych rodzin, ale i o żłobki, przedszkola et cetera. Trzecia sprawa to podwyżka najniższych emerytur. Są w Polsce ludzie żyjący w tragicznych warunkach, którym ledwie wystarcza na czynsz, ogrzewanie i elektryczność. Na życie, o kupnie leków nie wspominając, nie zostaje im prawie nic. Myślę tu przede wszystkim o samotnych emerytach. O nich państwo powinno jak najszybciej zadbać.

Pojawiły się komentarze, że po odejściu Donalda Tuska do Brukseli zwiększy się w rola prezydenta w państwie.
Sądzę, że tak właśnie będzie. I bardzo dobrze. Oceniam pozytywnie prezydenturę Bronisława Komorowskiego. Jest rzeczowy, rozsądny i konkretny. Koncyliacyjny. Jeśli rząd premier Kopacz będzie współpracował z prezydentem, wyjdzie to Polsce i nam wszystkim na dobre.

Czy nie zmarginalizuje jej Schetyna, silny i ambitny polityk?
(westchnienie) Pamiętam go z dawnych lat... To inteligentny polityk i dobry organizator, który umie gromadzić wokół siebie ludzi, ale nie jest to chyba człowiek do spokojnej i rzetelnej pracy. Patrzę na tę nominację z pewnym niepokojem. Tym bardziej, że nie wydaje mi się, by stanowisko ministra spraw zagranicznych było dla niego odpowiednim miejscem. Tam potrzebne są szczególne predyspozycje, czasem trzeba zamilknąć, czasem powiedzieć odpowiednie słowo, czasem przyda się finezyjna, błyskotliwa riposta, no i oczywiście biegła znajomość języków obcych. Myślę, że pani premier, biorąc Grzegorza Schetynę do rządu, chciała zapewnić sobie spokój w Platformie. Chodziło jej może o to, by PO nie zajmowała się sama sobą. O te "wszystkie ręce na pokład" - jak się wyraziła.

Tymczasem Radosław Sikorski, dotychczasowy minister spraw zagranicznych zostaje marszałkiem Sejmu. Dobry pomysł?
Ta nominacja też nieco mnie niepokoi. Byłam wicemarszałkiem dwóch kadencji Sejmu i z własnego doświadczenia wiem, że funkcja marszałka wymaga przede wszystkim działania koncyliacyjnego, szukania kompromisu. W Sejmie ścierają się różne poglądy, dochodzi do starć, wybuchają kłótnie. Rolą marszałka jest lanie oliwy na wzburzone wody. Musi spokojnie wysłuchać zwaśnionych stron i zaproponować rozwiązanie. Wzorem marszałka był dla mnie marszałek Sejmu kontraktowego, Mikołaj Kozakiewicz. Zrównoważony, spokojny. Pamiętam, jak podczas jednego z burzliwych posiedzeń Konwentu Seniorów wysłuchał wszystkich opinii, a potem powiedział po prostu: - Szanowni państwo, pogadaliśmy sobie, a teraz bierzcie się do roboty.

Drugim wicemarszałkiem - kobietą w Sejmie kontraktowym była pani Dobielińska ze Stronnictwa Demokratycznego.
Teresa Dobielińska-Eliszewska z Olsztyna, także notabene lekarka. Pamiętam, że w Sejmie mówiono wtedy: dwie kobiety w prezydium, na pewno się pokłócą. Stereotypy, stereotypy! Świetnie nam się współpracowało. Nigdy nie było nieporozumień.

W niektórych opiniach o pani premier czuje się lekceważenie, a nawet pogardę: prowincjonalna lekarka z Radomia!
Czyli co: ktoś z mniejszego miasta jest gorszy? A co do medycyny: to nie jest zły zawód dla polityka, niezależnie od płci. Trzeba umieć nawiązać kontakt z rozmówcą, niezależnie czy to przyjaciel, czy przeciwnik. Lekarz musi przecież opatrzyć także rannego wroga. To, że pani Kopacz jest lekarką, stanowi dla mnie dobry prognostyk.

A dwie nowe panie minister: Teresa Piotrowska i Maria Wasiak? "Psiapsiółki" premier Kopacz - mawiają politycy opozycji.
Patrzę na scenę polityczną od lat i konstatuję, że coraz więcej na niej źle wychowanych ludzi. Można powiedzieć przecież: "wybrała swoje znajome", choć też wątpliwe, czy to był jedyny powód. Nie znam ich, więc nic nie mogę o nich powiedzieć. To odważna decyzja, mam nadzieję, że dobra. Poczekajmy, zobaczymy.

Każdy minister kiedyś zostaje nim po raz pierwszy.
My, mówię o ludziach Solidarności, od 1989 roku uczyliśmy się polityki w przyspieszonym tempie. Ale łączyło nas jedno: nie myśleliśmy o własnych karierach, chcieliśmy zrobić coś pożytecznego. Mam nadzieję, że ministrowie nowego rządu też mają takie motywacje.

Premier Hannie Suchockiej przyglądała się pani z bliska. Też nie miała lekko. Mówi się, że rządził za nią Jan Rokita. Jak było?
Zacznę od anegdoty. Po upadku rządu Jana Olszewskiego nad Sejmem zawisła groźba jego rozwiązania, a partie nie mogły osiągnąć kompromisu. Trwały dramatyczne rozmowy. Stałyśmy na korytarzu z Hanką Suchocką właśnie i z Grażyną Staniszewską, zastanawiając się, kto może zostać szefem rządu. Nagle Grażyna mówi: - Hanka, ty byłabyś dobrą kandydatką! Jesteś prawnikiem, masz doświadczenie. Na co Hanka: - Daj mi spokój, jadę do Londynu, mam tam ważne spotkanie, a Geremek nie chce mnie puścić, bo tu się gotuje. Ale jednak pojechała, a w tym czasie przedstawiciele siedmiu partii uzgodnili jej kandydaturę na premiera. Ściągnięto ją z Londynu, przegłosowano i sytuacja była uratowana.

Dlaczego właśnie wskazano Hannę Suchocką?
Szukano kandydata, który nie ma wrogów, więc mógłby uzyskać poparcie siedmiu partyjnych liderów. Moim zdaniem Hanna Suchocka to dużej klasy osobowość i dobrze radziła sobie jako premier. Sporo zrobiła, ale dziś się już o tym nie pamięta. Zaszkodził jej szef jej gabinetu Jan Rokita. Był niesłychanie arogancki, dawał do zrozumienia, że to on rządzi, czym zrażał ludzi do siebie i do pani premier. Czy pani słyszała, że o jakimś premierze mężczyźnie ktoś mówił, że rządzi za niego szef gabinetu? A o premierze kobiecie można było tak mówić! Ludzie to powtarzali, publicyści piszą tak do tej pory. Wtedy nie było wielu kobiet w parlamencie, więc nie mogła się na nich opierać.

W rządzie Tadeusza Mazowieckiego była tylko jedna minister - Izabela Cywińska (kultura), w rządach Jana Krzysztofa Bieleckiego i Jana Olszewskiego - ani jednej! W rządach lewicowych tylko Barbara Blida (budownictwo). Dopiero w rządzie Jerzego Buzka pojawiło się więcej pań: Hanna Suchocka (sprawiedliwość), Joanna Wnuk-Nazarowa (kultura), Teresa Kamińska (minster-koordynator ds. reform społecznych), Halina Wasilewska-Trenkner (finanse), Aldona Kamela-Sowińska (skarb).
Moim zdaniem ruchy kobiece powoli, ale skutecznie zmieniały nastawienie do pań w polityce. Choćby Kongres Kobiet, w którym działam od lat. Nie jestem jednak jakąś ostrą feministką i nie lubię takiego feminizmu, który każdy problem analizuje z punktu widzenia kobiety. To notabene temat moich częstych sporów z Magdaleną Środą. Ale konkretną zdobyczą Kongresu Kobiet jest to, że na listach do parlamentu muszą być kobiety. To kolosalne osiągnięcie. Ten tak zwany suwak. Nie wiem, czy pani zdaje sobie sprawę, jak ważny jest Kongres Kobiet dla pań z małych miejscowości. Jak on je ośmielił, skłonił do działania! Nie stoją już z tyłu, odważnie zabierają głos i mają własne zdanie. Także w polityce.

A tymczasem marszałkini Wanda Nowicka oznajmiła, że nie poprze kandydatury pani Kopacz na premiera.

Nie lubię słowa "marszałkini", choć rozumiem, że język się zmienia. A co do meritum, to myślę, że pani Nowicka powiedziała to jako posłanka opozycji, nie jako kobieta. Nie musi popierać Ewy Kopacz.

Czego Pani życzyłaby nowej pani premier?
Żeby udało jej się to, co zamierza zrobić dla Polski, to po pierwsze, a po drugie - żeby była bardzo oszczędna w słowach. Im mniej się mówi, tym lepiej. Nie należy dawać pożywki opozycji i... dziennikarzom.

Olga Krzyżanowska - jest córką Aleksandra Krzyżanowskiego "Wilka", dowódcy Armii Krajowej na Wileńszczyźnie. Ukończyła Akademię Medyczną w Gdańsku. Od 1980 r. związana z Solidarnością. W latach 1989-2001 posłanka na Sejm (OKP, UD, UW). Była wicemarszałkiem Sejmu X i II kadencji. W latach 2001-2005 senatorka. Jest członkinią rady programowej Kongresu Kobiet i "ministrem zdrowia" w gabinecie cieni Kongresu Kobiet.
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki