Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niech Lechia Gdańsk gra o szacunek kibiców

Adam Mauks
Przemysław Świderski
Nowy sezon oznacza nowe oczekiwania. Tak jest w Gdańsku od lat, tak jest też w innych miastach i klubach niemal na całym świecie. A zwłaszcza tam, gdzie klub ma wielu kibiców, podobnie jak w Gdańsku. W piątek startuje kolejny sezon piłkarskiej T-Mobile Ekstraklasy, a biało-zieloni uznawani są, przynajmniej teoretycznie, za trzecią siłę w tej klasie rozgrywek, po Legii Warszawa i Lechu Poznań.

Gdyby taka była kolejność na mecie nadchodzącego sezonu, pewnie większość kibiców Lechii nie po-gniewałaby się na takie rozstrzygnięcie. To dałoby gdańskiemu klubowi i kibicom szansę przeżycia pucharowej przygody, której smaku młodsi sympatycy biało-zielonych nie znają. Na ten sukces w Gdańsku czeka się od 1983 roku. Do nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharów Lechia dostała się za sprawą wywalczenia Pucharu Polski, czyli największego sukcesu w historii klubu. Trzecie miejsce z 1956 roku pamiętają już tylko najstarsi kibice Lechii. Czas, by kolejne pokolenia poznały, co znaczy sukces. Choć to jest pojęcie bardzo względne, to w przypadku Lechii dość wymierne - miejsce na podium. \

Nie warto dzielić skóry na niedźwiedziu

Niektórzy widzą w Lechii mistrza Polski, ale to oczywiste, że po takich zakupach i dużym, choć bliżej nieokreślonym, finansowym zapleczu, część kibiców wpadła w euforię. Stara piłkarska prawda, do bólu banalna, mówi, że nazwiska nie grają. I to warto pamiętać, licząc niezdobyte jeszcze punkty Lechii na rywalach. Oni też będą chcieli udowodnić, że potrafią pokonać mocną na papierze Lechię. Teraz tylko od gdańszczan zależy, czy będą oni silni nie tylko w przedsezonowych prognozach, ale także na boisku. O tym mówi w wywiadzie z "Dziennikiem Bałtyckim" nowy portugalski szkoleniowiec drużyny Joaquim Machado.

Lechia ma argumenty, by być silna. I nie chodzi tu tylko o piłkarskie nazwiska, które w wielu przypadkach nie budzą przesadnego respektu. Większość z tych piłkarzy, którzy do Lechii przyszli, właśnie tu, w Gdańsku, na PGE Arenie będzie mogła pokazać, na co ich stać i czy warto było wydać na nich prawie 8 milionów złotych. W dzisiejszym sporcie sukces kosztuje, to też banalna prawda, o której - miejmy nadzieję - będziemy mogli przekonać się na koniec sezonu 2014/15. Nowi właściciele Lechii nie będą chcieli jednak zbyt długo czekać na to, by się o tym przekonać. Lechia jest na sukces skazana, choć nie wszyscy twierdzą, że kolejność na mecie jest już ustalona. I bardzo dobrze, bo wtedy rywalizacja nie miałaby sensu. Kasa wcale nie musi zadecydować o tym, czy Lechia zdobędzie medal. Jest jednak tym elementem przedsezonowych spekulacji, który nakazuje upatrywać w gdańskiej drużynie jednego z faworytów do zwycięstwa. To rzecz jasna tworzy presję, z którą jednak zawodowi piłkarze, trener, działacze i właściciele muszą dawać sobie radę.

Jasna wizja trenera Machado to podstawa

Nie ma w polskiej ekstraklasie drugiej takiej drużyny, a właściwie klubu, który przeszedł tylu zmian w tak krótkim czasie. O tym, czy rewolucja w Lechii przyniesie efekty i jak szybko - jeśli w ogóle to nastąpi - przekonamy się pod koniec sezonu. Oby kluczową rolę w postawie drużyny odgrywał trener Machado, który wydaje się mieć jasną wizję gry biało-zielonych. Ta jest o tyle obiecująca, że jest zgodna z tym, co deklarował i wprowadzał poprzedni szkoleniowiec Lechii Ricardo Moniz.

W Gdańsku jest coś więcej niż kasa

Kibice czekają na Lechię grającą ofensywny i widowiskowy futbol, w przeciwnym razie nie uda się nawet w jednej trzeciej zapełnić trybun PGE Areny, a to wydaje się w tej chwili jednym z priorytetów nie tylko władz klubu, ale także miasta oraz sponsorów.

Nowe nazwiska piłkarzy i trenera na pewno będą magnesem dla kibiców. Na ile wzmacniającym swą siłę pokażą wyniki Lechii oraz styl gry w pierwszych kilku kolejkach ligi. Na PGE Arenie drużyna "Quima" Machado rozegra do końca roku dziewięć ligowych spotkań. Nie ma wśród drużyn, które przyjadą do Gdańska, takich, których Lechia nie potrafiłaby pokonać, zresztą podobnie rzecz ma się z wyjazdowymi rywalami biało-zielonych. Lechia ma - jak na polskie realia - olbrzymi potencjał, który grzechem byłoby nie wykorzystać. Ten potencjał powinien drzemać przede wszystkim w głowach piłkarzy. W większości młodych, czyli takich, którym powinno się chcieć wygrywać na boisku dla kibiców, o względy których bardzo mocno zabiegają w swoich wypowiedziach. Kibice i dziennikarze wybaczą im, jeśli nie będą mieli nic ciekawego do powiedzenia, ale na pewno nie wybaczą odpuszczania rywalowi, walki o miejsce w składzie, uczestniczenia w tym, co ma stworzyć siłę tej drużyny. Ci piłkarze muszą udowodnić, że nie są tylko grupą ludzi do wynajęcia, która zebrała się teraz w Gdańsku, bo tu są pieniądze do zarobienia. Oprócz finansowych premii w Gdańsku jest do zdobycia coś znacznie ważniejszego niż kasa. To szacunek i oddanie kibiców czekających od ponad trzydziestu lat na sukces piłkarskiej Lechii.

Szukasz więcej sportowych emocji?


POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki