Kilka miesięcy po słowach arcybiskupa Marka Jędraszewskiego „o ekolo-gizmie”, idący zazwyczaj z metropolitą krakowskim za rękę PiS aspiruje do miana partii najostrzej w całej polskiej polityce walczącej o prawa zwierząt. Dlaczego ugrupowanie, dla którego walczący o ochronę przyrody byli zazwyczaj „ekoterrorystami” oskarżanymi o współpracę z innymi państwami, lub po prostu „lewakami”, przyjęła tzw. prozwierzęcy kurs?
- Dla polityków, osób znających program wyborczy PiS, jest oczywiste, że kwestia ochrony zwierząt zawsze była dla nas bardzo istotna i zawsze mówiliśmy, że trzeba ją jak najszybciej załatwić - zapewniała na antenie Polskiego Radia 24 rzeczniczka PiS Anita Czerwińska. - Nie można zostawiać takich przestrzeni, w których zwierzęta byłyby okrutnie krzywdzone. Polska zasługuje na to, by wpisać się w standard cywilizacyjny, który chroni zwierzęta przed okrucieństwem.
Co istotne, PiS swoją „piątką dla zwierząt” zaryzykował funkcjonowanie Zjednoczonej Prawicy - Solidarna Polska sprzeciwiła się noweli, a większość posłów Porozumienia wstrzymało się od głosu. - Mówimy o zachowaniu standardów cywilizacyjnych, tak odnosimy się do ustawy o ochronie zwierząt - podkreślała Czerwińska.
Szef PiS Jarosław Kaczyński uchodzi za miłośnika zwierząt, jego przywiązanie do kotów stało się jednym ze znaków rozpoznawczych tego polityka (także w sferze satyrycznej).
- Jarosław Kaczyński już wcześniej wysyłał sygnały świadczące o tym, że zależy mu na ochronie praw zwierząt - podkreśla Marta Korzeniak ze Stowarzyszenia Otwarte Klatki. - Dziś wiele czynników sprzyja przyjęciu tzw. „piątki dla zwierząt”.
- Oczekujemy, że tym razem obietnice przełożą się na realne działania - zaznaczała w swoim komentarzu dotyczącym projektu ustawy Dominika Sokołowska z Greenpeace Polska.
Cierpienie i zanieczyszczenie
Najważniejszym punktem projektu nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt forsowanego przez PiS jest zakaz hodowli zwierząt futerkowych. Kolejnym, ograniczenie uboju rytualnego wyłącznie do potrzeb związków wyznaniowych. „Piątka” ma także zwiększyć kompetencje organizacji walczących o prawa zwierząt i możliwość asysty policji przy odbieraniu źle traktowanych zwierząt oraz częstsze kontrole w schroniskach (te mogłyby prowadzić tylko instytucje samorządowe i organizacje pożytku publicznego). Zakłada także zakaz wykorzystywania dzikich zwierząt na arenach cyrkowych oraz zakaz trzymania zwierząt na krótkiej uwięzi i ograniczenie stosowania kolczatek.
- Naszej organizacji najbardziej zależało na zastopowaniu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce, o takie przepisy zabiegaliśmy od dziewięciu lat - podkreśla Marta Korzeniak. - Nie możemy się nie cieszyć z projektu nowelizacji o ochronie praw zwierząt, w tym ograniczenia uboju rytualnego i zakazu wykorzystywania dzikich zwierząt w pokazach cyrkowych.
Jak mówi Marta Korzeniak, Polska jest obecnie trzecim największym producentem futer na świecie.
- Potentatem była też Holandia i w tym kraju udało się ten biznes zakończyć. Zakaz wszedł osiem lat temu i ostatnie fermy mają się w tym kraju zamknąć do marca przyszłego roku - podkreśla aktywistka Stowarzyszenia Otwarte Klatki.
W Polsce okres wygaszania ferm miałby trwać rok. Wielu posłów, którzy głosowali przeciw projektowi w Sejmie podkreślało, że jest to termin zbyt krótki, by zapewnić właścicielom ferm ekonomiczne bezpieczeństwo po zamknięciu hodowli.
- Osiem lat temu branża futrzarska kwitła, a Holandia była znacznie większym producentem futer niż Polska dziś - mówi Marta Korzeniak. - Obecnie sytuacja zmieniła się diametralnie i pewnie dałoby się to w Polsce zrobić w rok, ale trudno to skomentować, nie znając ostatecznej wersji ustawy. Dochodzi do tego także kwestia potencjalnych odszkodowań dla hodowców, która nie została jeszcze jednoznacznie ustalona. Dziś hodowla futer jest w globalnym kryzysie. Jest zupełnie inna świadomość konsumentów, z futer rezygnuje branża modowa. Niemal cały produkt polskiej branży futrzarskiej trafia do Chin lub Rosji. W Polsce zostają cierpienie zwierząt i zanieczyszczenie środowiska.
Nieważny szyld
- Stoimy na stanowisku, że ochrona przyrody, ochrona klimatu i zwierząt nie ma barw politycznych - podkreśla Krzysztof Cibor z Greenpeace Polska. - Bardzo ważne jest, byśmy na rzecz przyrody, klimatu, naszej wspólnej planety i jej przyszłości działali, nie patrząc na legitymacje partyjne, na kogo głosujemy. Oczekujemy od rządzących, bez względu na partyjny klucz, żeby w odpowiedzialny sposób traktowali zasoby, które mamy na Ziemi - czyli przyszłość naszą i naszych dzieci. Myślę, że szczególnie partie konserwatywne, podkreślające tradycyjne wartości, w tym rodzinę, powinny być uczulone na kwestie ochrony przyrody i ludzi, a nie wspieranie wielkiego biznesu eksploatującego planetę.
- Dla obrońców praw zwierząt nie ma właściwie znaczenia partyjny szyld, gdy chodzi o poparcie ich starań. Nowelizację ustawy zaostrzającą przepisy chroniące zwierzęta poparlibyśmy bez względu na to, jaka partia by je proponowała. Z drugiej strony ta sprawa nie powinna być tematem politycznym, powinna być dyskutowana ponad podziałami. To się dzieje właśnie teraz
- dodaje Marta Korzeniak.
Medialne doniesienia pokazujące co się dzieje za drzwiami futrzarskich ferm wpłynęły, wg wielu informacji, na Jarosława Kaczyńskiego i przyspieszyły nowelę ustawy o ochronie zwierząt.
- Nasze śledztwo dotyczącej jednej z ferm miało wywołać na powrót dyskusję na scenie politycznej, na temat zakazu hodowli zwierząt futerkowych. Nie sądziliśmy, że to stanie się tak szybko - podkreśla aktywistka. - Rok 2020 nie przestaje zaskakiwać.[polecane] 20728999, 20724105 [/polecane]
Chronimy ludzi i środowisko
- Liczymy na to, że to dopiero początek niezbędnych zmian w obszarze chowu i hodowli, a w trakcie prac nad zmianami legislacyjnymi politycy i polityczki zwrócą uwagę też na dobrostan innych zwierząt hodowlanych - komentowała „piątkę dla zwierząt” Dominika Sokołowska.
Krzysztof Cibor podkreśla, że projekt nowelizacji ustawy o ochronie praw zwierząt cieszy nie tylko działaczy organizacji ekologicznych, ale też wielu mieszkańców wsi.
- W różnych częściach Polski, w miejscach gdzie powstają fermy przemysłowe, mieszkańcy przeciw nim protestują. To są tysiące ludzi, którzy słusznie teraz odczuwają satysfakcję - mówi Cibor. - Fermy przemysłowe funkcjonują kosztem ludzi, kosztem środowiska, kosztem cierpienia zwierząt. Niedawny sondaż wskazał, że większość polskiego społeczeństwa popiera rozwiązania, które Prawo i Sprawiedliwość proponuje w swojej ustawie. Spór nie toczy się zatem między mieszkańcami wielkich miast o „lewackich” poglądach a mieszkańcami wsi, tylko między ludźmi a wąską grupą, która czerpie zyski z eksploatacji przyrody.
Cibor dodaje, że działania prowadzące do zaostrzenia ochrony praw zwierząt są powiązane z odpowiedzialnym rolnictwem. Dominika Sokołowska podkreśla, że trwające obecnie prace nad wspólną polityką rolną UE są „bardzo dobrym momentem na to, by spojrzeć szerzej na relacje między człowiekiem a przyrodą”. Wg aktywistki, zadaniem rządzących jest wsparcie rolników produkujących żywność w sposób przyjazny ludziom, zwierzętom i przyrodzie.
- Myślę, że dla zdecydowanej większości społeczeństwa, także mieszkańców wsi, ważne jest, byśmy w jak najbardziej odpowiedzialny sposób pozyskiwali i wytwarzali żywność, by ten proces przynosił jak najmniej szkód przyrodzie i klimatowi oraz cierpień zwierzętom - podkreśla Krzysztof Cibor. - Mieszkańcy wsi też chcą, by żywność była produkowana w sposób zdrowy, bezpieczny, niedegradujący środowiska. Takie rolnictwo, przyjazne dla klimatu, dzikiej przyrody i ludzi, musi być bezwzględnie wspierane. Nie tylko fermy zwierząt futerkowych, ale też przemysłowy chów zwierząt na mięso ma negatywny wpływ na nas i otaczającą nas przyrodę. Dlatego tak ważne jest, że projekt zmian w ustawie o ochronie zwierząt wszedł w Polsce do dyskursu politycznego.
W kontekście zmian w ustawie o ochronie zwierząt padają również pytania, czy PiS podejmie inne postulowane przez organizacje ekologiczne działania, choćby takie jak ograniczenie emisji CO2 i odejście od węgla przy produkcji energii. Biorąc pod uwagę „realpolitik” wydaje się to dziś niemożliwe - górnicy byli od zawsze ważną częścią elektoratu PiS i choć spory między nimi a rządem się już zdarzały (od początku tygodnia trwa górniczy protest) to zawsze kończyły się ugodą.
- To nie jest pytanie czy, tylko jak i kiedy to nastąpi - uważa jednak Krzysztof Cibor. - Rozwiązania proklimatyczne są już dziś koniecznością. Im lepiej się do nich przygotujemy, im szybciej je wprowadzimy, tym będzie lepiej dla osób związanych z branżą wydobywczą i energetyką opartą na węglu. My rozmawiamy z górnikami i wielu z nich zdaje sobie sprawę, że trzeba odchodzić od paliw kopalnych. Najważniejsze jest znalezienie sposobu na to, by jak najlepiej chroniąc klimat, chronić też ludzi. Według nas nie ma w tym żadnej sprzeczności. W dobie kryzysu ekologicznego, klimatycznego ochrona miejsc pracy, zdrowej przedsiębiorczości, wartości rodzinnych idzie w parze z ochroną przyrody. My działamy po to, by nasze dzieci mogły żyć w dobrym świecie.
Akcja "Klatka po klatce" przed Galerią Bałtycką w Gdańsku. ...
iPolitycznie - Czy słowa Stefańczuka o Wołyniu to przełom?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?