Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemieckie wysiedlenia: Jak naukowcy Hitlera oczyszczali Europę ze Słowian i Żydów?

Marek Adamkowicz
Pierwszymi ofiarami niemieckich wysiedleń stali się mieszkańcy Pomorza i Wielkopolski
Pierwszymi ofiarami niemieckich wysiedleń stali się mieszkańcy Pomorza i Wielkopolski Materiały prasowe
Konrad Meyer, Heinrich Wiepking-Jürgensmann, Herbert Morgen - nazwiska, które mówią niewiele. Co najwyżej mogą się kojarzyć z niemiecką nauką. Pierwszy był profesorem agronomii, pozostali zajmowali się ekonomiką rolnictwa i architekturą krajobrazu. Ale to właśnie oni i im podobni opracowali Generalny Plan Wschodni, projekt, za którym kryły się deportacje i ludobójstwo na niewyobrażalną skalę - pisze Marek Adamkowicz

Zbrodnie popełnione przez Niemców w czasie II wojny światowej przerażają okrucieństwem. Niewyobrażalna jest ich skala, ale równie trudno pojąć, że wypędzenia i masowe mordy zostały starannie zaplanowane - przez naukowców. Wprawdzie to nie oni stawiali szubienice, pociągali za cyngiel i odkręcali gaz w komorach, ale to oni znaleźli "naukowe" uzasadnienie m.in. dla wysiedleń i ludobójstwa.

Weimarskie rozczarowanie

Symbolem zbrodni zza biurka jest memoriał znany jako Generalny Plan Wschodni (GPW). Szefowi policji III Rzeszy Heinrichowi Himmlerowi gotowy projekt przedłożono w 1942 r. Przewidywał on "zagospodarowanie" podbitych terenów w taki sposób, aby zapewnić Niemcom tzw. przestrzeń życiową (niem. Lebensraum). Realizacja wiązała się z eksterminacją lub deportacją ludności, którą hitlerowcy uznali za element niepożądany.

- Podwaliny Generalnego Planu Wschodniego pojawiły się tuż po I wojnie światowej - mówi prof. Isabel Heinemann z Uniwersytetu Westfalskiego w Münster. - Niemcy nie mogli się pogodzić z postanowieniami traktatu wersalskiego i utratą ziem na Wschodzie. Szukali więc naukowego uzasadnienia dla swoich praw do tego obszaru.

Wśród przesłanek, które miały przemawiać za przeprowadzeniem niemieckiej akcji osadniczej, m.in. na terenie Polski, była, obok względów historycznych, także rzekoma nierówność ras. Zgodnie z tą teorią Niemcy stawiali się ponad Słowianami czy Żydami.

- Badania rasowe analizowały związek między rasą a przestrzenią życiową - przypomina prof. Heinemann. - Według niektórych niemieckich uczonych, za wyższością rasy nordyckiej miał przemawiać sam wygląd zewnętrzny oraz wartości intelektualno-duchowe i kulturowe.

Wspieraniem tego rodzaju badań zajmowała się m.in. Niemiecka Wspólnota Badawcza (Deutche Forschungs-gemeischaft, DFG). W gestii utworzonej w 1920 r. organizacji leżało inspirowanie i finansowanie projektów naukowych. Wiele z nich było prowadzonych z perspektywy volkistowskiej (od niem. Volk - lud).

Volkizm zakładał m.in., że dusza człowieka jest częścią większej duszy ludu, a ta - duszy świata. Dusza ludu jest z kolei kształtowana przez krajobraz i inne czynniki zewnętrzne. Stąd rozważania niemieckich naukowców na temat zagospodarowania ziem wschodnich miały charakter interdyscyplinarny. Brali w nich udział historycy, geografowie, demografowie, architekci krajobrazu. Docelowo chodziło o stworzenie obszaru jednorodnego pod względem kulturowym i etnicznym.

Koncepcje volkistowskie znane były od końca XIX w. Ich rozkwit nastąpił w czasach Cesarstwa Niemieckiego, zaś realizacja nadeszła wraz z wybuchem II wojny światowej.

Słudzy Hitlera

- Niemiecka Wspólnota Badawcza zaczynała działalność w czasach Republiki Weimarskiej, ale nie miała problemów z zaakceptowaniem dyktatury Hitlera - uważa prof. Heinemann. - Wielu uczonych stało się orędownikami reżimu, szukało uznania władz.

Powody tych starań były banalne. Życzliwość hitlerowskich decydentów umożliwiała karierę, łatwiej też było o pieniądze na badania. Zaangażowania ludzi nauki w projekt etnicznej przebudowy Europy nie można jednak tłumaczyć zwykłym konformizmem. Działali oni również z pobudek ideowych.

- Naukowcy wierzyli w to, co robią - przyznaje prof. Heinemann. - Zdawali sobie też sprawę z konsekwencji, jakie przyniesie realizacja ich planów.
Kluczową postacią w stworzeniu GPW, który zresztą obejmował kilka wariantów, był Konrad Meyer, profesor agronomii. W 1939 r. Himmler powołał go na stanowisko kierownika Głównego Wydziału Planowania i Ziemi w Komisariacie Rzeszy ds. Umacniania Niemczyzny, przy czym zaznaczyć należy, że nie była to jedyna instytucja zaangażowana w przygotowanie zbrodniczych planów. Udział w ich sporządzeniu miały również: Główny Urząd Rasy i Osadnictwa SS, Ministerstwo Okupowanych Ziem Wschodnich, Biuro Planowania Przestrzennego oraz Instytut Rolnictwa i Polityki Rolnej uniwersytetu w Berlinie, w którym pracował Meyer.

Wybór Konrada Meyera na architekta wielkiego planu nie był przypadkowy. Meyer był esesmanem, doszedł do stopnia SS-Oberführera w Allgemeine SS. Jego pozycję definiowało też m.in. kierowanie pracami Komisji Osadniczej w Centralnym Sztabie Planistycznym Ministerstwa Okupowanych Ziem Rzeszy i sekcji Nauki Rolne i Biologia Ogólna w Radzie ds. Badań Naukowych Rzeszy. Ponadto był członkiem Pruskiej Akademii Nauk i Rady Chłopów Rzeszy.

Ćwiczenia z wysiedleń

Koncepcje dotyczące umacniania niemczyzny na Wschodzie zaczęto wprowadzać w życie tuż po podbiciu Polski w 1939 r. W przemówieniu na forum Reichstagu z 6 października tegoż roku Hitler zapowiedział wprowadzenie nowego ładu etnicznego w Europie. Realizację zadania powierzono Himmlerowi.

- W pierwszej kolejności nowe porządki objęły ziemie wcielone do Rzeszy - zauważa prof. Heinemann.

Były to przedwojenne województwa: górnośląskie, pomorskie i poznańskie oraz częściowo województwa: łódzkie, kieleckie, krakowskie, warszawskie i powiat Suwałki. Na obszarze obejmującym 91 974 km kw. władze niemieckie wprowadziły nowy podział administracyjny.

W ślad za inkorporacją rozpoczęła się akcja osiedlania Niemców. Wcześniej zrobiono dla nich miejsce, wysiedlając bądź mordując Polaków i Żydów. Doświadczyła tego chociażby Gdynia, powiaty kaszubskie czy Wyżyny Gdańskie na terenie dawnego Wolnego Miasta Gdańska.

- Deportacje były przeprowadzane przed powstaniem Generalnego Planu Wschodniego, ale stała za nimi ta sama filozofia, która potem została ujęta w planie - mówi Jan Daniluk, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku. - W miarę wojennych sukcesów niemieckie koncepcje radykalizowały się, by doprowadzić do sytuacji, gdzie eksterminacja na masową skalę stała się normą.

Według współczesnych niemieckich badaczy zajmujących się tematyką wysiedleń, w latach 1940-1944 na ziemiach wcielonych do Rzeszy, tj. w Prusach Zachodnich, Kraju Warty i na Górnym Śląsku, osiedlono 700 tys. Niemców. Aby zrobić dla nich miejsce, wypędzono ok. 800 tys. Polaków, zaś na roboty przymusowe wywieziono 1,7 mln. Do tego dodać należy 20-50 tys. dzieci, które przeznaczono do zniemczenia.

Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej

W kontekst nowego "zagospodarowania" podbitych terenów wpisuje się tzw. ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej. Za tym eufemistycznym określeniem kryło się ludobójstwo Żydów przeprowadzone na skalę przemysłową.

Decyzja w tej sprawie zapadła podczas konferencji w Wannsee, jaka odbyła się 20 stycznia 1942 r.
- Holocaust wpisywał się w logikę Generalnego Planu Wschodniego - oceniają polscy i niemieccy badacze. - Ludobójstwo wiązało się z powszechnym rabunkiem. Sprawcy przywłaszczali sobie meble, a nawet ubrania swoich ofiar. Część łupów trafiała do niemieckich przesiedleńców.
W oficjalnych dokumentach nie było oczywiście mowy o ludobójstwie. Używano takich zwrotów jak "przesiedlenie" czy "migracja". Tylko w domyśle pozostawało, że "wyjazd" oznacza śmierć w obozie koncentracyjnym. Podobnym eufemizmem były twierdzenia o obszarach "wolnych od Żydów", bez wyjaśnienia, co się z nimi stało, choć dla architektów zbrodni jasne było, że Żydzi trafili do gett, a stamtąd do komór gazowych. Tysiące zgładziły na miejscu Einsatzgruppen.

Bez odpowiedzialności

Meyer i jego współpracownicy odpowiedzialni za plany przesiedleńcze, m.in. profesor ekonomiki rolnictwa Herbert Morgen czy ekspert w dziedzinie krajobrazu na Wschodzie Heinrich Wiepking-Jurgensmann, nie ponieśli odpowiedzialności za zbrodnicze plany. Zazwyczaj tłumaczyli się, że ich koncepcje miały charakter czysto teoretyczny.

Po wojnie dostawali pieniądze na kontynuacje swoich prac. Przykładowo, w 1958 r. DFG przyznała Meyerowi, wówczas już profesorowi w Hanowerze, środki na projekt badawczy pn. "Zmiana użytkowania ziemi i przemiany społeczno-przestrzennej struktury rozrastającego się wielkiego miasta".

- Przez kilkadziesiąt lat obowiązywała w Republice Federalnej Niemiec opinia, że plany przesiedleń były apolitycznymi badaniami podstawowymi - przypomina dr Guido Lammers z Niemieckiej Wspólnoty Badawczej. - Obecnie są one ocenianie zupełnie inaczej.

Wystawa o wysiedleniach

Więcej o niemieckiej polityce wysiedleń i jej twórcach można się dowiedzieć na wystawie "Nauka. Planowanie. Wypędzenia. Generalny Plan Wschodni narodowych socjalistów" w Muzeum Miasta Gdyni, ul. Zawiszy Czarnego 1. Wstęp bezpłatny od wtorku do niedzieli w godz. 10-17, do 4 października.
Ekspozycja została przygotowana przez Niemiecką Wspólnotę Badawczą w ramach rozliczania się z własną przeszłością. Była pokazywana w 20 miejscach w Niemczech, zaś w Polsce prezentowano ją w Warszawie, Lublinie, Poznaniu i Wrocławiu. Gdynia jest ostatnim miastem w naszym kraju, gdzie można ją zobaczyć.

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki