Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O zapomnianej postaci Kazimierza Luxa i jego dziełach. ROZMOWA z Andrzejem Sawickim

rozm. Marek Adamkowicz
Generał Dąbrowski wjeżdża do Rzymu - tak przedstawił tę scenę  January Suchodolski
Generał Dąbrowski wjeżdża do Rzymu - tak przedstawił tę scenę January Suchodolski Wjazd generała Jana Henryka Dąbrowskiego do Rzymu, mal. January Suchodolski
Z Andrzejem Sawickim, autorem powieści "Honor Legionu", o wydobytej przez niego z zapomnienia postaci Kazimierza Luxa i tajemnicach warsztatu pisarskiego, rozmawia Marek Adamkowicz

Z zawodu jest Pan chemikiem, a jako pisarz był pan znany z literatury SF. Teraz objawił się Pan powieścią historyczną. Ciekawa droga...
Sam jestem nią nieco zaskoczony. Pierwszą niespodzianką było to, że w ogóle zająłem się tworzeniem literatury. Oczywiście zawsze lubiłem czytać, ale na pomysł, by samemu coś napisać wpadłem z nudów i... rozczarowania. Pewnego dnia nie znalazłem żadnego ciekawego opowiadania w czytanym akurat ulubionym magazynie literackim i pomyślałem, że przecież wymyślanie zajmującej opowieści nie może być trudne. Napisałem pierwszy tekst, który - ku memu zaskoczeniu - został przyjęty przez internetowy magazyn "Fahrenheit". Jako że zawsze lubiłem fantastykę, pisałem opowiadania fantastyczne. Ukazywały się one w pismach poświęconych temu gatunkowi, potem na prośbę wydawnictwa kilka z nich przerobiłem w powieść. "Inkluzja" była space operą, czyli przygodową historią dziejącą się w odległej przyszłości, gdzieś w kosmosie. Następnie wymyśliłem, że spróbuję osadzić opowieść fantastyczną w historycznych, rodzimych realiach. Jeden z moich przodków bił się w Powstaniu Styczniowym i opowieści babci o jego perypetiach zawsze mnie intrygowały. Padło zatem na okres powstania, w który włożyłem komiksowych mutantów obdarzonych supermocami. Tak powstała powieść "Nadzieja czerwona jak śnieg". Jako że chciałem, by realia obyczajowe i historyczne tej powieści zgadzały się z opisywaną epoką, siłą rzeczy musiałem przestudiować masę opracowań poświęconych XIX wiekowi. Te studia tak mnie wciągnęły, że do tej pory nie potrafię ich przerwać. Okazało się, że historia jest pasjonującą nauką. Kolejna powieść musiała zatem być już zdecydowanie historyczna. Zauważyłem, że brakuje u nas historii typowo przygodowych, a już zupełnie nie ma takich, które są osadzone w realiach XIX wieku. Ta epoka była dla Polaków bardzo bolesnym czasem i przywykliśmy do odmalowywania jej w czarnych barwach. Mamy z tamtego okresu trochę romansideł i ponure ramoty o rozdziobywaniu przez kruki i wrony. Uważam, że nadeszła pora, żeby to zmienić.

Czytając "Honor Legionu" trudno uciec od skojarzeń z Richardem Sharpe'em, bohaterem powieści Bernarda Cornwella.
Przed Cornwellem był Patric O`Brian, który napisał cykl powieściowy o morskich przygodach kapitana brytyjskiej floty, Jacka Aubrey'a, w czasie wojen napoleońskich. Cykl bardzo spodobał się Bernardowi Cornwellowi, który stwierdził, że koniecznie musi napisać coś takiego, ale o żołnierzu piechoty. Oba cykle czytałem i ja, po czym wpadłem na dość oczywisty pomysł, że przecież my również mieliśmy dzielnych żołnierzy w tym okresie i trzeba, koniecznie napisać powieść o polskim wojaku w czasach napoleońskich. Zatem nie tylko przyznaję się do inspiracji Sharpe`em, ale wręcz ją podkreślam. Przygody Kazika powstały jako polska wersja wspomnianych cykli. Chciałbym nawet, by Kazik spotkał kiedyś Sharpe`a.

W przeciwieństwie do Cornwella, który swojego bohatera wymyślił, Kazimierz Lux z "Honoru Legionu" to postać autentyczna.
Studiując epokę napoleońską często trafia się na nazwisko Luxa, który po swoich przygodach osiadł w Warszawie i zajął się pisaniem opracowań historycznych poświęconych legionom. Tworzył słownik biograficzny oficerów legionowych i razem z kolegą, Piotrem Wierzbickim, pisał historię legionów. Siłą rzeczy zainteresowałem się, kim właściwie był ów pan. Gdy zacząłem dociekać szczegółów dotyczących jego losów, osłupiałem. Nawet twórca fantastyki, zaprawiany w tworzeniu niezwykłych historii, nie wymyśliłby czegoś takiego. Lux musiał stać się głównym bohaterem przygodowego cyklu, w pełni na to zasłużył!

Ktoś powie: przesada! Gdyby Lux rzeczywiście był taki wyjątkowy, to jego sława wciąż byłaby żywa.
Za Luxa mówią same fakty. Bijąc się o wolność ojczyzny zwiedził pół świata, nauczył się kilku języków, przeżył wiele batalii, mając przy tym przygody, których pozazdrościłby nie tylko Sharpe. Koniecznie musiałem wyciągnąć tę postać z zakurzonych opracowań historycznych i przypomnieć ją rodakom. Kazik nie był postacią papierową, natchnionym bohaterem, ale twardzielem z krwi i kości. Kiedy został piratem karaibskim, jego banda, złożona w większości z Polaków, uchodziła za największych pijaków i awanturników na całych Antylach. Miał bazę wypadową na Kubie, w karczmie prowadzonej przez byłego polskiego legionistę, do której piraci wpadali, by zjeść pierogi i bigos. Kazik miał tam cały harem, bo był straszliwym kobieciarzem. Kobiety dzielił na osiem kategorii, związanych z kolorem skóry, który uważał za wyznacznik ognistości w łóżku. Do tego był dzielnym żołnierzem, honorowym i oddanym przyjacielem. Cześć zrabowanych łupów przeznaczał na wyciąganie Polaków z niewoli. Sam siedział wpierw w niewoli austriackiej, a gdy pod przybranym nazwiskiem dotarł do Londynu, wylądował w angielskim lochu. Zwiedził Nowy Jork i zdobytą przez Napoleona Moskwę. W czasie klęski i chaotycznego odwrotu Wielkiej Armii z Rosji, nie dopuścił do rozpadu dowodzonego oddziału i uratował życie dziesiątkom tysięcy uciekinierów w czasie przeprawy przez Berezynę, za co otrzymał od Napoleona Legię Honorową. Walczył do samego końca w oblężonym Modlinie, za co został nagrodzony krzyżem Virtuti Militari. Pirat i awanturnik, ale jednocześnie dzielny żołnierz i świetny oficer.

Wydaje się, że mając gotowy materiał wyjściowy w postaci pamiętników Kazimierza Luxa, przetworzenie go na powieść, to drobiazg
Tak mogłoby być, gdyby pamiętniki Kazika ocalały. Niestety nie ukazały się nigdy drukiem, a rękopisy zaginęły. Odtworzyłem jego losy na podstawie notatek biograficznych, szczególnie Jana Pachońskiego. Szczegółów przygód zatem nie znamy, wiemy za to w jakich wydarzeniach uczestniczył. Tak więc wątki sensacyjne i typowo awanturnicze wymyśliłem. Wplotłem je w autentyczne historie bardzo pilnując, by nic w tej opowieści nie zgrzytało. Cała warstwa historyczna jest zatem prawdziwa, niemal wszyscy bohaterowie autentyczni, łącznie z tymi mniej prawdopodobnymi, jak na przykład polski Żyd, którego legioniści uwolnili z twierdzy San Leo. Wybrał się on do papieża, by porozmawiać z nim na tematy teologiczne, ale przymknięto go jako wariata. Prawdziwy jest również doktor Hoffman, który w powieści konstruuje łódź podwodną. On naprawdę to zrobił, a plany przekazał do Paryża, gdzie prawdopodobnie wykorzystano je do zbudowania Nautilusa, pierwszego statku podwodnego.

Akcja pańskiej powieści jest osadzona w latach 1797-98. Mamy więc tu Legiony Polskie i wojnę na Półwyspie Apenińskim, sprawy, które - jak sądzę - nie są obecne w świadomości Polaków. Kojarzymy je w najlepszym wypadku z Mazurkiem Dąbrowskiego.

Jak wspomniałem, Polacy nie lubią XIX wieku. Źle im się kojarzy, ze szkoły wszyscy wynieśliśmy bardzo ponury obraz tamtego okresu. Oczywiście są fascynaci, miłośnicy epoki, do których i ja się zaliczam, ale jest nas bardzo mało. Nie obejrzymy zbyt wielu filmów poświęconych polskim żołnierzom w czasach napoleońskich, pamiętam jedynie "Rękopis znaleziony w Saragossie" i ekranizację "Popiołów" Żeromskiego. Powieści legionowych też jest raptem kilka. Sienkiewicz pisał "Legiony", powieść o przygodach dwóch braci, ale jej nie ukończył. Z powieści o czasach napoleońskich słynął Gąsiorowski, jednak tworzył on raczej romanse i to dziejące się w Księstwie Warszawskim. Jedynym wyjątkiem jest jego powieść "Czarny generał" poświęcona legionowemu oficerowi, generałowi Jabłonowskiemu. Tylko, że nie jest to opowieść żołnierska, ale romansowa konfabulacja tycząca rodziców generała, który prawdopodobnie był mulatem.

Pokazany przez Pana obraz polskiego wojska nie jest różowy. Legioniści gwałcą, rabują, zabijają. To zamach na narodowe świętości...
Obecnie powieści historyczne pisze się dbając o wierne odtworzenie realiów, o naturalizm. Nie wygładzamy rzeczywistości, by pasowała do romantycznych wyobrażeń i by nie urazić dumy narodowców. W tamtych czasach służba żołnierska wyglądała inaczej niż dzisiaj. Legioniści, jak to prości żołnierze, którym mocne, włoskie wino uderzało do głowy, bili się i rozrabiali. Z biedy łupili i kradli. Dla osłody podkreślmy jednak, że polskie wojsko uchodziło wtedy za bardzo zdyscyplinowane, za karne i profesjonalne. Rozrabiający maruderzy byli surowo karani, a za wojenne zniszczenia Polacy płacili z nawiązką. Mam nadzieję, że mimo wszystko z powieści wyłania się bardzo pozytywny obraz polskiego żołnierza. Legioniści byli świetnymi wojakami, szlachetnymi i dzielnymi, za co Włosi bardzo ich lubili. A jeszcze bardziej Włoszki. Nie zapominajmy, że określenie "choroba legionowa" na przypadłości weneryczne, pochodzi właśnie z tamtych czasów.

Przy okazji przypomniał Pan, że Polacy podnieśli rękę na samego papieża.
W pewnym sensie, przynajmniej papież tak zinterpretował ich akcję przeciw Państwu Kościelnemu. Wielu legionowych oficerów było jakobinami, wierzyło w republikańskie ideały i szczerze twierdziło, że Polacy wyzwalają Italię spod papieskiego jarzma. Pius VI oskarżany był przez nich także o potępienie Konstytucji 3 Maja, pobłogosławienie Targowicy i rozbiorów Polski. Z radością mścili się na stolicy apostolskiej, która przyłożyła rękę do wymazania Rzeczypospolitej z map Europy. Z drugiej strony większość żołnierzy była bardzo religijna i z trudem znosiła całą sytuację. Zdarzały się nawet z tego powodu dezercje. Wreszcie delegacja oficerów polskich udała się do papieża z wizytą. Pius VI ubolewał, że synowie katolickiej Polski sprzymierzyli się z republikańską, bezbożną Francją. Oficerowie nie okazali jednak skruchy, ale osiągnęli coś w rodzaju przebaczenia za zmiażdżenie przez Polaków papieskiej armii.

Podtytuł "Legionu Honoru" brzmi "Kampanie Kazimierza Luxa". Można się zatem spodziewać, że będą kolejne powieści z tego cyklu.
Na początek zamierzamy, wspólnie z wydawcą, przygotować dwa lub trzy tomy i zobaczymy, jak zareagują na nie czytelnicy. Jeśli cykl się spodoba i będzie ekonomiczne sensowne jego kontynuowanie, gotów jestem nadal pisać o losach Kazika. Całość została pomyślana tak, by dało się czytać kolejne części bez znajomości poprzednich. Każdy tom ma stanowić osobny, zamknięty epizod z życia Kazika. Drugi tom właśnie powstaje. Będzie nosił tytuł "Szabla Sobieskiego" i opowiem w nim o przygodach Kazika w okupowanym przez Polaków Rzymie. Trzecia część, "Sto krwawych sztandarów", będzie traktowała o wojnie z Królestwem Neapolu i Sycylii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki