Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O sopockim dworcu - kawałki sentymentalne

Gabriela Pewińska
Sopocka stacja kolejowa zapisała się w pamięci sopocian różnie. Pamiętamy zagubiony bagaż, flaki w barze kolejowym czy kurs pierwszej kolejki SKM. Nowy dworzec dopiero stworzy swoją bajkę

Tylko w Sopocie pani zapowiadająca pociągi mogła nazywać się Czartoryska. Z tych Czartoryskich? Zawiadowca sopockiej stacji z lat 1971-80; 1991-98, pani Jadwiga Materac, nie wie, czy "z tych", w każdym razie była bardzo elegancka. - Może w kapeluszu zapowiadała te pociągi? - pytam. Nie pamięta, może i w kapeluszu. To były lata 70., wszystko mogło się zdarzyć. Zwłaszcza na sopockim dworcu. Raz ktoś zgubił walizkę, innym razem - dziecko. A jednego dnia, mówi pani Jadwiga, przyszła jedna Cyganka, z wrzaskiem, że zgubiła kolczyk. Zarządzono poszukiwania. Nic z tego. Może przywłaszczyła sobie ów kolczyk szajka fałszywych bagażowych? Bo taka też zapisała się w historii sopockiego dworca. Urząd Miasta nawet udzielał okradzionym pożyczek na bilet, pożyczała też dobroduszna pani Jadwiga. Wśród poszkodowanych bywały i przyjezdne żony, których mężom w kurorcie ktoś z kolei... skradł serce.

Tamte lata to był na sopockim dworcu ciekawy czas. Jedni gubili dokumenty, inni rzucali się pod pociąg. Samobójców dworcowych było wielu, ale w pamięci pani Jadwigi żaden się nie zapisał.
Bywalcy sopockiego dworca lat 50. nieraz widzieli Zbyszka Cybulskiego wskakującego do ruszającego z peronu pociągu. Ale wtedy dworzec wyglądał inaczej. To był budynek, który otwarto w 1947 roku. Po nim stanął tu, w 1972 roku, nowy. Prawie gotowy jest kolejny, o którym mówi się, że wygląda jak gigantyczne trzy skrzynki na jabłka połączone szklarnią.

***

Rok 1972. Nowo otwarty budynek sopockiego dworca pani Jadwiga pamięta tak: Po lewej była kwiaciarnia, a za kwiaciarnią - poczekalnia. Ściany wyłożone kamieniami. W holu - kasy. Była też informacja kolejowa. Przechowalnia bagażu. Czysto. Sympatycznie. Był i bar, a w barze: bigos, flaki, kiełbasa na gorąco. A wódeczka? Czy była w dworcowym barze wódeczka? Nie było ani wtedy, ani później. Dlatego bezdomni, którzy w latach 90. tłumnie poczekalnię zasiedlali, przychodzili z wódeczką własną. Na dworcu biesiadowali, a potem spali na parapetach ocieplanych od spodu kaloryferami.

***

Małgorzata Buchholz-Todoroska, dyrektor Muzeum Sopotu: - Pierwszy budynek stacji w Sopocie powstał po 1870 roku. Z tamtego czasu zachował się obiekt dawnej bagażowni, pełniącej później funkcję spedycji, (rozebrany w 2013 roku - dop. red.) oraz żeliwne kolumny podpierające dach na peronie dworca SKM. Uroczyste otwarcie nowej linii Pruskiej Kolei Wschodniej nastąpiło 1 września 1870 roku, połączyła ona Gdańsk ze Słupskiem. Nieco później przedłużono ją do Królewca - z jednej strony, a z drugiej - do Berlina. Obie trasy przebiegały przez Sopot. W 1889 roku powstała kolejna linia łącząca Gdańsk z Sopotem.
Pierwszy sopocki budynek dworca przetrwał I wojnę światową. W Wolnym Mieście Gdańsku, w skład którego wchodził Sopot, od 1921 roku obsługa torów i dworca była w rękach polskich urzędników i kolejarzy. Sam budynek stacji był podobny do innych budynków na trasie. Mieściły się tam kasy biletowe, przechowalnie bagaży, restauracja.

***

Rok 1945. Tamten czas tak wspominała Hildegarda Fritzler, która wraz z rodziną, jak inni Niemcy, musiała wyjechać z Sopotu: "Na zawsze opuściliśmy nasz dom i znaleźliśmy się na zewnątrz, przy 30-stopniowym mrozie, wśród grubych płatków padającego śniegu. Babcia Fritzlerowa zobaczyła przypadkiem, jak Rosjanie wywozili nasze piękne antyczne meble. Tak więc wymaszerowaliśmy w zadymce. Po krótkim odcinku drogi na dworzec główny Dirka ledwo było widać spod śniegu. Peron był pełen uciekinierów z Elbląga. Na dworcu spotkaliśmy przypadkiem dziadka Fritzlera, który miał coś do załatwienia w Gdańsku. Nie mógł nam pomóc, musiał sam wcisnąć się jakoś do pociągu".

Tak rok 1945 zapisał się w pamięci Stanisława Szybalskiego, który przybył do Sopotu ze Lwowa: "Po trzech dniach podróży i nocach spędzonych na dworcach kolejowych trzymając oburącz swój dobytek i unikając wszelkiej oferowanej pomocy, szczególnie od żołnierzy sowieckich, którzy wszędzie się kręcili i rabowali, co mogli, dojechałem do Sopotu. Była noc z 6 na 7 maja, niedługo po północy. Dworzec był spalony, wszędzie jeszcze pełno popiołu. Panowała godzina policyjna, miasto było zaciemnione, więc nie pozostało nic innego, jak przykucnąć pod filarem na peronie i trzęsąc się od nocnego chłodu, czekać na dzień".

Sopocki dworzec, choć zniszczony, wygląda jak z filmu. Scenę z marca 1945 roku wykorzystał w jednym ze scenariuszy Wojciech Fułek: - Dworzec przedstawia niesamowity widok. Rampa kolejowa była zastawiona sprzętami. Stały tam: pianina, fortepiany, maszyny do szycia, stylowe meble. Wszystko to jako łupy wojenne miało wyjechać na Wschód. Widok kolejki oczekujących do załadunku sprzętów był zjawiskowy. Zwłaszcza gdy na te luksusowe pianina i fortepiany zaczął padać deszcz.

***

W sierpniu 1947 roku "Dziennik Bałtycki" donosi: "Równolegle z otwarciem Międzynarodowych Targów Gdańskich DOKP Gdańsk oddała do użytku publicznego budynek nowo odbudowanego dworca w Sopocie. (…) mieści się w murach dawnego budynku, który - jak wiadomo - uległ zupełnemu niemal spaleniu w czasie działań wojennych. Toteż najwięcej pracy i czasu pochłonęły roboty rozbiórkowe podjęte w pierwszych dniach kwietnia. Pobudowano 162 m sześc. nowych murów, założono instalację centralnego ogrzewania, światło i kanalizację. Dla wygody podróżnych umieszczono elektryczne zegary wewnątrz i na ścianie zewnętrznej. Objętość budynku to 2069 m sześc., 12 pomieszczeń, największą część zajmuje hol zapewniający podróżnym całkowitą swobodę ruchów. Prócz 6 okienek biletowych urządzono osobne pomieszczenie dla nadania i odbioru bagażu oraz przechowalnię bagażu".
Życie dworca toczy się raz lepiej, raz gorzej, ale miarowo.

***

Rok 1952. "Już w styczniu sopocianie mogli pojechać elektryczną kolejką z Sopotu do Gdańska - przypominają autorzy książki "Kurort w cieniu PRL-u". Uruchomiono pierwszy odcinek zelektryfikowanej miejskiej sieci SKM nazywanej przez mieszkańców "modrakiem". To ważne wydarzenie w dziejach całej nadmorskiej aglomeracji. Jego rangę podkreślała obecność wiceministra komunikacji, wojewody, władz Gdańska i Sopotu oraz licznie zgromadzonej publiczności. W ich obecności odświętnie udekorowany kwiatami, świerkowymi gałęziami i rewolucyjnymi sztandarami, 2 stycznia, punktualnie o godzinie 11, wyruszył z Gdańska do Sopotu pierwszy 5-wagonowy skład elektrycznej kolejki".

Rok 1953. "Dziennik Bałtycki" informuje: "W wyniku naszych interwencji DOKP poleciła pracownikom stacji PKP Sopot ogłaszać przez megafony i odnotowywać na tablicy spóźnienia pociągów".
Rok 1965. Dociekliwy reporter penetruje miejskie kioski w poszukiwaniu "środka antykoncepcyjnego". Jedynym miejscem, gdzie ów może kupić, jest kiosk na ul. Kościuszki, przy letniej kasie PKP.

Rok 1983. Gazety alarmują: "W barze przekąskowym Kolejowy jest czysto, przytulnie i... ani jednego klienta. Powodu nietrudno się domyślić. Nie ma żadnego zimnego napoju, nie ma też herbaty, nie ma kanapek, nie ma garmażu. W jadłospisie widnieją tylko trzy pozycje: bigos za 63 zł, pyzy za 81 zł oraz kawa. To wszystko".

***

Przez sopocki dworzec przewinęło się przez te wszystkie lata, podążając do kurortu, mekki artystów, mnóstwo znanych osób. Najbardziej chyba widowiskowy był przyjazd w latach 90. Janusza Morgensterna. Witała go na peronie ekipa fotoreporterów. Jeden z nich wymarzył sobie, by zrobić zdjęcie reżysera wysiadającego z pociągu, ale filmowiec, nim się wszyscy spostrzegli, już dziarsko wyskoczył na peron. Fotoreporter nie daje za wygraną. Mimo że pociąg stoi na peronie jedynie dwie minuty, prosi Morgensterna, by ten wsiadł do pociągu raz jeszcze. Ten z uśmiechem przystaje na propozycję. Sesja trwa kilka sekund, reżyser wyskakuje z pociągu, gdy ten rusza ze stacji.

***

Rok 2012. Laureatem Gdańskiego Biennale Sztuki zostaje Elvin Flamingo. Jego nagrodzona instalacja "Dwaj ludzie z napisem Sopot" nawiązuje do słynnej etiudy filmowej Romana Polańskiego "Dwaj ludzie z szafą". Jej głównym elementem jest oryginalny dworcowy napis "Sopot", który dzięki staraniom artysty uniknął pójścia na złom. Potem trafił do Instytutu Sztuki Wyspa. Tam połakomili się nań nieznani sprawcy. Próba kradzieży została jednak udaremniona. Dzieło można oglądać w Zatoce Sztuki.

***

W przyszłym roku oddany zostanie do użytku nowy dworzec w Sopocie. Dworcowo-handlowa inwestycja to 17 tys. m kw. powierzchni. W tym: centrum obsługi pasażera (ok. 500 m kw. na kasy, przechowalnię bagażu, itp.), hotel i galeria handlowa. Mówi się, że kompleks ów powinien mieć napis "Sopot" gigantycznych rozmiarów. Inaczej nikt nie uwierzy, że przyjechał do tego samego, znanego sprzed lat kameralnego kurortu.

(Wycinki prasowe z książki: "Kurort w cieniu "PRL- u" W. Fułka i R. Stinzinga-Wojnarowskiego)

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki