Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepotrzebnie straszymy łupkowych inwestorów

Janusz Steinhoff
Z dr. Januszem Steinhoffem, wicepremierem w rządzie Jerzego Buzka, rozmawia Kazimierz Netka

Ostatnio rozgorzała dyskusja na temat potrzeby stworzenia nowego resortu: energetyki. Jak Pan ocenia te propozycje?
Krytycznie. Nie jest to dobry pomysł, by funkcje właścicielskie łączyć z funkcjami regulacyjnymi, czyli tworzyć ministerstwo energetyki. Zauważam natomiast, że potrzebna jest zdecydowanie większa koordynacja w odnoszeniu się administracji do elektroenergetyki. Potrzeba też większej dynamiki w przygotowywaniu ustaw na przykład tzw. trójpaku. Brak stabilności przepisów przynosi negatywne konsekwencje. Zapowiedź opodatkowania i jednoczenie brak ustawy dotyczącej gazu łupkowego spowodowały wstrzymanie w Polsce inwestycji. Ta niepewność regulacyjna sprawia, że obserwujemy większą wstrzemięźliwość zagranicznych inwestorów w łupkach. Jestem natomiast pod wrażeniem tego, co mówił podczas Ogólnopolskiego Szczytu Energetycznego w Gdańsku Jan Lityński, przedstawiciel Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, że nie fiskalizm, ale kreowanie rozwoju gospodarki sprzyjać będzie inwestycjom. To bardzo ważne stwierdzenie naszego prezydenta. Będę je powtarzał, bo taka filozofia powinna przyświecać administracji państwowej.

Miało być w Polsce łupkowe eldorado...
Polski rząd zrobił wiele, by rozpoczęły się poszukiwania złóż gazu w łupkach i ich rozpoznanie. Wydano ponad setkę koncesji. Niestety, potem rozpoczęła się szaleńcza dyskusja na temat opodatkowania działalności, która to działalność, czyli wydobycie gazu z łupków, jeszcze nie ma miejsca. Na razie firmy zagraniczne i polskie inwestują potężne pieniądze, bo wydatki przy rozwijaniu tego rodzaju biznesu są bardzo duże. Państwo zaś straszy ich opodatkowaniem. To sygnał dla inwestorów, że niepewność regulacyjna jest w Polsce bardzo duża. Rząd jak najszybciej powinien stworzyć ustawę o opodatkowaniu wydobycia węglowodorów, ustawę w takim kształcie, który zachęci do realizacji projektów. Teraz efekt jest taki, że nastąpiło wstrzymanie wielu inwestycji.

Czy to znaczy, że rząd działa opieszale, zbyt wolno?
Zdecydowanie opieszale. Nad każdą ustawą jest czas dyskusji i decyzji, ale nie można trzy lata dyskutować o takim czy innym zapisie. Wiele tracimy, jako państwo, przez brak stosownych regulacji.

A może potrzebny jest pełnomocnik rządu do spraw gazu łupkowego?
Absolutnie nie jest potrzebny, niczego nie załatwi. Polskie prawo przypisuje odpowiedzialność ministrom, a nie pełnomocnikom. Pełnomocnik może jedynie koordynować działania, ale nie posiada żadnych kompetencji. Doświadczenie uczy, że powoływanie pełnomocników nie ma żadnego znaczenia, jeżeli nie są oni osadzeni w ministerstwie i nie posiadają realnej władzy.

Tymczasem sprawa polskiego gazu jest rozgrywana za granicą, na przykład w Rosji. Podpisanie memorandum wywołało polityczną burzę.
Z niewiele znaczącego dokumentu Putin postanowił zrobić wydarzenie polityczne. Po stronie naszej administracji zapanował bałagan. Nie wypracowano odpowiednio szybko stanowiska rządu, nie przedłożono tego stanowiska prezesowi Rady Ministrów, by mógł się poczuć komfortowo. Wykorzystała to Rosja. Po naszej stronie był chaos, a po rosyjskiej - dobrze rozegrana akcja o politycznym charakterze.

A może nie opłaci się gazu w Polsce wydobywać? Jego cena może znacznie spaść, jeżeli się okaże, że łatwo go będzie z łupków wydobywać. Okazuje się, że złoża takie posiada wiele państw w Europie i nie tylko.
Na razie wydajemy pieniądze. Jeden otwór poszukiwawczy kosztuje około 18 milionów dolarów. Może się okazać, że wydobycie będzie nieuzasadnione ekonomicznie, że są problemy techniczne ze szczelinowaniem. To jedna wielka niewiadoma. Tym bardziej w momencie, gdy duże pieniądze skierowane są na prace poszukiwawcze i rozpoznawcze, straszenie inwestorów nadmiernym podatkiem jest absurdem. Państwo powinno powiedzieć ustami swych przedstawicieli, że zamiarem rządu jest stworzenie inwestorom jak najlepszych warunków. Inwestorzy zdecydowanie źle odebrali projekty zaprezentowanej im ustawy o opodatkowaniu węglowodorów. Tej ustawy nie ma, kształt ostateczny jest nieznany. To powoduje niepewność na rynku, z konsekwencjami wstrzymania inwestycji.

Może nie opłaci się budować elektrowni jądrowej, jeżeli się okaże, że gazu łupkowego będziemy mieli dużo i warto będzie budować elektrownie gazowe. Nie warto poczekać na ostateczne rozpoznanie z podejmowaniem ostatecznej decyzji w sprawie budowy elektrowni jądrowej?
Osobiście uważam, że rząd racjonalnie postąpił, wpisując do polityki energetycznej budowę elektrowni jądrowej. W ramach dywersyfikacji nośników energii jest to racjonalne działanie. Teraz trzeba pracować nad tym, by stworzyć narzędzia, które umożliwią konsorcjum czy PGE budowę tej elektrowni. Koszty inwestycyjne w przypadku elektrowni jądrowej są bardzo wysokie. Wynoszą około czterech milionów euro na jeden megawat mocy. W przypadku elektrowni gazowej jest to poniżej jednego miliona euro na jeden megawat. Żadna polska spółka nie jest w stanie, bez narzędzi wsparcia, zrealizować takiego projektu. Trzeba mieć tę świadomość, trzeba się zastanawiać nad sposobami wsparcia umożliwiającymi budowę elektrowni jądrowej.

Jak Pan ocenia plany zlikwidowania spółki, która została stworzona przez PGE specjalnie do budowy elektrowni jądrowej?
Nie potrafię tego zinterpretować. Gdyby z rachunku ekonomicznego wynikało, że dzięki temu koszty finansowania spadną, czyli zostaną zredukowane poprzez włączenie tej spółki do całości - byłoby to racjonalne. Mam nadzieję, że nie jest to sygnał, że PGE zamierza się wycofać z budowy.
Niestety, mamy do czynienia z niewystarczającym porządkiem w przestrzeni budowy strategii, taktyki, pracy wykonawczej. Trwają niekończące się dyskusje o kształcie ustaw.Niepewność w tak kosztownych inwestycjach jak energetyka jest niesamowicie duża. Z drugiej strony mamy do czynienia z infrastrukturą gazową. Gaz System planuje wiele połączeń transgranicznych, to wpisuje się w budowę konkurencyjnego rynku gazu.

Ciągle brakuje wydajnych, nowoczesnych linii przesyłowych. Jeżeli one nie powstaną, zbudowanie elektrowni niewiele zmieni. Bezpieczeństwo energetyczne w Pomorskiem ciągle będzie niewystarczające. Kto powinien zadbać o podłączenia elektrowni do sieci?
Inwestycje tego rodzaju podejmuje spółka państwowa PSE Operator. Jest bowiem powinnością państwa dbać o infrastrukturę. Natomiast to nie państwo będzie decydowało, czy zbudować elektrownię, czy nie. Ono musi stwarzać warunki do inwestycji, a jednym z tych warunków jest dobrze funkcjonująca infrastruktura. Kolej może być tego przykładem: żaden przewoźnik nie będzie jeździł szybciej po torach, które tego nie umożliwią. Pamiętam, że w 1989 roku z Warszawy do Gdańska jechałem 3 godziny 20 minut. Teraz jest znacznie gorzej. To można przełożyć na doświadczenia energetyczne. Bez znaczącej poprawy możliwości przesyłu energii niewiele się zmieni na lepsze, nawet jeżeli powstaną elektrownie na gaz z łupków czy jądrowa.
Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Kazimierz Netka
[email protected]

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano
od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki