Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy przetarg to byłby wielki problem [ROZMOWA]

Jarosław Zalesiński
Jarosław Zalesiński
Marek Świerczyński: MON daje Francuzom do ręki argumenty na to, że negocjacje były prowadzone w złej wierze.

Nie wiadomo, jak się potoczą sprawy między Airbus Helicopters a polskim rządem - francuski koncern zapowiada proces. Nas na Wybrzeżu interesuje głównie to, że Marynarka Wojenna najpewniej nie otrzyma szybko nowych śmigłowców...
Z zapowiedzi, jakie usłyszeliśmy do tej pory, rzeczywiście nie wynika, by śmigłowce, które zostaną zamówione w Mielcu, nadawały się do potrzeb Marynarki Wojennej. Szczególnie tych najpilniejszych potrzeb, czyli śmigłowców dla ratownictwa morskiego oraz śmigłowców do zwalczania okrętów podwodnych. Mielec takich maszyn nie produkuje. Black Hawki średnio do takich zadań się nadają.

Caracale, czy ściśle biorąc morski wariant caracali, bo postępowanie dotyczyło jednej platformy, modyfikowanej do różnych potrzeb....
Dokładnie.

Czytaj: Francois Hollande przekłada wizytę w Polsce. Przez Caracale

„Morskie” caracale byłyby odpowiedzią na potrzeby Marynarki Wojennej?
Ufam, że komisja wojskowa, w której zasiadali również przedstawiciele Marynarki Wojennej, zaakceptowała właśnie taki, a nie inny wybór. Było to związane z kompromisami, bo w ogóle wspólna platforma jest wynikiem pewnego kompromisu. To pomysł w sferze koncepcji bardzo ciekawy, ale jak się okazuje w konsekwencji drogi i skomplikowany, a politycznie nierealistyczny.

Byli tacy, którzy mówili, że coś, co ma pasować do wszystkiego: potrzeb wojsk specjalnych, lądowych i jeszcze Marynarki Wojennej, nie będzie pasowało do niczego.

Dyskusje na ten temat można by prowadzić w nieskończoność. I zapewne znalazłyby się w niej dobre argumenty, które wykazałyby wyższość Caracala w pewnych aspektach, wyższość Black Hawka w innych aspektach, nowoczesność konstrukcji AW 149 i tak dalej. W którymś momencie trzeba było jednak podjąć decyzję. Decyzję znamy - wskazano na Caracale.

Minister Macierewicz uspokaja, że do końca roku do armii trafią pierwsze Black Hawki z Mielca, dla wojsk specjalnych, potem kolejne maszyny, ale o potrzebach Marynarki przy tej okazji się nie zająknął.
Trzeba przy tym pamiętać, że potrzeby wojsk specjalnych wcale nie były priorytetem przy uruchamianiu postępowania w sprawie nowych śmigłowców.

Priorytetem była Marynarka Wojenna.
No właśnie. Owszem, przewidywano maszyny, które miały trafić do wojsk specjalnych, ale minister Macierewicz jak na razie nie ujawnił, w jakiej wersji będą dostarczane Black Hawki z Mielca. Z samej deklaracji, że będą one służyły wojskom specjalnym, czyli w domyśle trafią do 7 Eskadry Działań Specjalnych, jeszcze nie wynika, że będą one w pełni odpowiadać wymogom sił specjalnych.

A minister może o zakupieniu tych maszyn zdecydować ot tak, bez procedur przetargowych?
To najbardziej skomplikowana kwestia i boję się, że kolejne wypowiedzi i działania MON dają stronie francuskiej do ręki dobre argumenty na rzecz tezy, że negocjacje z nimi, przynajmniej w końcowej fazie, były prowadzone w złej wierze.

Tak negocjujemy, żeby was zniechęcić, a w odwodzie mamy już Amerykanów?
Mało tego: mamy już to dogadane z innym dostawcą, że ma dla nas przygotowanych ileś maszyn. Samo przygotowanie linii produkcyjnych pod zamówienie trochę trwa. Musiał być chyba jakiś dany Mielcowi z wyprzedzeniem sygnał...

Że będzie popyt na te maszyny?
Już latem pojawiały się w mediach materiały, które sugerowały, że sprawa z Francuzami jest zamknięta i tak naprawdę zamówienia trafią głównie do Mielca.

Deklaracje, kwestionujące zakup Caracali, pojawiały się już na etapie kampanii wyborczej.
Kwestionujące to łagodne określenie. Antoni Macierewicz, wtedy - pamiętajmy - nawet nie kandydat na ministra obrony, mówił wprost, że ten przetarg PiS się nie podoba i zamówienia powinny trafić do zakładów, znajdujących się w Polsce. Szczególnie dobitnie mówił o Mielcu.

Jako minister może równie dobitnie deklarować, że rząd ot tak kupi Black Hawki?

Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej i obowiązują nas pewne zasady, między innymi te, które znajdują się traktacie o funkcjonowaniu Unii. Zasady te mówią, że duże zamówienia zbrojeniowe mają być organizowane w formie otwartego i konkurencyjnego przetargu, w którym uczestniczyć mogą wszyscy przedsiębiorcy działający na terenie UE. Co prawda w tym samym traktacie znajduje się słynny artykuł 346, który stanowi, że aby wyłączyć zasadę konkurencyjności, czyli innymi słowy wskazać praktycznie dowolnego dostawcę, trzeba wykazać istnienie podstawowego interesu bezpieczeństwa państwa - która to procedura została w polskich przepisach opisana. Nie wiemy, bo minister tego nie powiedział, a w dziennikach urzędowych ministerstwa nie ma na ten temat żadnych informacji, czy taka procedura przed ustnym ogłoszeniem zamówienia w Mielcu została przeprowadzona. Boję się, że nie. Oferenci, którzy mogliby potencjalnie w takim zamówieniu otwartym uczestniczyć, mają zatem argumenty, żeby zaskarżać tę decyzję w sądach europejskich.

Ale wiceminister Kownacki deklaruje, że otwarte postępowanie zostanie przeprowadzone.
Powstał pewien chaos w wypowiedziach kierownictwa MON. Jedno mówi minister główny: o skierowaniu zamówienia do konkretnego dostawcy, a co innego mówi wiceminister, który rzeczywiście zadeklarował w jednym z wywiadów, że nowe postępowanie będzie otwarte dla wszystkich.

Również dla francuskiego Airbusa.
Taka sama mniej więcej deklaracja padła z ust wiceministra Kownackiego na konferencji prasowej, na której tłumaczono powody zerwania negocjacji z Airbusem - czy dokładniej: zerwania tych negocjacji przez Airbus, bo polski rząd twierdzi teraz, że to strona francuska jest winowajcą.

Airbus w liście otwartym do premier Szydło ujawnił warunki offsetu, czyli tego, w co koncern miał zainwestować w Polsce w zamian za kontrakt.
List z pewnością nie ujawnia w pełni treści rozmów, bo są one objęte klauzulą tajności.

Ale liczba miejsc pracy, które miały powstać w Polsce, pada konkretna: 6 tysięcy. W samych zakładach w Łodzi miało powstać 1250 miejsc.
To punkt widzenia jednej strony. Nie znając treści rozmów, możemy to oświadczenie traktować z taką samą wiarygodnością, jak oświadczenia ministerstwa.

A wiarygodne są oświadczenia ministra, że Black Hawki będą serwisowane w Łodzi i to zrekompensuje WZL-1 utratę francuskiego kontraktu? Pytam o to, bo argument chronienia polskiego przemysłu był przy okazji wycofania się z negocjacji z Airbusem mocno podnoszony.[/b
Ten warunek stawiany był wszystkim oferentom. WZL-1 nie jest zakładem produkcyjnym, a wojskowym zakładem remontowym. Jakąkolwiek ofertę byśmy wybrali, w ręku wojska muszą być kompetencje do bieżącego utrzymania, przeglądów, remontów i modernizacji użytkowanych śmigłowców. Więc tu żadnej zmiany nie ma. Owszem, za płotem WZL-1 miała powstać montownia Caracali w ramach joint-venture z Airbusem. Ale nie powstała, nie można więc mówić, że ktoś stracił pracę. Airbus nie zlikwidował też, przynajmniej na razie, centrum inżynieryjnego w Łodzi, gdzie zatrudnił setkę ludzi. Ta firma ma w Polsce rozmaite interesy, m.in. samolot treningowy Orlik, transportowy CASA czy cywilne śmigłowce ratownicze LPR. Ma co robić.
[b]Wróćmy do wypowiedzi wiceministra Kownackiego, zaufajmy, że wiedział, co mówi. Gdyby rząd polski zdecydował się na procedurę otwartego przetargu, ile by to zajęło czasu?

Możemy wziąć za punkt odniesienia postępowanie związane z Caracalami. Sam przetarg trwał dwa lata. Mógł zresztą trwać nieco krócej, ponieważ dwukrotnie był przekładany termin składania ofert, notabene na wniosek zakładów w Mielcu. Powiedzmy zatem, że mniej więcej dwa lata zajęłoby przygotowanie przetargu i jego przeprowadzenie. Taki termin potwierdzał, pytany o to, chociażby generał Adam Duda, szef Inspektoratu Uzbrojenia.

Dwa lata... Jak pilne jest dostarczenie śmigłowców dla Marynarki Wojennej?
Wiemy, że do niedawna funkcjonowały dwie bazy, z których można było prowadzić działania ratownictwa morskiego, w Darłowie i w Babich Dołach. Obecnie funkcjonuje tylko jedna baza, w Darłowie. Według mojej orientacji w tej chwili na dyżurze jest tam jeden Mi-14 i jedna Anakonda. Nie daj Boże, żeby doszło do jakiegoś poważniejszego wypadku, nie mówiąc już o katastrofie z udziałem promu pasażerskiego, bo to zakończyłoby się wielką tragedią. Ale wystarczy wyobrazić sobie, co by się działo, gdyby problem dotyczył statku pasażerskiego z większą załogą.

Czyli potrzeba jest pilna?
A stanie się jeszcze pilniejsza, kiedy z użytkowania zaczną być wycofywane śmigłowce, których resursy się pokończyły. A tak będzie się działo od 2019 r. Dlatego właśnie termin dostarczenia nowych śmigłowców był tak napięty, na 2017 rok, po to, żeby załogi mogły się przeszkolić na nowych typach maszyn do 2019 roku. Jeżeli będziemy organizowali nowy przetarg, który może potrwać dwa lata, to będziemy mieli wielki problem. Oznaczać to będzie narażenie nie tylko bezpieczeństwa załóg, ale też potencjalnych ofiar na morzu, które przyjdzie ratować.

Z tego, nomen omen, zawirowania wokół śmigłowców Polska powinna próbować jak najszybciej wyjść?
I rozumiem, że to się dzieje. Tylko pojawiają się pytania, o których mówiliśmy wcześniej. Black Hawk na pewno nie jest ekwiwalentem Caracala...

Dlaczego?
Bo jest za mały na potrzeby wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Być może minister ma w rękawie jakieś asy i za dzień-dwa usłyszymy np. o zamówieniu dużego śmigłowca morskiego z zakładów AugustaWestland.

Czyli nie z Mielca, tylko ze Świdnika?
Tak. Ale jeżeli o tym nie usłyszymy, to będzie bieda.

A może za decyzją rządu stoi kalkulacja czysto polityczna: w budowaniu naszego bezpieczeństwa stawiajmy ponownie na Amerykę, a nie Europę. Jeśli będziemy kupować w Ameryce broń, to nawet Donald Trump, gdyby został wybrany, patrzył będzie na Polskę przychylnie...
Taka kalkulacja stała też za poprzednimi decyzjami. Uznano, że obronę powietrzną dajemy Amerykanom, bo to największy, najdroższy, strategiczny projekt. Ale nie zamykamy się na Europę, bo jesteśmy w Unii, bliżej nam do europejskiego przemysłu, a Grupa Airbus zapewnia ekspansję. Obecny rząd uznał zdaje się, że to Amerykanie angażują się bardziej we wzmocnienie NATO i sami robią wiele dla obrony wschodniej flanki. I to jest prawda. Czy kolejny kontrakt dla Amerykanów zmieni nastawienie Trumpa? Wątpię. Zresztą on sam ostatnio mówi, że akurat do Polski nie ma żadnych zastrzeżeń.

Marek Świerczyński jest starszym analitykiem ds. bezpieczeństwa w Polityka Insight

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki