Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak nie pistoletem, to szpadą. Pojedynkowali się nie tylko o kobiety [ZDJĘCIA]

Andrzej Gurba
Andrzej Gurba
W okresie międzywojennym pojedynkowano się równie często, jak w bardzo dawnych czasach.
W okresie międzywojennym pojedynkowano się równie często, jak w bardzo dawnych czasach. Archiwum
W okresie międzywojennym pojedynkowano się równie często, jak w bardzo dawnych czasach. Na ten temat toczono w parlamentach gorące debaty. Pojedynki w Polsce oficjalnie były zakazane. Za ich organizowanie groziły surowe kary. Mimo to, rocznie odbywało się około 500 pojedynków.

Pojedynki były zakazane

W II Rzeczypospolitej pojedynki były oficjalnie zakazane. Kodeks karny traktował je jako zbrodnię zabójstwa albo przestępstwo uszkodzenia ciała ("Kto w pojedynku zabija człowieka albo zadaje mu uszkodzenie ciała..."). Doktryna rozwinęła przepis. Według Witolda Świdy pojęcie to „oznacza walkę orężną dwóch osób, uregulowaną i przyjętą w charakterze obyczaju w pewnych środowiskach społecznych, jako akt rozprawy honorowej”.

Broń palna i broń sieczna

Walka taka mogła odbywać się zarówno z użyciem broni palnej, jak i broni siecznej. Ten sam autor w artykule z 1934 r. zwracał uwagę, że ciężkie zranienie czy śmierć to typowe następstwa pojedynku w wiekach ubiegłych, zaś w realiach ówczesnej Polski należały do wyjątków, bowiem ten rodzaj zadośćuczynienia honorowego nie powodował z reguły poważniejszych następstw dla pojedynkujących się.

Juliusz Makarewicz w komentarzu do kodeksu z 1932 r. szczególnie mocno podkreślał, że nie było przestępstwem ani wyzwanie na pojedynek, ani takiego wyzwania przyjęcie, ustalenie warunków, przygotowywanie się do niego, ani wreszcie wzięcie w nim udziału, włącznie np. z wymianą strzałów. Warunkiem odpowiedzialności sprawcy było tylko zadanie uszkodzenia ciała lub śmierci przeciwnikowi lub innej osobie.

500 pojedynków rocznie

Mimo, że oficjalne pojedynkowanie się było zakazane, to szacuje się, że w II Rzeczypospolitej odbywało się około 500 pojedynków rocznie. W tle każdego był honor, do którego ówcześnie przywiązywano większą wagę, niż współcześnie.

Duże znaczenie dla pojedynków miał kodeks honorowy Boziewicza. Nie był dokument prawny, a zbiór zasad honorowego postępowania. W pojedynkach brali przede wszystkim ludzie z wyższych sfer. A więc m.in. politycy, artyści, wojskowi.

Obraza honoru albo miłości

- Obrazić było łatwo. Obraźliwa była każda czynność, gestykulacja, słowne, obrazowe lub pisemne wywnętrzenie się, mogące obrazić honor lub miłość własną drugiej osoby, bez względu na zamiar obrażającego. Co więcej, do wyrządzenia obrazy nie potrzeba zamiaru obrażenia. Obrazy dzieliły się na kilka kategorii. Tak więc mamy obrazę lekką czyli afront, ciężką (uwłaczenie czci), a także bardzo ciężką (znieważenie czynne). Najgorsza nazywana była najcięższą, było to np. znieważenie czci rodziny. Można było odrzucić wyzwanie do pojedynkowania się. Takie prawo mieli osoby urzędowe, takie jak adwokat czy sędzia, członkowie sejmu, mężowie, którzy znieważali człowieka, który uwiódł mu żonę, mężczyźni (głowy rodziny), którzy byli wyzwani przez zawiedzionego konkurenta do ręki córki. Istniały także ograniczenia wiekowe – od 18 do 60 roku życia. Nie mówiąc już o tym, że zabronione było pojedynkowanie się w obrębie rodziny - czytamy w artykule na temat pojedynków we "Współczesności".

Parlamentarne spory o pojedynki

W parlamentach II Rzeczypospolitej toczyły się gorące debaty na temat pojedynków. W 1923 roku senator Adamski apelował o wprowadzenie zakazu pojedynków.

- Istnieją w ustawodawstwie wszystkich części Polski przepisy zabraniające pojedynków i nakładające surowe kary na pojedynkujących się i osoby z nimi współdziałające. Kompetentne władze i urzędy państwowe nie stosują się jednak do obowiązujących praw. Co więcej, niektóre władze popierają wręcz pojedynki. Zdarzyło się, że minister spraw wojskowych zwolnił oficera z aresztu, aby mógł wziąć udział w pojedynku. Zasada pojedynku jest absolutnie niezgodna z przekonaniami i przepisami religijnymi i etycznymi zdecydowanej większości społeczeństwa polskiego. Przymus pojedynkowania się zatem albo zniewala do przekraczania przepisów sumienia albo do usunięcia się z armii. Doświadczenie wykazuje, że bardzo często pokrzywdzony ulega w pojedynku, a zwycięża krzywdziciel - mówił senator Adamski.

Kościół uznał pojedynek za ciężki grzech

W 1931 roku głos w sprawie pojedynków zabrał kościół, który uznał go za ciężki grzech. Osoby pojedynkujące się mogły zostać objęte ekskomuniką i mógł być im odmówiony pogrzeb kościelny.

Na koniec opowieść o pojedynku z 1684 roku z czasów króla Gustawa Adolfa (król szwedzki), który 1884 roku opisywała Gazeta Toruńska. - Za panowania Gustawa Adolfa bardzo się rozpowszechnił w wojsku szwedzkim szał pojedynkowania się. Król, surowo przestrzegając karności wojskowej, jak bardzo cenił osobiste męstwo w walce z nieprzyjacielem kraju, tak bardzo znów potępiał pojedynki jako narażanie życia dla osobistych nieraz nader błahych powodów. Zakazał tedy pojedynków po karą śmierci. W jakiś czas po wydaniu tego zakazu dwaj oficerowie posprzeczali się do tego stopnia, że tylko w użyciu szpad upatrywali jedyny możliwy sposób zakończenia sprawy. Poprosili króla o pozwolenie na odbycie pojedynku. Król zgodził się, ale tylko dlatego, że chciał użyć środku, po którym się spodziewał, iż położy tamę mordowania się o byle co. Król był osobiście świadkiem. Zanim obaj oficerowie stanęli do walki, król powiedział do kata, który z nim przybył, że ma od razu ściąć zwycięzcę tego pojedynki. Co zrobili oficerowie? Poprosili króla o przebaczenie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza