Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ofiary ogolone na zero

Dorota Abramowicz, Maciej Pawlikowski
Poszkodowani przez Fryzjera walczą o sprawiedliwość i życie bez strachu
Poszkodowani przez Fryzjera walczą o sprawiedliwość i życie bez strachu Grzegorz Mehring
Prawie dwa miesiące po opisaniu przez nas dramatycznej sytuacji poszkodowanych przez znanego gdańskiego Fryzjera i jego Przyjaciółkę, sprawą wreszcie zainteresowali się prokuratorzy. Pani W., której grozi utrata całego majątku, otrzymała właśnie zawiadomienie Prokuratury Rejonowej w Gdańsku Wrzeszczu o podjęciu na nowo śledztwa.

- Prokuratura Okręgowa, jako organ nadrzędny, po publikacjach w "Polsce Dzienniku Bałtyckim" dokonała oceny postępowania i poleciła podjęcie umorzonego śledztwa oraz wykonanie czynności w tej sprawie - wyjaśnia Jolanta Matusiak, zastępca prokuratora rejonowego z Gdańska Wrzeszcza.
Pani W. jest jedną z pięciorga osób, które mówią o sobie "Rodzina Pokrzywdzonych" i po nieudanej walce z sądami, policją, prokuraturą i urzędami zwróciły się do nas z prośbą o pomoc.

Przed 11 laty pani W., prowadząca rozległą działalność gospodarczą, pilnie potrzebowała 300 tys. złotych. Pożyczkę zaoferowała jej klientka, prywatnie bliska znajoma (zwana czasem "żoną") gdańskiego Fryzjera.

Jako zabezpieczenie pożyczki pani W. podpisała sześć weksli in blanco, ale - zgodnie z umową - oddała Przyjaciółce Fryzjera 700 tys. w towarze, na co ma dowody w postaci faktur. Po uregulowaniu pożyczki zaczęły "wypływać" weksle. Jeden z nich (wypisany na 600 tys. zł) pani W. musi spłacić z odsetkami.

Nie pomógł wyrok Sądu Okręgowego przyznający rację bizneswomen. Sąd Apelacyjny uznał, że nie wszystkie dowody zostały złożone przez W. w terminie siedmiu dni od uzyskania nakazu zapłaty weksli i jedynie ze względów formalnych "podarował" Przyjaciółce Fryzjera prawie milion złotych! Kolejny weksel "wypłynął" z Czechowic Dziedzic, które pojawiają się także w relacjach innych poszkodowanych jako miejsce odbioru gdańskich weksli.

Pani W. złożyła doniesienie do prokuratury. Przyjaciółka Fryzjera zeznała wprawdzie przed prokuratorem, że oba roszczenia dotyczą jednego długu, ale niedługo potem doniosła zaświadczenie lekarskie, że nie mówiła w pełni świadomie. Zaświadczenie wystawił narzeczony jej córki.

Doniesienie do prokuratury wspólnie z W. złożył pan P., gdański cukiernik. Przyjaciel Fryzjera z dzieciństwa pożyczył od niego 8 tys. złotych. Potem okazało się, że pieniądze należą do Przyjaciółki i na wszelki wypadek trzeba podpisać weksel in blanco. Choć Cukiernik zwrócił 20 tys. zł, weksel trafił do Czechowic Dziedzic. Nowy właściciel domaga się spłaty 17 tys. zł.
- Śledztwo zakończy się najwcześniej na początku października - mówi prok. Jolanta Matusiak. - Zwróciliśmy się m.in. do Warszawy o pomoc prawną. Jeśli zostanie udowodnione przestępstwo oszustwa, polegające na wypełnieniu weksla niezgodnie z wolą osoby wystawiającej, to za ten czyn może grozić kara pozbawienia wolności nawet do 10 lat. Mamy tu bowiem do czynienia z mieniem wysokiej wartości.

- Wysokiej wartości? - denerwuje się jeden z członków "Rodziny Pokrzywdzonych". - Dopiero po zsumowaniu wszystkich utraconych przez nas pieniędzy można zobaczyć, na jaką skalę działali Fryzjer i Przyjaciółka!

Pokrzywdzeni skontaktowali się z jedną z gdańskich kancelarii prawnych. Dostarczyli dokumenty pozwalające na wystosowanie zbiorowego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.

- Zbiorowe zawiadomienie udowodni, że nie mamy do czynienia z odosobnionymi przypadkami - wyjaśnia prawnik z wybranej przez "Rodzinę" kancelarii. - Niezależnie od tego, czy chodzi o weksle, czy o niezapłacenie za wykonaną usługę, powtarza się pewien schemat działania.

W artykule z 4 lipca przedstawione zostały losy pięciu poszkodowanych. Później zaczęły się do nas zgłaszać kolejne osoby. Ustaliliśmy, że na przestrzeni kilkunastu lat było ich co najmniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt! Najbardziej dramatyczna jest historia gdańskiego naukowca, który pożyczył od pary 10 tys. marek. Przez kilka miesięcy regularnie spłacał dług Fryzjerowi w jego zakładzie. Gdy zaczął się spóźniać, wymuszono na nim "porozumienie", że niezapłacone odsetki będą doliczane do długu. - W efekcie zaczęli naliczać odsetki od odsetek - wspomina.

Zadłużenie naukowca rosło w błyskawicznym tempie. Z 10 tys. marek zrobiło się prawie 50 tys. dolarów. Dwa miesiące później było to już 60 tys. USD. Przestał płacić. Zaczęły się groźby i najścia w domu wraz z rosyjskojęzycznymi "pomocnikami".

Rodzina naukowca nie wytrzymała presji. Żona odeszła, a on zgodził się na nowe warunki narzucone przez Przyjaciółkę Fryzjera. Wpisał ją na hipotekę swego domu. Do dziś oprócz 20 tys. marek, oddał jeszcze 700 tys. zł, rzucił karierę naukową i zniknął. Nie ma konta, kart kredytowych, nie jest zameldowany. Wciąż jest jednak winny pół miliona złotych, a ona wciąż ma weksle. Naukowiec mówi, że właściwie umarł za życia.
Na znajomości z Fryzjerem i jego Przyjaciółką sparzyli się także właściciele Agencji Reklamowej z Gdańska, którzy kupili od niego niewykończony dom przy ul. Kartuskiej w Gdańsku. Sporządzono przedwstępną umowę sprzedaży, małżonkowie wpłacili 120 tys. zł zaliczki i zaczęli wykańczanie budynku.

Gdy urządzili dwa piętra, para oświadczyła, że domu nie sprzeda . Zaczęła też grozić i domagać się 150 tys. zł kolejnej zaliczki. We wrześniu 2006 r. strony spotkały się jednak u notariusza, aby podpisać końcową umowę sprzedaży. Fryzjer i jego Przyjaciółka, którą przedstawił wtedy jako swoją żonę, postawili warunek - właściciele agencji wcześniej podpiszą oświadczenie, że umowa przedwstępna wygasła.

Gdy Fryzjer otrzymał ten dokument... odstąpił od podpisania umowy. Błyskawicznie sprzedał dom. Wystąpił też do sądu, aby ten nakazał właścicielom agencji jego opuszczenie. Choć przegrał, to w styczniu ub. roku zaprzyjaźnieni ochroniarze siłą wyrzucili małżeństwo z budynku. Zarówno w sądzie, jak i w rozmowie z nami Fryzjer twierdził, że to właściciele agencji zwlekali z podpisaniem umowy sprzedaży. Mimo to nie podnosił ustalonej wcześniej ceny. Potem zrozumiał, że chcą go oszukać.

Jego wersja zdarzeń nie jest jednak prawdziwa. Dotarliśmy bowiem do zeznań notariusza, a także nagrania ze spotkania, na którym miała zostać zawarta końcowa umowa sprzedaży. Jasno wynika z nich, że właściciele agencji mówią prawdę.

Niektórzy trójmiejscy rzemieślnicy i przedsiębiorcy mieli więcej szczęścia. Choć oddali Fryzjerowi i jego Przyjaciółce zdecydowanie więcej niż pożyczyli, to odzyskali swoje weksle. O wspólnych "interesach" starają się zapomnieć.

W tej ponurej historii pojawia się też niepotwierdzony wątek kryminalny. Spotkaliśmy się z krewnymi Fryzjera, którzy - ku naszemu zaskoczeniu - nie tylko potwierdzili opisany przez nas proceder pożyczkowy, ale także przedstawili nam kolejne wątki dotyczące zarówno Fryzjera, jak i jego Przyjaciółki.

Jeden z nich to nie do końca wyjaśnione okoliczności śmierci matki Fryzjera i jej niezwykle pospieszny pogrzeb. Rodzina Fryzjera zastanawia się teraz nad wnioskiem o ekshumację jej zwłok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki