Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepublikowany wcześniej fragment książki Jerzego Sampa "Gdańsk - baśniowa stolica Kaszub"

Jerzy Samp, fragment książki
Przemek Świderski
"Gdańsk - baśniowa stolica Kaszub" - ostatnia książka Jerzego Sampa. Ukaże się nakładem Wydawnictwa Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Oto fragment.

Gdy Pan Bóg tworzył którąś z krain świata, ta natychmiast otrzymywała od Stwórcy własnego opiekuna. Były to anioły patronujące poszczególnym regionom. Jedne z nich szczególnie dbały o to, by na danym terytorium nie zabrakło życiodajnej wody, gdzie indziej - cennych kopalin, zwierzyny, ryb, lasów, pól uprawnych czy też gór. Każdy z takich angelusów podtykał Bogu odpowiednią liczbę niezbędnych form życia i minerałów. Jednak demonowi i jego poddanym zależało na tym głównie, by wszystko pomieszać i każdy z nich, za namową anioła buntu, próbował uszczknąć coś dla siebie. Wszechwiedzący szybko się w tym zorientował i wspaniałomyślnie przyzwolił diabłom tworzyć własne gatunki fauny i flory, a niekiedy także całe krainy.

W taki oto sposób powstały nietoperze, sowy, pająki, wilki, żaby, żmije, skorpiony, ropuchy, glisty, niektóre drapieżne i żarłoczne ryby, pokrzywa i oset, trujące grzyby, chwasty zbożowe oraz wiele innych zwierząt i roślin. Na czele tych, które miały najwięcej wspólnego z demonem, stał cuchnący kozioł. Na czele zaś istot najmilszych Panu Bogu - białe i puszyste jagnię.
Gdy dzieło stworzenia świata dobiegało już końca, przybiegł do Boga zdyszany posłaniec boski. Obiegł całą kulę ziemską. Miał okazję podziwiać wszystkie części Ziemi tak hojnie obdarowane przez Pana. Był to anioł Kaszub, który postanowił zabiegać u Stworzyciela o jeden z najdrobniejszych zakątków świata powierzony właśnie jego opiece. Po drodze przyszło mu stoczyć nierówną, ale zwycięską walkę z demonami. Każdemu z nich rozpruł sakiewkę, do której biesy ukradkiem powkładały wszystko, co udało im się wcześniej ukraść aniołom. A było tego tyle, że Pan Bóg rozłożył owe trofea na pustym jeszcze fragmencie Ziemi i sam do siebie się uśmiechając, rzekł: "Jest tego wystarczająco wiele, by powstały piękne Kaszuby". Nie zabrakło tu ani błękitu morza zwanego Bałtykiem, co na kształt modlącej się panny odwróconej ku Wschodowi zdobi tę ziemię od północy, ani potężnej rzeki Wisły, która niczym wstęga kończy w Bałtyku swój bieg. Są lesiste wzgórza oraz setki jezior. Żyzne pola uprawne, a nawet namiastka pustyni. Nie mogło też zabraknąć terenów do polowania ani torfowisk i mokradeł. Znaleźć tu również można jedyny w swoim rodzaju skarb w postaci bursztynu. "To tu zamieszkają ludzie waleczni i pracowici, o których już w czasach księcia Świętopełka II powiadano, że ich panowie każą bić wroga i wszystkich, co wątpią w moje istnienie - rzekł Pan Bóg. - Dlatego też nosić będą odtąd nazwę »Kaszubi«".

Świadkiem tego wydarzenia był demon Smętek. Postanowił, że od czasu do czasu będzie dawał znać o sobie mieszkańcom tego regionu. Jeśli Bóg stworzył anioła Kaszub, to on będzie odtąd odgrywać rolę upadłego anioła tej ziemi jako samozwańczy zły duch. I tak oto powstał Smętek - przedziwna postać mająca w sobie tyleż zła oraz kusicielskiej mocy sprowadzania ludzi na złą drogę, co niekryjąca smutku z powodu niechybnej kary, jaka ich czeka po śmierci za popełnione grzechy. Z czasem niektórzy dostrzegli, iż demon ten, w odróżnieniu od innych, być może współczuł swym ofiarom i stąd właśnie brał się smutek na jego obliczu. Już samo jego imię nadane mu przez Kaszubów najlepiej zdaje się to potwierdzać.

Jednakże o tym, jak bardzo dał się we znaki mieszkańcom owego skrawka ziemi potężny Smętek, najlepiej świadczą wydarzenia choćby ostatniego tysiąclecia. Mieszkańcom żyło się raz lepiej, raz gorzej. W końcu doczekali takiego dnia, gdy odzyskali upragnioną wolność. Powstawały coraz to liczniejsze miasteczka, które dotąd były tylko osadami. Jednak największym i najgęściej zamieszkałym pozostawał wszakże zawsze prastary Gdańsk. Istniał już jako grodzisko w czasach, gdy przybył do niego dziesięć wieków temu święty Wojciech - misjonarz, męczennik, a zarazem pierwszy patron tych stron.

Powiadano nawet, że do jego śmierci zadanej biskupowi przez pogańskich Prusów przyczynił się sam Smętek. To on miał im podsunąć myśl o zgładzeniu bezbronnego Wojciecha. Potem dał znać o sobie wtedy, gdy Krzyżacy puścili z dymem Gdańsk pełen Kaszubów - podczas pamiętnej krwawej rzezi. Podobną rolę przyszło mu odegrać jeszcze wiele razy. Przypomniał o sobie również wówczas, gdy Kaszubi zaczęli się spierać o to, które z ich miast jest stolicą regionu.

Maryla Wolska, znana polska poetka goszcząca tu sto lat temu, poświęciła osobliwemu sporowi często przytaczany wiersz. Wprawdzie nie dała odpowiedzi na to pytanie, jednak Gdańsk wymieniła na pierwszym miejscu. Nazwała go miastem licznym, jednak nie użyła określenia "stolica". Pisała o głowie Kaszub.

Stary gród nadmotławski przez długie wieki był miastem licznym nie tyle ze względu na liczbę obywateli, ile raczej na to, że od samego początku mieszkali tu przedstawiciele rozmaitych nacji. Przybysze ze wszystkich czterech stron świata żyli ze sobą w zgodzie tak długo, aż przestało się to podobać Smętkowi. Poróżnił więc ich ze sobą, wmawiając jednym, że są lepsi, zdolniejsi, bardziej waleczni i przedsiębiorczy. Innych zaś kazał uważać za gorszych, bardziej prostackich, kaleczących mowę niemiecką, która z czasem zaczęła tu dominować i stała się językiem urzędowym.

A kiedy rdzenni mieszkańcy tych stron zanadto zaczynali wierzyć w swoje możliwości, a ich pisarze przypominali im, gdzie spoczywają szczątki ich książąt, prastara Oliwa wraz z jej świątynią - symbolicznym grobowcem dawnych panów pomorskich - nieraz padała łupem najeźdźców czy też gdańskich luteranów. Smętek tylko zacierał łapy na ten widok i obmyślał kolejne plany. Choć po tym, co spotkało później ofiary Piaśnicy, Szpęgawska, Stutthofu, a także sam Gdańsk w ostatnich tygodniach najstraszniejszej z wojen, podobno nocami ronił łzy i skrywał przed innymi demonami swe smętne oblicze.

Zbiorowe mogiły zdołały zarosnąć, grzechy sprawców wojennej gehenny uległy zapomnieniu, "miasto liczne" stało się zupełnie inne, choć w miarę dokładnie je odbudowano. Gdańsk zaczął przypominać raczej nekropolię. I oto powrócił bezsensowny zdawałoby się spór o to, które miasto należy uznać za stolicę Kaszub. W tej z natury rzeczy nierównej rywalizacji liczą się wszakże nie tylko słowa, chociaż nie brak tych, którzy gotowi są uznać miano stolicy za rodzaj szczególnej nobilitacji. Nic bardziej błędnego. Wszak sami krakowianie śpiewają "tylko nie przenoście nam stolicy do Krakowa".

Kto wie, może dziś świętej pamięci Maryla Wolska, pisząc o rywalizacji siedmiu miast tego regionu o miano głowy Kaszub, wcale na miejscu pierwszym nie wymieniłaby Gdańska. Wszak miarą wielkości każdego z nich nie jest ich wielkość, lecz wiele innych niepowtarzalnych walorów - ot, choćby mądrość ich mieszkańców tudzież wierność maksymie mówiącej o zgodzie, która buduje, oraz o sporach, które rujnują. Jednak na razie przebiegły Smętek zaciera ręce, czekając na to, co też się wydarzy.

Zamiast kropki

Zdarza się niektórym badaczom kaszubszczyzny twierdzić, że godne zaakceptowania są jedynie te treści kulturowe, które zaznaczyły swoją obecność w mniej lub bardziej odległej przeszłości. Liczy się dla nich tylko tradycja zastana, a niektóre efekty jej ewoluowania w naszych czasach są czymś wtórnym, by nie rzec sztucznym. Można by ich nawet nazwać konserwatystami, tyle że oni po prostu zamiast wykazać choćby chęć zrozumienia złożonej historii naszych czasów, uciekają się do o wiele lepiej im znanej przeszłości. Doskonale więc się czują w skansenie kulturowym i nie dopuszczają do głosu współczesnych wcieleń dawnych przekazów.

Świetnym przykładem wydaje się w tym miejscu tak zwany baśniokrąg gdański. Ten zaś, podobnie jak podania, baśnie, legendy i przekazy z Kaszub, zawsze dowodził, że nie jest księgą raz na zawsze zamkniętą, lecz swoistym tworem potrafiącym się doskonale rozwijać w kolejnych epokach, a nasze czasy potrafią mu dostarczać tematyki, o której nawet się nie śniło ludziom średniowiecza czy też późniejszych okresów, na czasach tuż powojennych kończąc.

Oczywiście, że tematyki współczesnej jest jak na lekarstwo w tekstach folklorystycznych zgromadzonych przez dawnych ludoznawców XIX i XX wieku. Wtedy jednak obowiązywały zupełnie inne kanony. Aczkolwiek całkowicie wyimaginowana przez Jadwigę Łuszczewską postać panienki z okienka tak mocno od czasu powstania tej powieści (druga połowa XIX wieku) wrosła w polską tradycję tego miasta, że dziś czytelnicy jednoznacznie kojarzą tę postać literacką z powieści Deotymy właśnie z Gdańskiem. I choć nie znajdziemy we wcześniejszych zbiorkach tutejszych podań ani słowa o jasnowłosej "bursztynowej panience", to przecież właśnie ona - jako jedyna z literackich bohaterek - doczekała się swoistego, bo poruszającego się pomnika w samym sercu miasta.

Do zasadniczych celów, jakie dawni pisarze wyznaczali lokalnym podaniom, często zasłyszanym już w dzieciństwie, należał swoisty dydaktyzm. Zarówno pisarze niemieckojęzyczni, Polacy, jak i Kaszubi pragnęli przekazywać młodym rodzaj przetworzonej wiedzy o pochodzeniu nazw miejscowych, "imionach" ulic oraz placów. O pomnikach, symbolach i budowlach z ich bogatym wyposażeniem. Wreszcie na temat osobliwości, które same sobą podpowiadały treści przekazywane światu.
Gdańsk od początku swego istnienia był skupiskiem małych ojczyzn. Zatem współżyjące tu ze sobą odrębności, chcąc zachować własną tożsamość, musiały dbać o to, co się zawiera w sformułowaniu "patriotyzm lokalny". Nie mogło tu oczywiście zabraknąć również tematyki kaszubsko-pomorskiej. Dał już temu wyraz Florian Ceynowa. Dopatrywał się jakże ważnego symbolu tam, gdzie de facto go nie było. Mam na myśli jego słowa o zdobieniu Wysokiej Bramy (Wyżynnej), gdzie widział godło Polski - orła herbowego, którego pierś miał zdobić pomorski gryf.

"Nie ma Kaszub bez Gdańska" - chciałoby się strawestować słowa Hieronima Derdowskiego. Wprawdzie pierwszy poeta kaszubski potraktował gród nad Motławą trochę po macoszemu, jednakże inni wypełnili tę lukę. Dość wspomnieć o takich pisarzach jak ks. Bernard Sychta, ks. Władysław Łęga, Franciszek Sędzicki, Leon Roppel czy Lech Bądkowski.

Po nich przyszli inni i przejęli powinność przybliżania treści, których przybywa z dekady na dekadę. Baśniowość "miasta ludnego" - jakby powiedziała Maryla Wolska - na szczęście jest tak bardzo sugestywna, że nie sposób jej pominąć. Mylą się więc ci, którzy wróżą rychłą śmierć gatunkom takim jak legenda czy podanie. Ostatnie słowo zapewne nigdy tu nie padnie, a więc dajmy sobie na razie spokój z tyleż interpunkcyjną co symboliczną kropką.
Skróty i tytuł pochodzą od redakcji.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki