Gramy o mistrzostwo - to hasło dobrze brzmiało. Cel był ambitny, ale jego realizacja już tak oczywista nie była. Po sezonie zasadniczym Vistal Łączpol był na drugim miejscu w tabeli i wydawało się, że przynajmniej ligowe srebro pozostanie w Gdyni. Kończące sezon play- offy tak dobre dla podopiecznych Cieplińskiego już nie były. Drogę do walki o złoto zamknęły gdyniankom, w ligowym półfinale play-off, zawodniczki SPR Lublin. To w zasadzie żadna niespodzianka, wszak lublinianki, to 15-krotne mistrzynie Polski. Może i gdyński klub był w tym sezonie lepiej zorganizowany, ale to w Lublinie grały lepsze i bardziej doświadczone zawodniczki. I udowodniły to na boisku. Gdyniankom pozostała gra o brązowe medale z AZS Koszalin i ten cel osiągnięty został bez większego problemu.
Trener Ciepliński w trakcie sezonu skorzystał z usług 17 zawodniczek, w tym z trzech bramkarek. Dwie z nich, Małgorzata Sadowska i Patrycja Mikszto, to reprezentantki Polski, zapewniające przez cały sezon dużą skuteczność interwencji. Gdyby zawodniczki z pola oceniać przez pryzmat strzeleckich statystyk, to w czołówce znalazły się: Katarzyna Koniuszaniec -125 bramek, Karolina Sulżycka -124, Katarzyna Duran - 111, Monika Głowińska - 97, Karolina Szwed - 93, Patrycja Kulwińska - 91. To jednocześnie były wyróżniające się w zespole szczypiornistki.
Wiele obiecywano sobie po rumuńskim zaciągu, czyli po transferach kołowej Teodory Dinis Vartić oraz Loredany Matescu i Stefanii Lazar. Ta pierwsza przyszła przed sezonem i była najbardziej wartościowa, ale w najważniejszych meczach już jej w składzie zabrakło, bo uraz kręgosłupa wykluczył ją z gry i kontrakt przedwcześnie rozwiązano. Dwie pozostałe to poprawnie grające zawodniczki, które jednak w zdecydowany sposób jakości gry gdyńskiej drużyny nie podniosły. Praktycznie przez cały ten sezon nie było w ekipie Cieplińskiego liderki z prawdziwego zdarzenia, a do tego zawodniczki potrafiącej zaskoczyć bramkarki rzutem z drugiej linii. Właśnie brak zagrożenia rzutami z dystansu powodował pewne taktyczne ograniczenia, a doświadczone rywalki potrafiły to wykorzystać. Brak transferu takiej właśnie, obdarzonej mocnym rzutem z dystansu, zawodniczki, to chyba największy błąd gdyńskiego trenera i działaczy.
A jak na to patrzy trener Ciepliński?
- Myślę, że czas, kiedy odważnie zapowiedzieliśmy grę o mistrzowski tytuł, do finiszu rozgrywek nie został najlepiej wykorzystany. Nie do końca miałem wpływ na transfery, a kilka moich propozycji dotyczących wzmocnienia składu nie zostało uwzględnionych. Nie udało się więc przynajmniej rozdzielić dwóch drużyn, Zagłębia Lubin i SPR Lublin, które w polskim kobiecym szczypiorniaku nadają ton od lat. W tej sytuacji nasze trzecie miejsce było optymalne z uwagi na sportową wartość drużyny. Działacze i sponsorzy uważali inaczej i nie przedłużyli ze mną kontraktu. Nie powiem, że przyjąłem tę decyzję z radością, ale musiałem ją zaakceptować. Rozstaliśmy się w zgodzie, a moim byłym już podopiecznym życzę, aby robiły dalsze sportowe postępy, które zaowocują - oby jak najszybciej - mistrzowskim tytułem dla klubu i Gdyni - powiedział trener Ciepliński.
Moje próby skontaktowania się z przedstawicielami gdyńskiego klubu, aby porozmawiać o tym, kto będzie nowym trenerem Vistalu Łączpolu i jak przebiegają ewentualne rozmowy transferowe z zawodniczkami, które mogłyby wzmocnić gdyńska drużynę nie przyniosły żadnych rezultatów. Wygląda na to, jakby cały klub - mimo wysokich letnich temperatur - zapadł w zimowy sen. Nadal nie wiadomo, kto będzie trenerem, kadra zawodniczek ma pozostać podobno w niezmienionym składzie, chociaż w najbliższych miesiącach nie zobaczymy w bramce Sadowskiej, bo popularna "Ryba" przygotowuje się do roli… mamy. W sumie nie wygląda to zbyt optymistycznie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?