Do Europarlamentu dostaną się także pomorscy politycy startujący z innych okręgów - Joanna Senyszyn z SLD (okręg krakowski) i Jacek Kurski z PiS (okręg warmińsko-mazurski).
Platforma Obywatelska wygrała wybory do Parlamentu Europejskiego. Pomorscy politycy nie wydawali się zaskoczeni wynikiem wyborów ani tym, na kogo wskazali wyborcy. Zaskoczeniem nie było nawet to, że z listy PiS europosłem został prawdopodobnie Tadeusz Cymański, a nie Hanna Foltyn - Kubicka, będąca "jedynką" na liście tej partii, eurodeputowana w poprzednim Parlamencie Europejskim.
Przedwyborcze sondaże wskazywały, że większe niż ona poparcie mają właśnie Cymański i Jolanta Szczypińska.
Wieczór wyborczy pomorskiej Platformy Obywatelskiej odbył się w wypełnionym do ostatniego miejsca klubie Atelier w Sopocie. Premier z Sopotu był w Warszawie, ale i tak w klubie pojawili się i Janusz Lewandowski i Jan Kozłowski - dwie pierwsze osoby z pomorskiej listy.
Euforia zapanowała w sztabie wyborczym PO w Sopocie, gdy na ekranie telewizyjnym pokazywały się pierwsze sondaże. Strzeliły korki od szampanów. Głośnymi oklaskami zareagowali wszyscy na pokazane w TVN24 wyniki Platformy Obywatelskiej, a gwizdami i buczeniem skwitowano wyniki Samoobrony i Libertasu, które nie przekroczyły progu wyborczego.
- Jest dobrze - skomentował na gorąco Janusz Lewandowski, który według sondaży zdecydowanie wygrał wybory na Pomorzu. Otrzymał 28 proc. głosów i drugiego, Jarosława Wałęsę wyprzedził o 12 procent. - PO trzyma się bardzo dobrze, jak partię rządzącą - skomentował Jan Kozłowski, który musi czekać na oficjalne wyniki, by dowiedzieć się, czy czeka go praca w Brukseli.
Nie zdziwiły nikogo wyniki PiS.
- Ta partia zebrała wszystkie prawicowe głosy - mówił Lewandowski. - Głosowali na PiS ci, którzy w poprzednich wyborach poparli Samoobronę i LPR. To pogrzebanie tych partii.
Radość wzbudziły także niepotwierdzone sondaże TVP, które dają Platformie ponad 50 procent poparcia. Nikogo natomiast nie zachwyciła frekwencja, jednak i tak wyższa niż zakładano.
Pomorskie PiS, w przeciwieństwie do Platformy Obywatelskiej, nie zorganizowało w niedzielę wieczoru wyborczego.
Jednak około dwudziestu działaczy tej partii spotkało się w kameralnym gronie przy piwie w jednym z sopockich pubów. Hanna Foltyn-Kubicka śledziła wyniki wyborów m.in. w towarzystwie siostry bliźniaczki.
Emocji nie było prawie wcale - ani gdy ogłaszano pierwsze wyniki, potwierdzające zwycięstwo Platformy, ani gdy podano rezultat, zdobyty przez kandydatów PiS. Jedynie gdy ogłoszono rezultat Libertasu, kilku działaczy zareagowało śmiechem. - Tego jednego procenta zabrakło nam, by mieć trzydzieści z hakiem - skomentował jeden z działaczy. Z lekką ironią przyjęto też wyniki Prawicy RP. - Brawo, Jurek! - krzyknął ktoś.
Hanna Foltyn - Kubicka tradycyjnie zachowywała zimną krew. Powiedziała, że wyniki wyborów jej nie zaskoczyły. - Byłam pewna, że Platforma nie zdobędzie więcej niż 25 mandatów - skomentowała. Dodała też, że liczy się z tym, że nie zdobędzie największej liczby głosów pośród kandydatów PiS. Przypomnijmy - z przedwyborczych sondaży wynikało, że lepszy od niej wynik mogą uzyskać Jolanta Szczypińska i Tadeusz Cymański). - Ale oczywiście mam nadzieję, iż z Pomorza do Parlamentu Europejskiego dostanie się troje kandydatów.
Pomorska Platforma Obywatelska od wielu dni zapraszała na swój wieczór wyborczy, PiS tymczasem w ogóle nie miało tego w planie. - Nasz lider jest na Wschodzie (Jacek Kurski kandydował z Warmii i Mazur oraz z Podlasia - przyp. red.), wielu działaczy pojechało do Warszawy, dlatego nie było sensu organizować takiego wieczoru - wyjaśnia jedne z członków gdańskiego PiS. Hannie Foltyn - Kubickiej jednak to nie przeszkadzało.
- Platforma zrobiła show, a ja nie jestem człowiek show, nie lansuję się w mediach, lubię natomiast swoich ludzi i chciałam się z nimi spotkać - stwierdziła. Spotkanie, rozpoczęto około godziny 20., trwało do późnej nocy. Inne ugrupowania nie organizowały w Trójmieście swoich wieczorów wyborczych, nie licząc chyba na wielkie sukcesy.
Potwierdza to Longin Pastusiak, "jedynka" na liście SLD-UP na Pomorzu.
- Nie ma zaskoczenia. Wynik PO i PiS był do przewidzenia. My zajęliśmy trzecie miejsce. Teraz już pewne są 3 mandaty w kraju. Świetny wynik w Warszawie miał Wojciech Olejniczak , który otrzymał 65 tys. 379 głosów. Wynik w granicach 15 proc. w kraju na SLD UP jest lepszy niż przestawiany w sondażach przedwyborczych. Zresztą jest to już zasada, że lewica w wyborach wypada lepiej niż w sondażach - powiedział Pastusiak.
W podobnym tonie wypowiadał się Tomasz Sommer, pomorska "jedynka" Libertasu.
- Cóż można powiedzieć? Elektorat jest jaki jest i Libertas nie sprawdził się w tych wyborach - komentował dla nas na gorąco Sommer. - Nie wynika to jednak ze złego programu. W Polsce panuje system demokracji pieniądza. Największe partie polityczne są finansowane z budżetu państwa i najważniejsze komitety wyborcze i ich kandydaci mają pieniądze na plakaty, bilbordy, spoty w telewizji.
Ja takich pieniędzy nie miałem. Własnym sumptem wywiesiłem kilka plakatów na terenie Trójmiasta. Do wyborców mogłem dotrzeć tylko poprzez spotkania z wyborcami. Przegrana nie jest nauczką, która spowoduje, że wycofam się z polityki. Wygrana PO i PiS była do przewidzenia, pozostawało pytanie czy inni mogli coś wywalczyć. Okazało się, że nie mogli przebić się i zostali zasypani "dukatami". Wynik wyborów uświadamia, że trzeba zmienić ten system i powrócić do starych rozwiązań gdzie wszyscy byli równo traktowani.
Pierwsze, gorące komentarze
Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, metropolita gdański:
- Wyniki, które zdobyły partie polityczne mnie nie zaskakują. Tego dokładnie można było oczekiwać.
Cieszy natomiast fakt, że tuż po ogłoszeniu sondaży, dotychczasowi konkurenci wykazali się wzajemną uprzejmością i sobie podziękowali. Może to znaczy, że wzajemne ubliżanie się skończy? Jednak najważniejsza jest frekwencja: wyższa niż poprzednio. To należy zaakcentować i podkreślić, że Polacy nie mieli możliwości skorzystania z innych form głosowania - jak choćby nasi sąsiedzi zza zachodniej granicy.
Janusz Śniadek, przewodniczący NSZZ Solidarność:
- W tych wyborach zagłosowała przede wszystkim Polska A: bardziej zadowolona i bardziej korzystająca z sytuacji gospodarczej. Polska B. - mieszkańcy wsi i małych miasteczek - w większym stopniu pozostała natomiast bierna. Dlatego wyniki w mojej ocenie nie są reprezentatywne dla całego kraju. To jest przestroga dla polityków, którzy za bardzo się cieszą i wyciągają zbyt daleko idące wnioski, czyli głównie dla PO. Frekwencję uważam za niską. Ludzie niestety odwracają się od polityki.
Aneta Szyłak, kurator wystaw artystycznych:
- Dwie bardzo podobne do siebie partie polityczne wzięły prawie wszystko. Kolejne wybory pokazują więc, że brakuje jakiejś rozsądnej lewicowej alternatywy. Lewica wciąż jest słaba - powiedziałabym, że za słaba. Nowe ruchy kiełkują, ale na razie nic z tego nie wyszło. O frekwencji można powiedzieć, że jest po prostu wstydliwa. To jest coś niepokojącego. Dlaczego tak jest? Klimat rytualnych walk nie sprzyja poczuciu, że głos oddany w wyborach ma jakiekolwiek znaczenie. Ludzie przestają w takich warunkach zauważać związek pomiędzy głosowaniem a tym co potem się dzieje w realnej polityce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?