Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odrobny: Dłużej nie mogłem zwlekać

Rafał Rusiecki
Bramkarz Przemysław Odrobny w minionym sezonie miał 8 asyst. To rekord ligowy w Polsce.
Bramkarz Przemysław Odrobny w minionym sezonie miał 8 asyst. To rekord ligowy w Polsce. T. Bołt
Z Przemysławem Odrobnym, byłym już bramkarzem Stoczniowca Gdańsk, który związał się 3-letnim kontraktem z Ciarko KH Sanok, rozmawia Rafał Rusiecki

Nie widział Pan już dla siebie przyszłości w Stoczniowcu?


Tak się poukładało, że zmieniłem klub. Z prezesem Stoczniowca rozmawiałem przed zgrupowaniem kadry narodowej, czyli jakieś 3 tygodnie temu. Przedstawiłem swoją propozycję, bo 31 marca kończyła mi się umowa w Gdańsku. W związku z tym, że grałem tutaj kilka ładnych lat, traktowałem ją poważnie. Klub przyjął tę ofertę do wiadomości i dowiedziałem się, że do 31 marca uzyskam odpowiedź. Miałem dostać propozycję na e-maila. Nic jednak nie dostałem. Poczekałem więc do 3 kwietnia i telefonicznie skontaktowałem się z prezesem. Uzgodniliśmy, że przedłużenia umowy nie będzie.


Klub nie złożył Panu żadnej propozycji?


Nie określił nic konkretnego. Tymczasem inne kluby, zainteresowane moją osobą, naciskały. Zależy im, aby skompletować kadrę jak najszybciej, a przecież bramkarz stanowi trzon zespołu. W Stoczniowcu wciąż nie ma jasno określonego budżetu, celu na przyszły sezon. Nie chciałem dłużej zwlekać.


Dlaczego wybrał Pan ofertę z Sanoka? Do tej pory długo odmawiał Pan innym pracodawcom.


Przed końcem poprzedniego sezonu miałem sześć ofert: po trzy z Polski i z zagranicy. Mogłem się nad nimi skupić dopiero po zakończeniu rozgrywek, w których przy większym szczęściu mogliśmy sprawić niespodziankę [ewentualne wyeliminowanie GKS Tychy - przyp. red.]. W ostateczności rozważałem dwie. Jedna była z niemieckiej2 Bundesligi z miasta Weißwasser [klub Lausitzer Füchse - przyp. red.], a druga z Sanoka. To były oferty najbardziej korzystne finansowo, stabilne. A zależało mi głównie na tym, aby nie przeżywać podobnych problemów, jakie ostatnio były w Stoczniowcu. Poza tym obydwa kluby mają jasno określone cele.


Ale przecież sanoccy hokeiści rozczarowali w minionym sezonie. Zdobyli co prawda Puchar Polski. Mieli walczyć o medale mistrzostw kraju, a skończyło się na 6 miejscu.


Oczekiwania pewnie były większe. Wiadomo, że nie jest tak, że w hokeju coś przychodzi z dnia na dzień. Potrzeba ciężkiej pracy i czasu, aby zgrać zespół. Jeśli to się uda, to będziemy tam walczyć o wyższe cele. Z takim zamiarem jadę do Sanoka. Grałem już ładnych parę lat w Stoczniowcu, w kadrze, ale tak naprawdę nigdy nie było jasne w Gdańsku, że walczymy o medale mistrzostw Polski.


Czego się Pan spodziewa po pierwszej przeprowadzce w karierze?


Z racji tego, że to pierwsza zmiana klubu, decyzja nie była łatwa. Zwlekałem z nią. Spodziewam się dużo lepszych wyników sportowych, jeśli chodzi o całą drużynę. Nadarzyła się taka możliwość i postanowiłem z niej skorzystać. Chcę spróbować sił gdzie indziej.


Walczył o Pana ktoś jeszcze z zagranicznej ligi?


Miałem ofertę ze słowackiej ekstraligi, z klubu MHC Martin. Druga była z drużyny występującej w DEL'u [Deutsche Eishockey Liga, czyli najwyższa klasa rozgrywkowa w Niemczech - przyp. red.]. W tym przypadku musiałbym jednak walczyć o pozycję drugiego bramkarza. Decyzja musiałaby zapaść szybko, bo jeśli bramkarz nie broni, to jego forma szybko idzie w dół. Nie będę zdradzał, kto to był.


A co z hokejowym klubem z Weißwasser? To też była konkretna oferta?


Trener miał podjąć w ciągu dwóch tygodni decyzję o tym, czy będę bronił ja czy Kanadyjczyk. Nie chciałem zostać na lodzie i szukać pracy, kiedy będzie już za późno. Zdecydowałem, że więcej plusów jest po stronie Sanoka. Mam nadzieję, że to był dobry wybór.


A może znużyły już Pana podróże z Gdańska na południe Polski na ligowe mecze?


Na pewno jest to jeden z plusów, ale nie najważniejszy. Przywykłem do długich wyjazdów. Teraz ten najdłuższy będzie do Gdańska, jeśli Stoczniowiec wystartuje w PLH.


Był Pan jednym z filarów Stoczniowca. A teraz dał Pan sygnał kolegom - nie ma na co czekać, ten statek trzeba opuścić.


Ciężko mi to powiedzieć, ale nie ukrywam, że nikt nie będzie wiecznie czekał na kolejne obietnice. Tak naprawdę, jeśli ktoś chce się ustabilizować, a ma inne, pewne rozwiązanie, to powinien pójść za głosem rozsądku i je wybrać. Bycie hokeistą to ciężki zawód. Jeśli jest się na topie, to trzeba się rozwijać.


Hokej na poziomie ekstraligi będzie istniał w przyszłym sezonie w Gdańsku?


Ciężko powiedzieć. Ostatni raz z zarządem spółki rozmawiałem 3 tygodnie temu. Nie usłyszałem wtedy, że Stoczniowiec nie wystartuje w Polskiej Lidze Hokejowej. Ja chciałbym, aby klub był w najwyższej lidze. Im więcej w niej drużyn, tym lepiej dla polskiego hokeja. Stoczniowiec ma dużą tradycję i oby nie została ona zaprzepaszczona. Mam do tego klubu sentyment. Większy niż mniejszy. Trzymam za niego kciuki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki