Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

OFE czy ZUS? Dla naszych emerytur to żadna różnica. ROZMOWA z Piotrem Kuczyńskim

rozm. Dariusz Szreter
Bartłomiej Ryży
Z Piotrem Kuczyńskim, głównym analitykiem Domu Inwestycyjnego Xelion, rozmawia Dariusz Szreter

Obstawiał Pan, że taki właśnie wariant rozwiązania kwestii OFE wybierze rząd?

Ja mniej więcej to samo postulowałem, choć oczywiście nie mogłem przewidzieć, na co zdecyduje się rząd. Od mojego ten wariant różni się tylko tym, że ja uważałem, że należy każdego Polaka zapytać, czy chce być w ZUS, czy w OFE. Tymczasem stanęło na tym, że jeśli ktoś nic nie powie, to zostanie w ZUS, co nie jest chyba zbyt uczciwe.

Myśli Pan, że może to być podstawa to zaskarżenia tej decyzji przez OFE? Przecież już raz decydowaliśmy, a teraz nam się każe ponownie deklarować chęć pozostania w funduszu, podczas gdy logika nakazywałaby raczej domagać się deklaracji od tych, którzy chcą coś zmienić i przejść do ZUS.

Na tej podstawie to na pewno nie, bo chodzi o przyszłe wpłaty, a nie o te, które leżą już zgromadzone w akcjach. Zgłaszam zastrzeżenia co do przejęcia obligacji z OFE. Nie wiem, czy to nie jest nacjonalizacja. Ale tu by trzeba było spytać prawników, ja się mądrzyć nie będę.

Czy uniemożliwienie OFE inwestowania w obligacje nie spowoduje, że składki tych, którzy tam pozostaną, będą z konieczności inwestowane w sposób bardziej ryzykowny?

Ta część obligacyjna składki, która jest zabezpieczeniem emerytury, przejdzie do ZUS i tam będzie spełniała podobną funkcję. Poza tym OFE będą mogły kupować obligacje korporacyjne i samorządowe. Owszem, w sumie to są mniej pewne papiery, ale jednak pewniejsze niż akcje.

Niektórzy komentatorzy sugerują, że za tą decyzją rządu stoi wyłącznie troska o zmniejszenie wysokości długu publicznego, który dzięki temu zabiegowi zostanie przetransferowany na następne pokolenia, a jedynym beneficjentem zmian jest minister Rostowski.

Nie mogę już słuchać tej mantry! Można by takie bzdury opowiadać gdyby nie to, że z raportu rządowego i z dzisiejszego wystąpienia ministra Rostowskiego dowiadujemy się, że próg ostrożnościowy zostanie pomniejszony o wartość przejętych obligacji, a więc jakieś siedem do ośmiu procent PKB. Czyli niczego to nie zmieni, jeżeli chodzi o zadłużenie państwa, a przytoczone przez pana opinie to jedynie "opowieści dziwnej treści".

Czy można powiedzieć choćby w przybliżeniu, jak te regulacje wpłyną na realną wysokość emerytur dzisiejszych, powiedzmy, 55-latków, żeby się nie bawić w bardziej długoterminowe prognozy?

Każda decyzja, bez względu na to jaka by nie była, miałaby na to znikomy wpływ. Wystarczy sobie uświadomić, że i tak do wczoraj sytuacja była taka, że 90 procent emerytury pochodziło z ZUS, a tylko 10 procent z OFE. Teraz, po zmianie, będzie to 95 procent do pięciu. W związku z tym naprawdę różnica jest żadna i nikt nie powinien się tym przejmować.

A jak Pan ocenia w ogóle jakość debaty nad przyszłością OFE? Bo słuchając głosów to jednej, to drugiej strony, chwilami można było odnieść wrażenie, że oto obywatel staje przed wyborem, czy woli być okradany przez państwo, czy przez prywatne fundusze.

Bardzo nie lubię takich określeń jak "rabunek", "zagrabienie", "położenie na czymś łapy". Dyskusją z takimi argumentami nie ma co sobie zawracać głowy. Natomiast ma pan rację, że niewiele było w tej dyskusji rzetelnych argumentów, zrozumiałych dla przeciętnych ludzi. I to duży minus - i dla polityków, i dla mediów.

Pan zostaje w OFE czy da się przetransferować do ZUS?

Ja jestem z rocznika 1950, który miał wybór: mógł wybrać OFE lub tylko ZUS. Jestem tylko w ZUS i nie żałuję tej decyzji.

Premier ogłosił we wtorek koniec kryzysu. To Pana nie uspokoiło?

Niezwykle ryzykowna wypowiedź. Przypomina wypowiedź pani Joanny Szczepkowskiej o końcu komunizmu z 1989 roku. Możemy mówić, że weszliśmy w fazę delikatnego ożywienia gospodarczego na całym świecie, ale czy to koniec kryzysu, nikt nie wie. Ale premier i minister finansów muszą być optymistami. Jak nimi będą, to może zarażą tym optymizmem Polaków. A jak ich zarażą optymizmem, to będą więcej wydawali i pomogą gospodarce. Nie winię zatem premiera za ten hurraoptymizm.

Jeszcze więcej moglibyśmy wydawać, gdyby kto inny był premierem. Jarosław Kaczyński zapowiedział bowiem, że jak obejmie władzę - zmusi pracodawców do podniesienia płac. Ucieszył się Pan tą perspektywą?

Mnie nie podniesie, bo zanim dojdzie do władzy, to ja już chyba będę na emeryturze. Zresztą nikomu nie podniesie. To jest kuriozalna wypowiedź. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że będzie opodatkowywał tych, którzy będą niewłaściwie płacili pracownikom. Ciekaw jestem, na jakiej zasadzie będzie wybierał wysokość tej płacy. Dla mnie to zupełnie niepoważne.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki