Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obraz polskiego bohatera w filmie. Czy zmienią go premiery filmów o Wałęsie i Kuklińskim?

Ryszarda Wojciechowska
Karolina Misztal
Dlaczego inni potrafią pokazywać na ekranie swoich narodowych bohaterów jako ludzi z krwi i kości, a nie tylko ze spiżu, jak my?

Anglikom możemy zazdrościć "Królowej" - wybitnego filmu z Helen Mirren, w którym Elżbieta II, miłościwie panująca, pokazana jest bez znieczulenia. Na Francuzów powinniśmy patrzeć z podziwem, bo odważyli się zrobić film "Podbój" o życiu Nicolasa Sarkozy'ego, nie tworząc go na kolanach mimo, że powstawał jeszcze w czasach jego prezydentury. Tymczasem polskie kino nie miało szczęścia do celuloidowych bohaterów. Do filmowania prawdziwych postaci. Może zmienią to dwie najnowsze produkcje filmowe: "Wałęsa. Człowiek z nadziei" Andrzeja Wajdy i "Jack Strong" Władysława Pasikowskiego o pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim? Nadzieję można mieć.

Celuloidowy "Dziadek"

Do tej pory, spod ręki naszych filmowych mistrzów, wychodziły raczej koturnowe postaci z naszego panteonu narodowego. Taki jest marszałek Józef Piłsudski, przynajmniej w wersji filmowej. To najczęściej filmowany polski bohater. Postać niezwykle barwna. Ale żadne z tych kilku celuloidowych wcieleń nie zapadło w pamięci widza. Zostali w niej co najwyżej aktorzy, odtwarzający postać marszałka, i to nie wszyscy. Najbardziej znanym Piłsudskim był Janusz Zakrzeński, który zginął w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Jego przygoda z tym bohaterem zaczęła się w 1979 roku ma planie filmu "Polonia Restituta" Bohdana Poręby. Przyklejono mu wąsy, wsadzono na konia i tak już zostało. Jednak to nie tym filmem zapisał się w pamięci jako marszałek, ale za sprawą corocznych inscenizacji historycznych odbywających się 11 listopada, w których on w stroju marszałka, na koniu, jechał triumfalnie przez Warszawę.

Marszałkiem był też Ryszard Filipski, niezapomniany, filmowy major Hubal. Ale jego kreacja w filmie "Zamach Stanu", który zresztą sam wyreżyserował, nie była warta zapamiętania. Większy ślad nie został też po Piłsudskim granym przez Zbigniewa Zapasiewicza w serialu biograficznym z 2001 roku w reżyserii Andrzeja Trzosa Rastawieckiego.

Daniel Olbrychski rolą marszałka cieszył się jak dziecko. Zagrał go w "Bitwie Warszawskiej 1920" Jerzego Hoffmana. Dla aktora, który u Hoffmana był już Azją Tuhaj-bejowiczem, Kmicicem i Piastunem, ta rola miała być deserem. Stała się zakalcem, jak cały film.

Z marszałkiem zmierzył się również Mirosław Baka w serialu "Wojna i miłość". W trakcie zdjęć mówił: - Obawy pojawiają się wówczas, kiedy ma się do zagrania ikonę, kogoś, o kim każdy Polak ma własne wyobrażenie. I tak pewnie jest z marszałkiem Piłsudskim.

Na sugestię, że nawet dla tak dobrego aktora jak on, to jest jednak wyzwanie, odparł: - Ogromne, bo to egzamin przed całą Polską, kiedy się tworzy taką postać.

Egzamin przed Polską

Tylko Piotr Adamczyk w polskim kinie zagrał dwóch naszych, bohaterów - Fryderyka Chopina i Jana Pawła II. Chociaż nie wykazywał wielkiego podobieństwa ani do jednego, ani do drugiego. Ale od czego jest w końcu charakteryzacja. Chopinowi, podobnie jak marszałkowi, też poświęcono kilka filmów. Co z tego, skoro żaden z nich nie stał się tak genialnym dziełem jak "Amadeusz" Miloša Formana. A przecież życiorys naszego najsłynniejszego kompozytora to gotowy scenariusz. Geniusz muzyczny, choroba, burzliwe romanse, bolesna emigracja i wczesna śmierć.

W 1951 roku Aleksander Ford wyreżyserował "Młodość Chopina" z Czesławem Wołłejko w roli głównej. Film był ambitny, ale Chopin - jak pisano po latach - nie był aż takim rewolucjonistą, jak chciał tego Ford.

40 lat później we Francji, Andrzej Żuławski nakręcił "Błękitną nutę" o ostatnich dniach życia Fryderyka Chopina. Do zagrania głównej roli namówił słynnego polskiego pianistę Janusza Olejniczaka. Wiele sobie po tym obrazie obiecywano. Wiadomo... Żuławski. Ale poza pewnym klimatem i fantastycznie wykonywaną muzyką przez Olejniczaka, było jak zwykle. Czyli, że o geniuszu nie da się zrobić genialnego filmu. Sam pianista potem w wywiadach przyznawał, że się opierał przed tą rolą, ale Żuławski przekonał go w sposób uwodzicielski. Olejniczak, miał obawy, że oto on, całkowity amator musi stanąć obok Sophie Marceau, która w tym filmie grała Solange - córkę George Sand.

W 2002 roku na ekrany kin wszedł trzeci film o Fryderyku: "Chopin. Pragnienie miłości" w reżyserii Jerzego Antczaka. W roli kompozytora wystąpił tym razem Piotr Adamczyk. Chopinem otworzył sobie drzwi do kariery, podobnie jak Danuta Stenka, która zagrała bardzo wyraziście George Sand. Ale i w tym przypadku pozostał niedosyt.

Kiedy włoski reżyser Giacomo Battiato zaproponował Piotrowi Adamczykowi rolę w wielkiej produkcji polsko-włosko-francusko-niemiecko-kanadyjskiej o Janie Pawle II, aktor miał obawy czy udźwignie tę postać. Czy sprosta oczekiwaniom narodu. Jak Baka przy Piłsudskim tak Adamczyk teraz miał zdawać egzamin przed całą Polska. Już podczas zdjęć do "Karola. Człowieka, który został papieżem" rozpoczęła się ogólnonarodowa histeria. Wokół aktora rozwinął się kult. Wielu widzom wymieszało się już - kto jest kim. Aktor był nierzadko proszony o błogosławieństwo i możliwość pocałowania go w dłoń. W wywiadach przyznawał, że jest tym zmęczony. A nawet przestraszony, że ta rola może być jego ostatnią w życiu. Tak się nie stało. Od hagiografii odszedł potem daleko, w stronę komedii romantycznych, często nieudolnych. Pytany kiedyś przeze mnie o ten fenomen dźwigania jednej roli na plecach, odparł: - Nie wybieram kolejnych ról w taki sposób, żeby zmyć z siebie poprzednie. Cieszę się, że reżyserzy po tych obu pamiętnych rolach filmowych nie zapomnieli o mnie. Nie odstawili na półkę z napisem "Wielcy Polacy - role ze spiżu", tylko pozwolili dalej grać, proponując kolejne wcielenia.

Bez błogosławieństwa

W polskim kinie mieliśmy jeszcze kilka filmów o wielkich postaciach polskiego Kościoła.
Historia księdza Jerzego Popiełuszki była dwukrotnie filmowana. Najpierw zmierzyła się z nią Agnieszka Holland. "Zabić księdza" to produkcja francusko-amerykańska, z której pamięta się m.in. charyzmatyczne spojrzenie Christophera Lamberta (jako księdza) i demoniczne Eda Harrisa, który grał pracownika bezpieki. W 2009 roku premierę miał film Rafała Wieczyńskiego "Popiełuszko. Wolność jest w nas" z Adamem Woronowiczem w roli głównej. Film podzielił. W internecie można było przeczytać opinie, że to film na chwałę wiary, a nie sztuki, kolejna hagiografia. Ale nie brakowało też głosów wzruszenia. Adam Woronowicz nie stał się jednak postacią kultową. Nie musiał dźwigać na sobie tej świętości postaci, z jaką zmierzył się Adamczyk. Zwłaszcza, że niedługo wcielił się w rolę okrutnego gangstera w filmie "Chrzest".

Również Andrzej Seweryn w swoim bogatym wachlarzu artystycznym ma też rolę prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego. Scenariusz filmu "Prymas. Trzy lata z tysiąca" Teresy Kotlarczyk, oparty był na "Zapiskach więziennych" kardynała. Przez kina przeszedł łagodnie i... szybko.

Uderzenie w etos

Najwięcej emocji wokół postaci z narodowego panteonu wzbudził film "Strajk", inspirowany biografią Anny Walentynowicz - legendarnej działaczki Solidarności. Już sam fakt, że to reżyser niemiecki chce nam opowiedzieć o naszej, najnowszej historii budził kontrowersje. Chociaż twórcą był Volker Schloendorff, zdobywca Oscara.

W rolę głównej bohaterki wcieliła się ulubiona aktorka reżysera Katharina Thalbach. Problemy zaczęły się jeszcze na etapie zdjęć filmowych. Ale prawdziwa burza rozpętała się po pierwszych pokazach. Sama Anna Walentynowicz stwierdziła, że ten film przeinacza fakty, że wiele rzeczy zostało w nim zmyślonych, że dzieło Schloendorffa "plugawi" nie tylko ją, ale cały ruch Solidarności. Również inni działacze byli oburzeni. Joanna Gwiazda oceniła, że film uderza nie tylko w główną bohaterkę, ale w etos Solidarności, ukazując jej działaczy jako prostaków i alkoholików. Reżyser tłumaczył, że niczego nie zafałszował i nikogo nie chciał zranić. Ale film dzielił na zwolenników i przeciwników. Ciekawostką jest to, że w tym filmie Wałęsę, a właściwie elektryka Lecha zagrał Andrzej Chyra. Tę rólkę można tylko skwitować żartobliwie, że Chyrze z wąsami nie do twarzy.

O ile postaci z narodowego panteonu pokazywano raczej koturnowo, o tyle biografie znanych ludzi, na przykład artystów były już "lepione" bardziej naturalnie i... artystycznie. Najlepszy jest chyba film o "Nikifor" w reżyserii Krzysztofa Krauze z rolą życia - zagraną krótko przed śmiercią - Krystyny Feldman. Jej wcielenie się w Nikifora Krynickiego - jednego z najwybitniejszych malarzy-prymitywistów zostaje w pamięci. Co ciekawe, u nas film był przez krytyków przyjęty dość chłodno, ale na świecie zdobył liczne nagrody. Sama Feldman zdobyła status gwiazdy. "Skazany na bluesa" o Ryśku Riedlu, charyzmatycznym liderze zespołu "Dżem", który zmarł z przedawkowania, to też była dobra biografia filmowa. Tą rolą Tomasz Kot otworzył sobie drzwi do kariery. Z najnowszych produkcji można jeszcze wspomnieć niezwykle udany (sukces kasowy i liczba nagród o tym świadczą) film Leszka Dawida "Jesteś Bogiem" o liderze hip-hopowego zespołu "Paktofonika" .
Więc czasami, jak chcemy, to potrafimy.
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki