Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od Mozarta do Messiaena

Konrad Mielnik
W roku 2008 przypada setna rocznica urodzin Oliviera Messiaena. Symfonię "Turangalila" wykonano w Polsce w tym roku tylko w Gdańsku, wkrótce drugie wykonanie w Warszawie
W roku 2008 przypada setna rocznica urodzin Oliviera Messiaena. Symfonię "Turangalila" wykonano w Polsce w tym roku tylko w Gdańsku, wkrótce drugie wykonanie w Warszawie Grzegorz Mehring
III Gdańska Jesień Pianistyczna potwierdziła po raz kolejny, że pomysł stworzenia w Gdańsku swoistego rodzaju dni fortepianu jest nie tylko trafiony, ale i potrzebny. Siedem koncertów, w tym dwa z udziałem orkiestry, zróżnicowany repertuar i interesujące interpretacje - to już cechy charakterystyczne tego przedsięwzięcia, które mam nadzieję, towarzyszyć nam będą również w przyszłości.

Tegoroczna jesień pianistyczna to także potwierdzenie niezłej kondycji gdańskiej szkoły pianistycznej, której przedstawiciele tym razem wypełnili prawie połowę programu. Całość 21 listopada rozpoczął absolwent gdańskiej Akademii Muzycznej Radosław Kurek.

Rozpoczął bardzo klasycznie, grając z Orkiestrą Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, którą od pulpitu pierwszego skrzypka prowadził Wiesław Kwaśny, Koncert fortepianowy B-dur KV 595 W. A. Mozarta. To był bardzo dobry Mozart. Stylowy, czasem - to jednak nie wada - powściągliwy, ale zawsze pełen wewnętrznej emocji. Artystyczna dyscyplina Kurka zasługuje na najwyższe uznanie, a umiejętność współpracy z innymi muzykami budzą szacunek.

Kurek jednak to nie tylko solista, ale także świetny i doświadczony kameralista. To zresztą cecha charakterystyczna wszystkich, z wyjątkiem może młodziutkiego Rosjanina, pianistów goszczących w ostatnim tygodniu w Gdańsku. Grają na fortepianie w różnych konfiguracjach, dyrygują, komponują. Są muzykami, dla których fortepian i gra na nim nie jest celem samym w sobie lecz - tak sądzę - środkiem artystycznego wyrazu. To istota tej sztuki, gdzieś w przeszłości zagubiona, powracająca jednak na szczęście do łask, a właściwie po prostu do normalności.

Podobna wielostronność cechuje również drugiego absolwenta i obecnie pedagoga gdańskiej uczelni - Sławomira Wilka. W recitalu, już opisywanym w "Polsce Dzienniku Bałtyckim", zagrał dwie sonaty Beethovena i komplet preludiów op. 28 Chopina.

Austriacki pianista Florian Krumpock to z kolei Liszt, Berg i Brahms. Jego recital był chyba najsłabszym elementem pianistycznej jesieni. Pokazał wykonania, owszem, solidne, ale bez specjalnego polotu. Zwłaszcza kompozycję Liszta "Lata Pielgrzymstwa - Szwajcaria" Krumpock zagrał bez przekonania. Odniosłem wrażenie, że nie bardzo potrafi poradzić sobie z formą kompozycji. Zresztą może przyczyna tkwiła gdzie indziej?

Wszyscy bowiem pianiści grający w sali kameralnej gdańskiej filharmonii musieli się zmierzyć również z materią fortepianu. Instrument, podobno po remoncie, dostarczał wielu niespodzianek. Szybko rozstrajające się basy, wysokie dźwięki z efektem niekiedy nawet perkusji, słowem - gra daleka od komfortu. Organizatorzy oczywiście robili co w ich mocy i stan fortepianu każdego dnia był lepszy, ale reklamacje skierowane do firmy, która ów remont przeprowadziła, są jak najbardziej zasadne.

Interesująco wypadł recital Ukrainki Natalii Pasiecznik. Sonata B-dur Franciszka Schuberta była pewnie jakimś kompromisem pomiędzy zamiarami pianistki a możliwościami instrumentu. Natomiast druga część recitalu, bardzo roztańczona, zabrzmiała znakomicie. Tańce norweskie E. Griega, ukraińskie M. Kolessy, kapitalnie wręcz wykonane trzy Tańce argentyńskie A. Ginastery, w połączeniu z muzyką A. Piazzolli i M. de Falli dały idealny wręcz przegląd, nazwijmy to - historii tańca w muzyce.
Liszt i Chopin z kolei to twórcy, których wybrał młodziutki, szesnastoletni ledwie pianista rosyjski Nikołaj Choziajnow. Radzę zapamiętać to nazwisko. Rosjanin ma możliwości pianistyczne praktycznie nieograniczone. Robi z fortepianem, co chce i jak chce, i dotyczy to nie tylko czysto wirtuozowskich sztuczek, ale artykulacji, umiejętności kreowania barwy dźwięku, niuansów dynamicznych. Choziajnow potrafi kształtować formę dzieła. Zaczynając utwór, widzi jego zakończenie. Brakuje mu czasem dojrzałości, ale to przyjdzie z czasem i wtedy być może będzie można mówić o prawdziwych kreacjach.

No i wreszcie wielki festiwalowy finał. Wielki pod każdym względem. Wielka orkiestra - samych perkusistów było 11, wielkie pod względem rozmiarów dzieło, fortepian, fale Martenota, słowem - ogromne wyzwanie dla wszystkich wykonawców. Mowa o symfonii "Turangalila" Oliviera Messiaena, wykonanej w miniony piątek, na zakończenie III Gdańskiej Jesieni Pianistycznej.

Utwór został zamówiony w roku 1945 przez Sergiusza Kusewickiego i fundację jego imienia dla Bostońskiej Orkiestry Symfonicznej. Składając zamówienie, Kusewicki powiedział kompozytorowi: "Proszę skomponować dzieło takie, jak Pan chce, trwające tak długo jak Pan chce, o składzie instrumentalnym dowolnym...". Tak powstała trwająca blisko 75 minut kompozycja.

Prawykonaniem w Bostonie w roku 1949 dyrygował Leonard Bernstein, a pierwsze wykonanie w Europie odbyło się rok później w Aix-en-Provence. Utwór przyjęto serdecznie, nawet entuzjastycznie. Odezwały się jednak również głosy krytyczne. Zarzucano Messiaenowi, i zarzuty te utrzymują się do dziś, wątpliwy gust muzyczny, anachroniczny sentymentalizm, niespójność materii muzycznej, brak umiaru w operowaniu czasem.

Nie ukrywam, że trudno niekiedy się z tymi zarzutami nie zgodzić. Ów, jak to kompozytor określił, "śpiew miłosny" zawiera sporo muzycznych reminiscencji. Słychać czasem Strawińskiego, czasem nawet Berlioza. Jest Gershwin, usłyszeć też można prawie cytaty z finału skomponowanego niewiele wcześniej III Koncertu fortepianowego Bartóka. Symfonia Messiaena to jednak również dzieło, w którym swoisty język muzyczny kompozytora, ujęty przez niego samego w teoretyczne ramy, został przedstawiony w takiej okazałości.

Bardzo trudno pokazać symfonię "Turangalila" jako całość, bardzo trudno skupić uwagę słuchacza i utrzymać ją tak długo w napięciu. W Gdańsku się to udało, a twórcami tego niewątpliwego wykonawczego sukcesu są: Orkiestra Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, prowadzący koncert kanadyjski dyrygent Charles Olivieri-Munroe, pianista Markus Bellheim, a także obsługujący fale Martenota Thomas Bloch i występujący w roli narratora Zbigniew Zamachowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki