Bronisław Andrys z Trzebielina nie jest typem niepełnosprawnego, który wie w jakie drzwi zastukać, by otrzymać pomoc. Ma amputowane dwie nogi. Pierwszą w lutym 2018 roku, a drugą w czerwcu 2019 roku. - Bez jednej to jeszcze dawałem radę. Chodziłem o kuli i miałem protezę. Teraz już sobie nie radzę – przyznaje pan Bronisław, który trzy razy w tygodniu musi jechać na dializę.
Przez pół roku jakoś udawało się znieść pana Bronka z wózkiem do karetki. Mieszka w budynku czterorodzinnym na parterze. Do pokonania jest siedem stopni na klatce schodowej i trzy przy drzwiach wejściowych. W sumie 10. I tak trzy razy w tygodniu – na dół i do góry.
- Pomagał mi sąsiad z góry i kierowca karetki. Z wózkiem ważę około 120 kilogramów. Każdemu wysiadłby kręgosłup od dźwigania takiego ciężaru – przyznaje mieszkaniec Trzebielina i dodaje, że po pewnym czasie musiało przyjeżdżać po niego dwóch kierowców karetki. Nie było bowiem komu go znosić.
- Ja jestem po udarze. Zresztą gdzie ja bym tam go dźwignęła – mówi Irena Andrys, żona pana Bronka.
Poprosili o pomoc
Mijały kolejne tygodnie. W końcu rodzina, po raz pierwszy w życiu, postanowiła poprosić o pomoc w sfinansowaniu windy. Balkon jest, choć wymaga naprawy. - Pod koniec ubiegłego roku (2019 r. - przyp. red.) zadzwoniłem do Powiatowego Centrum Pomocy w Bytowie, żeby mi powiedzieli, jak złożyć wniosek. Usłyszałem, że nie ma nawet sensu, bo oni już nie mają pieniędzy. Kazali składać na początku roku następnego. Zadzwoniłem znowu. I po raz kolejny usłyszałem, że na początku roku nie mają pieniędzy – mówi pan Bronisław.
Czas uciekał. Było ogromne ryzyko, że pewnego dnia Andrys w ogóle nie dojedzie na dializy, bo nie będzie szans na zniesienie go z mieszkania do karetki. - W końcu wniosek o dofinansowanie windy napisałem 3 marca. Ale nie mogłem czekać na odpowiedź. Musieliśmy działać. Kolega pomógł mi skonstruować prowizoryczną windę. I działa. Jest jeszcze mnóstwo rzeczy do poprawki, ale nikt już nie musi mnie znosić – zaznacza mieszkaniec Trzebielina. O pomoc w dofinansowaniu windy, jakiegokolwiek dofinansowania, starał się po raz pierwszy.
- Pewnego dnia byłem na dializach. Przyjechały jakieś dwie panie w sprawie wniosku. Obejrzały z zewnątrz balkon z windą, coś zapisały i pojechały. Tylko żona była w domu. To do kogo one przyjechały? - mówi rozżalony pan Bronek.
Droga jak na Golgotę
Pokazał nam, w jaki sposób, z pomocą prowizorycznej windy, wydostaje się z mieszkania. Drzwi balkonowe są bardzo wąskie. Z trudem mieści się w nich wózek. Jest wysoki próg. Rodzina podkłada deski, żeby można było przejechać wózkiem. Balkon jest tak maleńki, że trzeba się nieźle namęczyć, żeby zrobić na nim zwrot o 90 stopni. Kiedy w końcu się to udaje, pan Bronek zmęczony od wysiłku, dociera do podestu podnośnika. Wjeżdża. Zamyka za sobą sprytne zapadki, żeby nie wypaść. Zjeżdża w dół. Hałas jest potworny, bo prowizoryczna winda bazuje na silniku elektrycznym, który napędza długą śrubę. Kiedy pan Bronek dociera na dół, są kolejne przeszkody. Musi zjechać wózkiem po rynienkach. Różnica poziomów jest duża, przez co jest stromo. Ktoś musi z tyłu trzymać wózek. Kolejny problem to wyjazd spod bloku. Utwardzony polbrukiem jest tylko kawałek terenu.
Po wizycie w Trzebielinie urzędniczek z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Bytowie, Andrys otrzymał odmowę dofinansowania windy.
- Przepisy są jasne. Nie możemy przyznawać dofinansowania na coś, co jest wykonane – kwituje Dorota Strzyżewska, kierownik Działu Rehabilitacji Społecznej Osób Niepełnosprawnych w PCPR-ze.
Twierdzi też, że nie można było przyznać dofinansowania np. na zlikwidowanie progu przy drzwiach balkonowych lub naprawienie samego balkonu. - Jeśli wniosek był złożony na dofinansowanie windy, nie możemy przyznawać pieniędzy na co innego. Nie możemy sugerować, by zmienić wniosek. To osoba wnioskująca o dofinansowanie precyzuje czego potrzebuje – dodaje Strzyżewska i przyznaje, że ze względu na pandemie koronawirusa pierwsze wnioski rozpatrywane były dopiero na początku czerwca.
- Pierwszy raz poprosiliśmy o pomoc. Do tej pory radziliśmy sobie z pomocą rodziny, znajomych i dobrych ludzi. Niby nasz rząd tyle zrobił dla niepełnosprawnych. To ja się pytam, dla kogo? - dodaje Irena Andrys, a wnuczka Katarzyna, która pomaga dziadkom dodaje: - Ja się tylko boję, że dziadek spadnie kiedyś z tego balkonu...
Czy Polacy boją się Legionelli?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?