Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olbrzymie karpie Marcina Jesiołowskiego z Miastka. Pasja i rekordy (ZDJĘCIA)

Andrzej Gurba
Andrzej Gurba
Karpiowe szaleństwo Marcina Jesiołowskiego z Miastka. Pasja i rekordy.
Karpiowe szaleństwo Marcina Jesiołowskiego z Miastka. Pasja i rekordy. Archiwum Marcina Jesiołowskiego
Żartobliwie podchodząc do sprawy. Marcin Jesiołowski z Miastka nie urodził się z wędką, choć można byłoby tak pomyśleć, skoro sto dni w roku spędza na łowiskach. Pasja to drugie życie. Łowi rekordowe okazy, choć – jak sam podkreśla – nie to jest jego celem i nie to jest najważniejsze. Każdy, kto spędza dużo czasu nad wodą wie, ile może ona dać człowiekowi pozytywnej energii, jak bardzo zresetować. Marcin Jesiołowski należy do czołówki polskich karpiarzy. Wybór tych ryb nie był przypadkowy. I dodajmy. Wszystkie złowione przez niego ryby, czy to duże czy małe, trafiają z powrotem do wody.

Błysk w oczach chłopca…

- Często sięgam pamięcią do odległych wspomnień, starając się odnaleźć ten pierwszy błysk w oczach chłopca. Błysk łusek płotek, które łapczywie przesuwały kromkę chleba po tafli głębokiego jeziora nad którym mieszkałem – opowiada Marcin Jesiołowski. – Jako kilkulatek, wraz ze zgrają kolegów, penetrowaliśmy okolice rowerami pokonując leśne ścieżki, strumyki. Często siadaliśmy na pomostach jeziora Lednik, gdzie wpatrywaliśmy się w toń pięknej wody. Chyba wtedy pierwszy raz dostrzegłem dziwne „istoty”. Drobniaki otrzymane od taty poszły na zakup żyłki 0,15 mm i haczyków na sztuki. Zmiętoszony miąższ z chleba posłużył do zrobienia ciasta. W taki sposób pierwsi mieszkańcy malowniczego jeziora byli wyciągani przeze mnie na powierzchnię wody.

- Wraz z kuzynem Darkiem i innymi kolegami odwiedzałem kolejne okoliczne jeziora i z niesamowitą zawziętością marzyłem o eksploracji ich głębin. Mijały lata, a ja rozwijałem swoje umiejętności w oparciu o spędzany czas nad wodą wśród starszych wędkarzy. Wiadomości Wędkarskie, książki o tematyce wędkarskiej wzbudzały we mnie coraz większą ciekawość. Karpie w tamtym czasie łowiłem metodą spławikową na kostki gotowanych ziemniaków. Nie były one częstymi zdobyczami, raczej perełkami licznych wypadów nad wodę.

Dostało mi się niemiłosiernie…

Mój starszy o 6 lat brat, łowił już wybornie, także korzystałem jak tylko mogłem z możliwości „pożyczania” jego sprzętu – oczywiście jak nie widział. Pamiętam, jak wkręciłem się w łowienie na rzekach i po sezonie, gdy był w wojsku, pozrywałem mu wszystkie obrotówki Mepps`a, Balzer`a, które na początku lat 90-tych były abstrakcyjnie drogie. Nie muszę pisać, że dostało mi się niemiłosiernie…

Łowiłem wszystkimi metodami. W szkole brałem czynny udział w sekcji wędkarskiej, otrzymując odznakę aktywisty wędkarskiego. Odznaka otwierała właśnie drogę do spinningu oraz połowu na żywca.

Piękny i unikatowy Piasek w gminie Miastko. Jesienny spacer brzegiem jeziora.

Piękny i unikatowy Piasek w gminie Miastko. Spacer brzegiem ...

Ryby na tyle stały się moją obsesją, że kończąc szkołę podstawową wybrałem Technikum Rybactwa Śródlądowego w Łodzierzy. Praktyki w lokalnej rybakówce sprawiły jednak, że pogoń za pstrągami odstawiłem na półkę przeszłości, a na pierwszy plan wysunęło się wędkarstwo gruntowe i wszelkie jego formy. Pierwsze noce spędzone nad wodą, opowieści o ogromnych rybach złowionych przez mojego wujka, notabene mojego Guru gruntowego, coraz bardziej pokazywały drogę ku karpiom.

Z karpiami odpłynąłem totalnie…

- Któregoś razu, kiedy wracałem późnym wieczorem do domu, wśród drzew przy brzegu jeziora dostrzegłem dawno niewidzianego kolegę Krzysia Bukowskiego. Krzysztof rozpoczął studia w Szczecinie na medycynie i wyjechał z Miastka. Dzięki temu poznał między innymi sporo karpiarzy. Przysiadłem przy nim by porozmawiać. Na podpórkach miał piękne kije teleskopowe i kołowrotki z wolnym biegiem (poza moim zasięgiem ekonomicznym). Wtedy to zobaczyłem pierwszy odjazd karpia. Niesamowite. Wskoczyłem do wody i podebrałem mu pięknie walczącą rybę. Nie miała więcej, niż 5 kilogramów. Po chwili zarzucił ponownie i na tę samą wędkę kolejny odjazd. I kolejny karp podobnej wielkości. Odpłynąłem totalnie. To to!!! To jest to, czego gdzieś na dnie podświadomości pragnąłem tak bardzo!!!! Zajęło mi jeszcze kilka lat, a dokładnie do około 2000 roku, kiedy już byłem na studiach w Olsztynie na kierunku rybactwo, zanim złowiłem swojego pierwszego karpia na kulkę proteinową. Mój pierwszy karp złowiony został na Ledniku na zasiadce z Krzysztofem. Miał 6,1 kg.

Wtedy ruszyła lawina zdarzeń. Wszystko zaczęło się zmieniać na rynku, coraz więcej kontaktów, które umożliwiały dostęp do sprzętu i miejsc, gdzie ruszałem na spotkanie z upragnionymi karpiami. Było to niezmiernie ekscytujące. Wiele też wniósł mój szybki kontakt około 2005 roku z Przemysławem Mroczkiem – twórcą i redaktorem naczelnym czasopisma Karp Max, którego darzę niezmiernie wielkim szacunkiem. Do dzisiaj utrzymujemy serdeczne relacje, a ja regularnie piszę artykuły do jego czasopisma.
Dzisiaj karpiarstwo jest moim drugim oddechem w codziennym życiu, nie zapominam jednak o innych metodach połowu tj. spinningu, feeder’ze oraz łowieniu z lodu. To takie wypełniacze w oczekiwaniu pomiędzy kolejnymi dźwiękami moich sygnalizatorów brań.

Karpie stawiają duże wymagania i wyzwania

Dlaczego karpie? – To bardzo chimeryczne, nieprzewidywalne, ostrożne ryby. Stawiają wędkarzom duże wymagania i wyzwania. Oczywiście teraz jest lepszy sprzęt, większa wiedza. No i jest łatwiej - mówi Marcin Jesiołowski.

Sto lat temu na łowach. Przedwojenne polowania zbiorowe

100 lat temu na łowach. Tak wyglądały polskie polowania zbiorowe

Duże ryby, też karpie, nie żerują codziennie. Trzeba więc wstrzelić się w okienko ich aktywności, czyli żerowania. I to też jest wyzwanie. Marcin Jesiołowski jeździ łowić na 7-14 dni. Najbardziej znane łowiska trzeba rezerwować nawet z rocznym wyprzedzeniem. Ma swoją topową piątkę. To: Łowisko Gosławice, Jezioro Miłoszewskie, Jezioro Wygonin, Zbiornik Elektrowni Rybnik, Łowisko Jarosławki. Jeśli chodzi o łowiska na Pomorzu są to: Tuszynek, Krążno, no i oczywiście Lednik.
- Przeżyłem mnóstwo wspaniałych przygód nad wodą z karpiami. Swoje ogromne ryby łowiłem i łowię nie tylko w Polsce. Na mapie wędkarskich wojaży mam już zaliczone wypady do: Czech, Austrii, Francji, Anglii, Włoch, Chorwacji, Rumunii, Węgier i na Ukrainę.

Nie łowi dla rekordów, ale ma rekordowe ryby

Marcin Jesiołowski mówi, że nie łowi dla rekordów, choć rekordowe ryby ma na swoim koncie. Jego największy (blisko 31 kilogramowy) karp lustrzeń, został złowiony w ubiegłym roku na węgierskim łowisku Euro Auqa pod Balatonem. Dodajmy, że rekord światowy pływa właśnie tam (pływa, bo został wypuszczony). Ma około 51 kilogramów.
W Polsce w ubiegłym roku na jeziorze Miłoszewskim wraz z kolegą złowił karpia pełnołuskiego o podobnej wadze (31 kg). Rekord Polski pływa w Gosławicach i waży około 36 kilogramów (został złowiony i wypuszczony).

Wypuszcza wszystkie złowione ryby

Marcin Jesiołowski wypuszcza złowione ryby, dbając o to, aby chwilową rozłąkę z wodą zniosły jak najlepiej (jest kilka sposobów, technik). – Każda złowiona ryba sprawia mi przyjemność. I ta duża i ta mała. Trudno opisać radość, kiedy po latach złowisz tę samą rybę (Marcin Jesiołowski bardzo dokładnie dokumentuje swoje okazy – dop. redakcji). Tak było z karpiem na Ledniku. Złowiony w 2008 roku ważył 8 kilogramów, a po kilku latach już 15 kilogramów. Oczywiście trafił ponownie do wody – opowiada.

Marcin Jesiołowski oczywiście je ryby, złowione albo wyhodowane przez innych. Uwielbia karpia smażonego w cieście piwnym oraz karpia w warzywach. Karp oczywiście króluje na Boże Narodzenie.

Szacuje się, że w Polsce jest około 60 tysięcy karpiarzy.

Marcin Jesiołowski na co dzień (od ponad 16 lat) pracuje jako ichtiolog w Wylęgarni Ryb Dąbie koło Bytowa. Firma specjalizuje się w produkcji ikry żywej pstrąga, która trafia do hodowli ryb na całym świecie, co stawia ją w czołówce światowych producentów.
Od 2006 r. pracuje jako konsultant ds. rynku wędkarskiego w Aller Aqua Polska.
Prowadzi również swoją działalność Hydrofarm Design&Consulting, która specjalizuje się w projektowaniu hodowli ryb, konsultacjach dla hodowców etc.
Przez dwa lata był kapitanem polskiej juniorskiej reprezentacji karpiarzy. Sam już nie startuje w zawodach, choć na tym polu też miał wiele sukcesów.

Swoją opowieść Marcin Jesiołowski kończy tak. - Po ciężkiej pracy, którą uwielbiam, chodzę na ryby, których łowienie jest moją pasją…

ZOBACZ TAKŻE WIDEO: DZIKI STANOWIĄ ZAGROŻENIE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Olbrzymie karpie Marcina Jesiołowskiego z Miastka. Pasja i rekordy (ZDJĘCIA) - Głos Pomorza

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki