W potężnym hangarze, w którym się zebrało wielu wyperfumowanych osobników, powinni stać nastoletni chłopcy zachwycający się awiacją, a tymczasem polskie społeczeństwo doświadczyło obrazków prezentujących kilka kategorii dwurękich jednostek.
Pierwsza to ludzie interesu. Tu świetnie się pokazali Amerykanie, bo jak śpiewała Liza Minnelli: "money makes the world go round". W hangarze pojawił się nawet ambasador USA . Ten człowiek doskonale wie, że kiedyś przestanie się zajmować polityką, a wtedy trzeba będzie gdzieś wylądować. Samoloty, zwłaszcza te boeinga, potrafią zawsze znaleźć drogę do celu.
Drugą kategorię gości stanowili politycy i lobbyści, których interesy są nie do prześwietlenia - ci się głupio uśmiechali, pokazując sztuczne zęby. Na końcu stali tzw. wypełniacze, niedowartościowani osobnicy zmamieni wizją ujawnienia w telewizji tandetnych kreacji na tle najnowocześniejszej latającej konstrukcji. Kto wie, czy nie przyciągnęła ich pogłoska, że na lotnisku podadzą darmowe hamburgery.
Promocją kretyńskiej fety oraz jej prowadzeniem zajmowali się czołowi dziennikarze niby-profesjonalnych stacji. Przy okazji warto powiedzieć tym panom, że po dniu z boeingiem nie warto ich traktować poważnie.
Latające urządzenie, które nabył nasz biedny kraj, jest świetne i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Rzecz idzie o okoliczności zakupu.
Firma LOT już kilka razy otarła się o bankructwo. Zawsze ratowało ją państwo, które ma ponad 60 proc. akcji niedochodowego przedsiębiorstwa.
Od kilku lat LOT zalicza same straty. Gdyby ktoś z nas, maluczkich, tak gospodarował, dawno bylibyśmy zlicytowani. A tak, wzorem dawnej PRL, zawsze się znajdzie jakieś głupie kilkaset milionów do wspierania LOTa nielota.
Ta właśnie potężna firma postanowiła nabyć osiem samolotów nazwanych milutko dreamliner. Próbowałem znaleźć cenę tego kompozytowego cacka, ale mi się nie udało. Zainteresowanych proszę o e-maile do przedstawicieli LOT. Przecież jest to firma państwowa i przed nami, jako poniekąd akcjonariuszami, nie powinna mieć żadnych tajemnic.
Cała ta przygoda z najnowszym boeingiem jest lekko upokarzająca. Rozdziawione gęby stojące w hangarze przywodziły na myśl Eskimosów, którzy dawno temu po raz pierwszy zobaczyli samolot. Wcześniej zachwycali się jedynie padającym śniegiem, jako darmowym materiałem na igloo.
Mówi się, że nowe boeingi to drugie narodziny LOT. Jeżeli ta cudowna wizja się ziści i wbrew moim krnąbrnym uwagom firma wyjdzie na prostą, w ramach zadośćuczynienia za brak wiary chętnie przez weekend będę w dreamlinerze podawał drinki za darmo. Oczywiście w biznes klasie, na trasie do Nowego Jorku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?