Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od lat leją ścieki do jeziora

Mateusz Węsierski
Mieszkańcy położonej w lesie wsi Niesiłowo (gm. Koczała, pow. człuchowski) od lat trują Jezioro Głębokie (gm. Miastko), które łączy się z Brdą.

- Śmierdzący szlam wpływa do rezerwatu przyrody - zaalarmował nas leśnik. Pojechaliśmy z nim we wskazane miejsce i odkryliśmy rurę, która wypluwa z siebie ścieki do czystego źródełka.

- W tej sprawie poraża bezsilność urzędników, którzy wiedzieli, że ludzie nie opróżniają szamb jak należy, a i tak nie zareagowali - alarmuje pracownik Lasów Państwowych (nazwisko do wiadomości redakcji). - Również Nadleśnictwo Miastko ponosi winę, bo sprzedało swoim pracownikom te nieruchomości w 2004 roku. Kupili je ze starymi szambami i rurą, która leje ścieki do jeziora i do Brdy od ponad 40 lat! - dodaje z oburzeniem.

Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach mówi, że samorządy powinny prowadzić ewidencję zbiorników bezodpływowych i sprawdzać częstotliwość ich opróżniania.

- Co jakiś czas sprawdzamy to na podstawie danych z Zakładu Gospodarki Komunalnej - zapewnia Urszula Wirkus, sekretarz i zastępca wójta Koczały.

Tyle teorii, bo w praktyce jest inaczej. Dane o odprowadzaniu ścieków z Niesiłowa do urzędników najwidoczniej nie dotarły. - Przez ostatnie lata nie opróżnialiśmy szamb w tej wsi, bo nie było takich zleceń - rozbrajająco szczerze przyznaje Marek Nesterowicz, dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej w Koczale. - To nie nasza wina, że ścieki lecą do rzeki, bo ludzie są odpowiedzialni za swoje czyny. My przyjeżdżamy tylko na wezwanie.
Niestety, brak zleceń nie wzbudził podejrzeń urzędników. Również wtedy, gdy przed 2004 rokiem właścicielem nieruchomości było Nadleśnictwo Miastko.

- Po raz pierwszy słyszę o tej sprawie. Przyjrzę się jej i dam odpowiedź - zapowiada Janusz Szreder, nadleśniczy z Miastka.
Zaalarmowaliśmy też Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Niestety, odpowiedziano nam, że nie ma możliwości kontrolowania poczynań mieszkańców i urzędników w gminie, która promuje się hasłem "Piękne tereny, czyste jeziora, świeże powietrze".

Jesteśmy bezradni, możemy jedynie wysłać list

Rozmowa z Zygmuntem Śliwą, kierownikiem delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Słupsku

Kto zawinił w sprawie nielegalnego odprowadzania ścieków do Brdy?

Wszyscy są winni. I nadleśnictwo, które sprzedało domy, nie regulując kwestii należytego odprowadzania ścieków, i ludzie, którzy tam mieszkają, a także lokalny samorząd. Obowiązuje przecież ustawa o utrzymaniu czystości i porządku. Urzędnicy powinni kontrolować takie miejsca. To sytuacja kuriozalna. Ręce opadają.

Te ścieki lecą do rzeki od kilkudziesięciu lat. Może kiedyś przepisy były inne?

Pal licho tamte lata. Trzeba spojrzeć na teraźniejszość. Weszliśmy do Unii Europejskiej, obowiązują rygorystyczne przepisy ekologiczne, a nadleśnictwo odprowadzało ścieki w nielegalny sposób przed sprzedażą tych nieruchomości w 2004 roku. To karygodne. Oni powinni uporządkować tę sprawę wcześniej i dopiero wtedy sprzedać ludziom domki.

Czy wojewódzka inspekcja ochrony środowiska może wyciągnąć konsekwencje w stosunku do winnych?

Niestety, nie mamy nic do tej sprawy. Kompletnie nic. To zadanie gmin, które powinny same kontrolować posesje i wymusić należyte odprowadzanie ścieków. My kontrolujemy podmioty prowadzące działalność gospodarczą, a nad gminami w Polsce jest, niestety, już tylko Pan Bóg.

A jeśli samorząd nie sprawdza, co mieszkańcy robią z nieczystościami?

Nie mamy możliwości ukarania gminy. My możemy jedynie wysłać list z prośbą o przedstawienie sposobu zajęcia się tą sprawą i z pewnością to zrobimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki