Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niewyuczalni

Piotr Dominiak
Często słyszy się opinie, że obecny kryzys nauczył czegoś finansistów. Przede wszystkim tych, którzy zajmują się inwestowaniem cudzych pieniędzy i doradztwem dla prywatnych klientów. Wszakże to ich finansowe wynalazki, zupełnie niezrozumiałe dla ogromnej większości inwestujących w nie ludzi, ale przedstawiane jako skuteczne instrumenty do szybkiego zarabiania pieniędzy, doprowadziły do załamania światowych rynków.

To, co moralnie obciąża finansistów zaangażowanych w sprzedaż ryzykownych instrumentów, to fakt, że nie informowali oni w pełni swych klientów o ryzyku. Wielu z nich zapewniało: "Dostaliśmy nauczkę, więcej tak nie będziemy działać". Jestem dosyć sceptyczny, słuchając takich wyznań.

Kilka dni temu byłem świadkiem prezentacji oferty jednego z niemieckich banków. Dotyczyła ona inwestycji w złoto. Szef polskiej placówki zapewniał, że kupując teraz złoto, robimy interes życia i to na długą metę. Krótko rzecz ujmując, klienci mogą wpłacać złotówki do polskiego pośrednika, za co ten kupuje złoto zdeponowane w niemieckim banku. Oferta jak oferta. Kupowanie złota nie jest najgorszym rozwiązaniem. Problem z niemiecką ofertą polega wszakże na tym, że promujący ją ludzie niemal całkowicie pomijają ryzyko z nią związane.

Po pierwsze, jest to "normalne" ryzyko związane z inwestowaniem (oszczędzaniem) - przyszłe ceny, szczególnie w odległym czasie, są niewiadome. Jeśli oferta jest dla drobnych ciułaczy, chcących oszczędzać w długim okresie, to trzeba uświadomić im kilka spraw. Przede wszystkim jest to kwestia inflacji, której długookresowe prognozowanie jest niesłychanie zawodne. Po drugie, trzeba im ujawnić ryzyko kursowe - kupujemy złoto za złotówki, wyceniane jest ono w euro. Wartość inwestycji zależy zatem od kursu złoty/euro.

Wreszcie: koszty przedsięwzięcia praktycznie nie zostały przedstawione. Dopiero odpowiadając na kolejne pytania, bankowcy ujawniali poszczególne ich składowe. I wreszcie niesłychanie prymitywne przykłady, mające przekonać potencjalnych klientów. Przeliczanie wartości samochodów na złoto w 1920 roku i dzisiaj może być argumentem dla uczniów szkoły podstawowej. Na mój zarzut, że oferta została przedstawiona nierzetelnie, szef placówki odpowiedział, że klient powinien zdawać sobie sprawę, że ryzyko zawsze istnieje i że wszystkie szczegóły są w umowie. Formalnie jest OK. Ale wracam do początku - inwestowanie pieniędzy jest dziś skomplikowanym przedsięwzięciem. Ci, których namawia się na zainwestowanie w coś swych życiowych niewielkich oszczędności, nie są z reguły profesjonalistami. Często nie rozumieją z oferty prawie nic. Sprzedawca nie powinien, w takiej sytuacji, wykorzystywać swej przewagi wiedzy. To jest właśnie nie fair. Ale czy finansista jest w stanie to zrozumieć?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki