Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikolę zabił czad, bo w słupskim PGM nikt nie słuchał kominiarza

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Fot. Archiwum Rodzinne
Nikola miała 13 lat i całe życie przed sobą. Pociecha rodziców, fajna, lubiana koleżanka. Dziewczynka zmarła z powodu kompletnego lekceważenia przepisów. Prokuratura już wie, dlaczego ta śmierć była nieunikniona. Teraz śledczy ustalają, kto konkretnie ponosi za nią winę.

14 lutego 2020 roku, w spokojny walentynkowy wieczór, 13-letnia Nikola Sendek poszła się kąpać. Napuściła wodę i weszła do wanny. Okno w łazience było zamknięte.

- Po piętnastu minutach była nieprzytomna – mówi ze łzami w oczach Beata Sendek, mama Nikoli, która tamtego wieczora usłyszała z pokoju, że córka się zachłysnęła. - Nie wiem, skąd miałam tyle sił, ale sama wyciągnęłam ją z wanny, zaniosłam do przedpokoju i zaczęłam reanimować. Mąż wzywał pogotowie.

Przyjechali ratownicy, straż pożarna i policja. Ratowanie dziecka. Otwieranie okien. Łzy. Modlitwa. Nadzieja. Przerażenie.
Najpierw w karetce, a później w szpitalu trwała reanimacja. Na SOR-ze lekarze ratowali dziewczynkę 50 minut. Wszyscy byli bezradni wobec olbrzymiej dawki czadu, która prawie o 20 procent przewyższała tę już śmiertelną.

W oparach śmierci

Do domu przy ulicy Rybackiej w Słupsku rodzina przeprowadziła się w październiku 2018 roku, zamieniając się z poprzednimi lokatorami. W łazience Sendekowie zastali zamontowany piecyk gazowy, który w ogóle nie powinien się tam znajdować. Mała łazienka nie miała właściwej wentylacji. Bez dopływu powietrza. Tylko kratka zainstalowana w ścianie między kuchnią a łazienką, niepodłączona do komina. Nowi lokatorzy zaufali zarządcy, który w takim stanie oddał mieszkanie do ich dyspozycji. Wierzyli, że są w nim bezpieczni.

Prokuratura Rejonowa w Słupsku wszczęła postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci Nikoli. W czasie śledztwa wypowiedzieli się biegli z zakresu kominiarstwa i instalacji gazowych.
- Stwierdzili, że wysoki poziom tlenku węgla był skutkiem nieprawidłowej wentylacji pomieszczenia i braku dopływu powietrza. Natomiast tego rodzaju piecyk nie powinien być zamontowany w łazience o tak małej kubaturze – mówi Magdalena Gadoś, szefowa słupskiej Prokuratury Rejonowej, która jeszcze do niedawna prowadziła postępowanie. - Jedynie przewody kominowe były drożne. Dalsze czynności, które wykona już Prokuratura Okręgowa w Słupsku, pozwolą na ustalenie, kto konkretnie jest winien zaistniałej sytuacji.

- Nie wiedzieliśmy, kto i kiedy zamontował ten piecyk. Nie znaliśmy też zaleceń kominiarza, który wady wentylacji opisywał w pismach od 2008 roku, a w 2018 roku skierował do PGM pismo, że do tej pory niczego nie zrobiono – mówi Beata Sendek. - Gdy wynajmowaliśmy to mieszkanie, nikt nie wskazywał na żadne zagrożenia. Nie dysponowaliśmy żadną opinią.

Wiedzę na ten temat posiadało natomiast słupskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej, zarządzające zasobami mieszkaniowymi Słupska. Jednak mimo tej wiedzy od wielu lat nikt z pracowników, ani kierownictwa nie zrobił nic, by zapobiec tragedii.

Cena życia? Dwa tysiące złotych

- Nawet już po tym, gdy zginęło nasze dziecko, trzy miesiące byliśmy bez gazu, bo piecyk zabrano jako dowód w sprawie. W PGM stwierdzili, że nie mają środków, a my nie mieliśmy do tego głowy. Dopiero później usprawniono wentylację i dostaliśmy zgodę na zainstalowanie bojlera – mówi Beata Sendek.

- To mieszkanie nie nadawało się do zamieszkania. W takim stanie nie powinno w ogóle zostać wynajęte – twierdzi adwokat Bartosz Fieducik, pełnomocnik pokrzywdzonej rodziny. - Do tragedii doszło w wyniku zaniedbań, na które kominiarze od lat zwracali uwagę. Ceną było ludzkie życie, które rozbija się o dwa tysiące złotych, bo taki byłby koszt wymiany piecyka gazowego na podgrzewacz elektryczny.

Ewa Wach, prezes PGM w Słupsku nie znalazła dla "Głosu Pomorza" czasu. Z kolei Andrzej Nazarko, dyrektor ds. zarządzania nieruchomościami w Słupsku oznajmił, że nie będzie się wypowiadał, ponieważ sprawa jest przedmiotem śledztwa prokuratury. Zapytany, czy w innych mieszkaniach jest podobna sytuacja, także odmówił odpowiedzi, twierdząc, że pytanie padło w kontekście tej sprawy.

Jednak w jednym z programów telewizyjnych prezes twierdziła, że odbywały się przeglądy i instalacje były sprawne. Dyrektor natomiast argumentował, że nowi lokatorzy oświadczyli, że nie wnoszą nic przeciwko stanowi technicznemu mieszkania, a obowiązkiem najemcy jest konserwacja, naprawa i wymiana piecyka.

Czy tak jest rzeczywiście, ustali śledztwo. Przede wszystkim jednak wskaże osoby odpowiedzialne za nieusunięcie usterek, które przyczyniły się do śmierci Nikoli.

Mama dziewczynki zwraca uwagę, że w Słupsku są dziesiątki zapomnianych przez zarządcę mieszkań, w których także może dojść do tragedii.

Te w sąsiedztwie już wkrótce zostaną sprawdzone. Nie przez zarządcę, ale przez policję.
- Przejęliśmy śledztwo od Prokuratury Rejonowej w Słupsku. Już zostały zlecone policji oględziny całego budynku – mówi Monika Ryszkiewicz-Jakubowska, zastępca słupskiego prokuratora okręgowego. - W tej sprawie trzeba wyjaśnić kwestię odpowiedzialności pracowników PGM. Ustalić, czy i kto zawinił.

O ogromnym szczęściu mogą mówić mieszkańcy kamienicy przy ul. Kniaziewicza w Słupsku, w której ulatniał się gaz.

Gaz ulatniał się w kamienicy przy ulicy Kniaziewicza. Krok o...

Zobacz także: Kampania „Ogień i czad - obudź czujność”. Tlenek węgla to cichy, podstępny zabójca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Nikolę zabił czad, bo w słupskim PGM nikt nie słuchał kominiarza - Głos Pomorza

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki