Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe przepisy ustawy o obrocie ziemią. Skrajne zdania rolników

Redakcja
W zasadzie ustawa ogranicza krąg ewentualnych nabywców do samych rolników
W zasadzie ustawa ogranicza krąg ewentualnych nabywców do samych rolników Wojciech Matusik
- To krok w dobrym kierunku - mówią jedni rolnicy. - Skupywanie ziemi przez spekulantów i obcokrajowców było dużym problemem. - Obrót ziemią zamarł - mówią przeciwnicy ustawy.

Właśnie minął miesiąc, odkąd w życie weszły przepisy kontrowersyjnej ustawy o obrocie ziemią. Nowe prawo przewiduje pięcioletni zakaz sprzedaży ziemi należącej do Skarbu Państwa. Przez ten czas państwową ziemię będzie można tylko dzierżawić. Co jednak istotniejsze, ustawa wprowadziła drastyczne ograniczenia w obrocie gruntami uprawnymi w ogóle. Od maja, żeby wejść w posiadanie nieruchomości rolnych, potrzebna jest specjalna zgoda Agencji Nieruchomości Rolnych. Bez niej jakakolwiek transakcja będzie nieważna z mocy prawa. Każdy nabywca, o ile oczywiście uzyska zgodę agencji, na pięć kolejnych lat będzie musiał przeprowadzić się na teren gminy, gdzie kupił ziemię rolną i osobiście ją uprawiać.

 

Zgody w zawieszeniu

 

- Do 31 maja do Oddziału Terenowego ANR w Gdańsku wpłynęło dziesięć wniosków o wydanie zgody na zbycie lub nabycie nieruchomości rolnych. Dotychczas nie została wydana żadna decyzja we wszczętych postępowaniach administracyjnych - poinformował „Dziennik Bałtycki” Adam Sasiuk, dyrektor gdańskiego oddziału agencji.

Kiedy zostaną rozstrzygnięte, tego nie wiadomo. W agencyjnych kuluarach mówi się o nieformalnym przykazie z rządu, żeby „póki co” ANR wstrzymała się z wydawaniem zgód.

Decyzji na zakup nie potrzebują ci, którzy spełniają rygorystyczne wymogi wymienione w ustawie. W zasadzie ustawa ogranicza krąg ewentualnych nabywców do samych rolników (kwalifikowanych lub mogących wykazać się długoletnim doświadczeniem rolnym). Projekt dopuszcza jeszcze nabywanie ich przez samorządy terytorialne lub Skarb Państwa (np. poprzez Agencję Nieruchomości Rolnych). Wyjątkowo grunty rolne mogą być też nabywane przez najbliższych właściciela, a także dziedziczone (w tym na mocy tzw. zapisu windykacyjnego). Przy czym za bliskich rolnika uważani są tylko małżonkowie oraz rodzina. Osób żyjących wspólnie, a pozostających w związku nieformalnym, dotyczyć będą ogólne przepisy.

 

Optymiści

 

Wśród rolników zdania co do nowych, restrykcyjnych regulacji są podzielone, a nierzadko skrajne. - W naszym regionie do tej pory trzej duzi właściciele wykupywali jeśli nie wszystkie, to większość gruntów, bo było ich na to stać, w przeciwieństwie do gospodarzy na małych gospodarstwach czy nawet na średnich, jak w moim przypadku - mówi Andrzej Lorbiecki z Piaseczna w powiecie tczewskim. - Teraz ma się to szansę zmienić.

Z kolei Michał Klaus z Zabagna wskazuje, że część przepisów należałoby poprawić (np. zliberalizować przepisy dotyczące dostępu młodych rolników do ziemi rolnej), choć ustawę samą w sobie chwali: -Moim zdaniem, to krok w dobrym kierunku, ponieważ w naszym regionie skupywanie ziemi przez spekulantów i obcokrajowców od dawna było dużym problemem. Myślę, że rząd powinien wzorować się na prawie francuskim albo niemieckim, które są jeszcze bardziej restrykcyjne, choć ich nikt za to nie krytykuje - twierdzi rolnik.

W związku z obowiązującymi przepisami nadzieję żywi również Józef Pranga, rolnik z gminy Wejherowo: -  W przyszłości pozwoli to na zakup większej ilości ziemi i stworzenie gospodarstw rodzinnych, około 50 hektarów - mówi. - Z drugiej strony uważam, że ta ustawa została wprowadzona 20 lat za późno, bo to może teraz spowodować taki głód ziemi.

Ale już Andrzej Sobociński, rolnik z Żuław, członek Pomorskiej Izby Rolniczej, nazywa ustawę szkodliwą dla rynku rolnego i... bardzo przestarzałą.

 

Szkody w polu

 

- Ta ustawa spowodowała, że ruch w obrocie ziemią zamarł - mówi Sobociński. - Każdy rolnik, który chce kupić ziemię, musi spełnić mnóstwo warunków. Przykład? Kilka lat temu kupiłem ziemię w sąsiedniej gminie, ale teraz już bym tego nie zrobił, bo nowa ustawa wymaga, by kupujący co najmniej pięć lat zamieszkiwał w gminie, w której chce kupić ziemię. Stagnacja na rynku spowodowała, że cena ziemi spadła, co w połączeniu ze spadkami dochodów w rolniczych gospodarstwach, wywołanych chociażby zniesieniem kwot mlecznych, powoduje ubożenie gospodarstw. Rolnicy, którzy kilka lat temu zaciągnęli kredyty na modernizację gospodarstw, nie będą w stanie ich spłacać. Ta ustawa powinna być wprowadzona w 1989 r.,  kiedy istniały jeszcze w Polsce PGR, by ochronić naszą ziemię przed zakupem przez wszelkiej maści cwaniaków. Teraz te rozwiązania są przestarzałe, ale nikt z rządu i parlamentu nie chciał rolników słuchać. Nie odbyły się przy tej ustawie żadne konsultacje społeczne, choć były zapowiadane.

Sobociński dodał, że rolnicy mają negatywne odczucia także z innego powodu.

- Rolników oburza, że w nowej ustawie ziemię mogą kupować bez przeszkód związki wyznaniowe, ale zwykły człowiek już nie - mówi rolnik. - Nie rozumiemy, dlaczego Polacy nie mogą kupić kawałka ziemi na pięknej polskiej wsi, by się na nim osiedlić, zbudować daczę czy założyć sad. To na pewno jest bardzo zła zmiana.

- Już odczuwamy pierwsze skutki tej złej ustawy - komentuje z kolei Zdzisław Sieradzki, przewodniczący Powiatowej Izby Rolniczej w Sławnie. - Uderza ona w rolników, w ich własność i ogranicza możliwości rozwojowe. Przykładowo, jeśli ktoś chce poszerzyć swoje gospodarstwo lub je sprzedać, to teraz Agencja Nieruchomości Rolnej ma większe uprawnienia do ingerencji w taką transakcję. ANR może ją wstrzymać i odkupić ziemię na rzecz Skarbu Państwa. Rolnik może się od tego co najwyżej odwołać do sądu. To wszystko utrudnia obrót ziemią. Miało być lepiej, a wyszło gorzej.

 

Pierwsze śliwki robaczywki

 

Problemy z obrotem ziemią rolną już wywołują konkretne, a zarazem rozmaite różne trudności.

- Największe obawy dotyczą tego, że zapisy ustawy nie pozwolą sprzedać ziemi drożej - mówi Katarzyna Jasińska z Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Gdańsku. - Dotyczy to np. takich sytuacji, w których rolnik znajdzie nabywcę na swoją ziemię np. ze Śląska, tymczasem prawo pierwokupu ma rolnik z tej samej gminy, nawet jeśli zaproponuje niższą cenę. Trudno będzie znaleźć nabywcę i tym samym cena gruntów może spaść.

Sami rolnicy dostarczają przykładów. Wiesław z gminy Suchy Dąb przyznaje, że teraz w łeb wzięły plany dogadania się z chętnym na zakup ziemi właśnie ze Śląska. Z kolei Karol z powiatu kościerskiego narzeka, że ustawa pokrzyżowała mu plany życiowe: - Mam niewielkie gospodarstwo, zaledwie 10-hektarowe. Trudno jest się z niego utrzymać, dlatego razem z żoną musimy pracować zawodowo. Myśleliśmy nad sprzedażą naszej ziemi, ale teraz może to być trudne. Nie rozumiem, dlaczego nie mogę swobodnie dysponować swoją własnością i sam wybierać klientów.

Reforma rolna skomplikowała życie także urzędnikom z Koczały, którzy nie będą mogli sprzedać w najbliższym czasie działek siedliskowych położonych przy ulicy Wrzosowej.

- Działki są przygotowane do sprzedaży - stwierdził wójt Koczały Dmytryszyn. - Liczyliśmy, że kilka z nich uda się sprzedać w tym roku. Niestety, plany pokrzyżowały nam przepisy wprowadzone przez rząd.

Żeby sprzedaż była możliwa, konieczne jest wprowadzenie zmian w planie zagospodarowania i przekształcenie działek siedliskowych w budowlane. To oznacza dodatkowe koszty i czas. Tymczasem w tegorocznym budżecie gminy zaplanowano już z tego tytułu wpływy w wysokości 200 tysięcy złotych.

Nowa ustawa wiąże ręce także właścicielowi ziemi w Miszewie.

- Mam ziemię, która jest uprawiana w rodzinie - mówi właściciel. - Niestety, w bezpośrednim sąsiedztwie będzie budowa Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Mam wybór: albo dalej na polu przylegającym do drogi ekspresowej uprawiać zboża, albo sprzedać ją firmom. Ale czy sprzedam? Ustawa na to nie pozwala. Więc będę występował o odszkodowanie. Słyszałem już, że ludzie chcą własne kościoły zakładać, by mieć prawo dysponowania ziemią.

W ostatniej chwili posłowie PiS przeforsowali poprawkę, by Kościół katolicki oraz pozostałe kościoły i związki wyznaniowe wyłączyć spod nowego reżimu obrotu ziemią. Dotyczy to zarówno kościołów jako takich, jak też ich spółek, przedsiębiorstw czy fundacji.

 

Ze skargą

 

Już w maju do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi dotarła pierwsza, grupowa skarga związana z nowymi przepisami. Autorami skargi są osoby przedstawiające się jako posiadacze tak zwanych działek siedliskowych - czyli osoby, które nabyły niewielkie działki rolne z zamiarem budowy domów mieszkalnych. W piśmie skarżą się, że banki zerwały z nimi rozmowy w sprawie kredytów hipotecznych na ich budowę. Apelują o szybką zmianę prawa.

Część ekspertów zaznacza, że z odmową kredytowania pod zastaw ziemi rolnej - w związku z trudnościami w jej zbyciu - niedługo będą musieli też liczyć się sami rolnicy. To zaś może okazać się zabójcze dla wielu gospodarstw.

 

 Ustawowe ograniczenia

Zgodnie z nowymi przepisami, obowiązującymi od maja tego roku, nabywcą ziemi rolnej może być obecnie wyłącznie rolnik indywidualny, a dalej Skarb Państwa, samorząd, Kościół bądź inny związek wyznaniowy, małżonkowie bądź krewni i przysposobieni właściciela gruntu. Nabyć ziemię można także w drodze spadku lub zapisu testamentowego, jak również w wyniku postępowania restrukturyzacyjnego przedsiębiorstwa rolnego. Każda inna transakcja wymaga zgody prezesa Agencji Nieruchomości Rolnych, a następnie zobowiązania się nabywcy do, jak stwierdzają przepisy ustawy, „należytego prowadzenia działalności rolniczej” oraz zamieszkania na terenie gminy, w której nabyło się ziemię, przez co najmniej pięć kolejnych lat.

 

Łukasz  Kłos
Współpraca AT

 

 

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki