Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ofiary Grudnia'70 na Wybrzeżu. Kto je pamięta? Czekamy na relacje świadków!

Jarosław Zalesiński
Pani Antonina Roszewicz dobrze zapamiętała stoczniowców, którzy w grudniu 1970 roku wynajmowali u niej pokój w Rumi
Pani Antonina Roszewicz dobrze zapamiętała stoczniowców, którzy w grudniu 1970 roku wynajmowali u niej pokój w Rumi Piotr Brzeziński
O pamięci ofiar grudnia 1970 roku na wybrzeżu mówi Piotr Brzeziński, historyk z gdańskiego IPN: - Okrągła rocznica Grudnia '70 to wyjątkowa okazja, by poprosić ludzi, którzy pamiętają tamte osoby, nawet jeśli zetknęły się z nimi przelotnie, by zgłaszały się do IPN czy do redakcji "Dziennika Bałtyckiego". To ostatni moment, aby takie relacje zebrać!

Sierpień '80 i Grudzień '70 - które z tych wydarzeń zostało pełniej opisane przez historyków?
Trudne pytanie. Oba doczekały się wielu opracowań, ale nadal pojawiają się pytania, na które historycy nie są w stanie odpowiedzieć.

Pytania albo luki, bo na przykład często bardzo niewiele wiemy o osobach, które zginęły w Grudniu '70.
To jedna z najboleśniejszych luk. A wielu bliskich już odeszło, pamięć tych, którzy pozostali, jest coraz słabsza. To chyba ostatni moment, żeby zebrać relacje ludzi pamiętających tamte osoby.

Czytaj też: Grudzień'70 na Wybrzeżu. P.Brzeziński z IPN: Najmniej wiemy o ofiarach [ROZMOWA]

Niedawno udało się Panu odnaleźć panią, która wynajmowała pokój jednemu ze stoczniowców zabitych w Gdyni 17 grudnia.
Dość nieoczekiwanie zdobyłem kontakt do pani Antoniny Roszewicz, która mieszkała wtedy w Rumi, gdzie wynajmowała pokój trzem młodym stoczniowcom. Wśród nich był Józef Pawłowski.

W styczniu 1971 roku obchodziłby 25 lat, zginął 17 grudnia od postrzału w tętnicę szyjną. Cała wiedza o nim. Pan dowiedział się czegoś więcej?

Pani Antonina ma świetną pamięć, a do tego była świadkiem bardzo ważnego wydarzenia, bo brała udział w pogrzebie Józefa Pawłowskiego. Na pogrzeb, który odbył się w nocy 19 grudnia, nie zdążyli przybyć najbliżsi, czyli rodzice i rodzeństwo Józefa Pawłowskiego, mieszkający w Wielkopolsce. Pani Antonina Roszewicz jest więc jednym z nielicznych świadków tego pogrzebu.

Jak i pozostałe - potajemnych, organizowanych nocą.
O tym może opowiem za chwilę, a wcześniej cofnę się do okoliczności śmierci. Spośród kolegów Pawłowskiego jeden miał na imię Stefan, a drugi Stanisław, Stefan pochodził z białostockiego, Stanisław z lubelskiego, obaj byli młodsi od Józefa Pawłowskiego. Wszyscy trzej dzień przed czarnym czwartkiem, czyli 16 grudnia, oglądali wspólnie z panią Roszewicz wieczorną audycję telewizyjną, w której wystąpił Stanisław Kociołek. To pokazuje, jak apel Kociołka oddziałał na jego słuchaczy.

Jak?
Ci młodzi stoczniowcy odczuli ulgę, że mogą wreszcie wrócić do pracy. Cieszyli się, że wszystko wraca do normy. Następnego dnia, 17 grudnia, wstali bardzo wcześnie, pewnie około 5 rano. Według relacji pani Roszewicz, gdy dwaj koledzy Józefa Pawłowskiego wrócili po południu, czy może już pod wieczór, byli bardzo przestraszeni. Powiedzieli jej, że tuż po tym, jak wysiedli z SKM-ki na przystanku Gdynia Stocznia, usłyszeli strzały, dobiegające od strony stoczni. Wszyscy trzej rzucili się do ucieczki. Chcieli biec przez torowisko, w stronę innej SKM-ki, stojącej na jednym z dalszych torów.

Czytaj też: Grudzień'70. Do ECS trafiły zdjęcia, gdzie widać, jak strzela się do robotników [ZOBACZ]

O ludziach uciekających przez torowisko mówi się i w innych grudniowych relacjach.
To prawda. W pewnym momencie Pawłowski został trafiony kulą i upadł na torowisko. W akcie oskarżenia z 1995 roku można wyczytać, że pocisk wyjęty z ciała Józefa Pawłowskiego, zdaniem biegłych medycyny sądowej, nie był rykoszetem, a strzał został oddany z dużej odległości. Wygląda to więc na zabłąkaną kulę. Pawłowski padł i nie podnosił się, oni zdołali uciec.

Co działo się z nimi dalej?
Tak się złożyło, że kuzynka Pawłowskiego pracowała w Szpitalu Miejskim. Czy to za jej pośrednictwem, czy też sami o to dopytując, dowiedzieli się, że Pawłowski trafił do tego szpitala. Wieczorem o wszystkim opowiedzieli swojej gospodyni w Rumi.

A potem był pogrzeb.
Wieczorem 19 grudnia pod mieszkanie pani Roszewicz podjechał samochód, z którego wysiadło dwóch panów. Powiedzieli, że zaraz będzie pogrzeb Józefa Pawłowskiego i że jeżeli chcą, to mogą się z nimi zabrać. Pawłowski miał w Rumi dziewczynę. Jeden z kolegów pobiegł po nią i ona również zabrała się tym samochodem. Niestety, jej imienia i nazwiska nie znamy. Urzędnicy nie powiedzieli nawet, na którym cmentarzu będzie pogrzeb.

Pawłowskiego pochowano na Srebrzysku.
Pani Roszewicz domyśliła się tego dopiero wtedy, gdy we Wrzeszczu samochód skręcił w prawo. Wszystkim im zabroniono po drodze wszelkich rozmów. Samochód podjechał pod kaplicę, z której wyszło akurat troje ludzi: mężczyzna, kobieta i mały chłopczyk.

Pewnie rodzina poprzednio chowanej ofiary.
Najpewniej. Pani Roszewicz i pozostałym osobom kazano czekać w samochodzie, a potem wprowadzono ich do kaplicy, gdzie na prowizorycznym katafalku stała trumna z ciałem Józefa Pawłowskiego. Ubrany był w garnitur, który wcześniej koledzy przekazali urzędnikom. Ten garnitur Pawłowski kupił sobie tuż przed śmiercią. Planował pojechać w nim na święta ze swoją dziewczyną do rodziny, żeby ją przedstawić. W tym garniturze został pochowany.

Okazuje się, że spotkanie gospodyni, u której odnajmował pokój zabity w Grudniu stoczniowiec, dostarcza historykowi cennej wiedzy.
Dowiedziałem się nie tylko o tych faktach, ale i na przykład tego, jakim człowiekiem był Józef Pawłowski. Usłyszałem, że był bardzo spokojnym i poważnym lokatorem.

Gdyby udało się dotrzeć do jego dziewczyny, nasza wiedza byłaby jeszcze większa.
Byłaby to bezcenna relacja. Tak samo jak relacja kolegów Pawłowskiego, gdyby udało się z nimi skontaktować.

Czytaj również: Niezwykłe okno z widokiem na historię. Grudzień 70', stan wojenny, strajk w Stoczni Gdańskiej

Poznalibyśmy pewnie z tych relacji młodego robotnika, który tylko co kupił sobie garnitur, żeby pokazać się z dziewczyną przed najbliższymi, i w tym garniturze został pochowany...
W pamięci pani Roszewicz pozostała jeszcze jedna poruszająca sytuacja. Ten garnitur został w mieszkaniu spakowany do jakiejś torby. Gdy już opuszczali cmentarz, koledze Józefa przypomniało się, że torba została w kaplicy. Wrócił po nią i zobaczył na katafalku kolejną osobę. Te pogrzeby organizowano taśmowo.

Zaapelujmy zatem do wszystkich, którzy jakkolwiek zetknęli się w swoim życiu z osobami zabitymi w Grudniu 1970 roku na Wybrzeżu. Każda relacja może okazać się cenna.
Okrągła rocznica Grudnia '70 to wyjątkowa okazja, by przy pomocy pańskiej gazety poprosić ludzi, którzy pamiętają tamte osoby, nawet jeśli zetknęły się z nimi przelotnie, by zgłaszały się do IPN czy do redakcji "Dziennika Bałtyckiego". To ostatni moment, aby takie relacje zebrać.

Józef Pawłowski (16 stycznia 1946 - 17 grudnia 1970)
Pochodził z Wielkopolski, w gdyńskiej Stoczni im. Komuny Paryskiej pracował jako ślusarz. Był brygadzistą. Zginął nad ranem 17 grudnia 1970 roku, najpewniej od zabłąkanej kuli.

Kto Ich pamięta?

Redakcja "Dziennika Bałtyckiego" i gdański oddział IPN proszą o kontakt wszystkich, którzy zetknęli się, za Ich życia, z osobami zabitymi przez władze w tragicznym Grudniu 1970 r. Przypomnijmy Ich po 45 latach. Kontakt: Jarosław Zalesiński, [email protected], tel. 58 300 33 43.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki