Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niech każdy usłyszy o testamencie Krystyny Chojnackiej

Dorota Abramowicz, Janina Stefanowska
Śmierć pani Krystyny wstrząsnęła nie tylko mieszkańcami Kartuz
Śmierć pani Krystyny wstrząsnęła nie tylko mieszkańcami Kartuz Archiwum rodzinne
Samobójstw z przyczyn ekonomicznych jest coraz więcej. Jednak dopiero śmierć Krystyny Chojnackiej odbiła się szerokim echem w kraju. Na osobiste życzenie zmarłej.

Upalny czwartek, 22 maja. Jarosław Chojnacki wracał z Gdańska do Kartuz. Po drodze miał zabrać Krystynę z działki znajomej. Nie odpowiadała na telefony, więc zadzwonił do koleżanki, poprosił o rozmowę z żoną.

- Nie było jej u mnie - odpowiedziała, zdziwiona.

Sparaliżował go strach. Nacisnął pedał gazu, z każdym kilometrem obawy narastały. Wbiegł do domu.

Znalazł ją w łazience. Wzięła tabletki, weszła do wanny z wodą. Na wszelki wypadek, jakby tabletki nie zadziałały, położyła na brzegu wanny suszarkę podłączoną do prądu. Do kabla przyczepiła kartkę dla męża, by najpierw - dla własnego bezpieczeństwa - wyjął wtyczkę z kontaktu.

- Była wspaniałą kobietą - mówi Jarosław Chojnacki. - Człowiek uznaje życie za największą wartość, ale czasem odnajduje takie wartości, dla których gotów jest się poświęcić. Tak jak ochotnik idzie na wojnę za ojczyznę, w której czekają jego żona i dzieci. Wartość ich życia jest dla niego wyższa od życia własnego. Moja żona uznała, że wartość polegająca na zwróceniu uwagi na brak sprawiedliwości w ojczyźnie jest ważniejsza od własnego życia.

Krystyna Chojnacka pozostawiła dwa listy - do dyrektora Izby Celnej w Gdyni i do męża. W pierwszym poinformowała, że "bezduszność i władcze, dominujące stanowisko urzędników zniszczyło moją firmę i życie". W drugim poprosiła męża, by nie rezygnował z dalszej walki i użył w niej pozostawionych listów.

Jarosław Chojnacki wypełnia ostatnią wolę żony. W ostatnich dwóch tygodniach zdjęcia Krystyny i opis trwającej 21 lat walki o zwrot podatku akcyzowego i utrzymanie firmy Cristine z Kartuz pojawiły się na łamach gazet, w internecie, programach telewizyjnych i radiowych.

Nazwali to nawalanką

Szczegółowe opisanie losów kartuskiej firmy to temat na książkę. Sprawa, którą już 17 razy zajmowały się sądy, dotyczy konieczności płacenia podatku akcyzowego za pakowanie gotowych, sprowadzanych z zagranicy kosmetyków. Taki podatek - dla producentów i importerów kosmetyków - wprowadzono w 1993 roku. Nie rozstrzygnięto jednak jasno kwestii, czy płacić go powinny także firmy zajmujące się konfekcjonowaniem pudrów, tuszów i szminek.

Urząd Skarbowy w Kartuzach najpierw stwierdził, że Chojnaccy płacić nie muszą, a potem - że muszą. Dwa lata później Naczelny Sąd Administracyjny wydał wyrok, że konfekcjonowanie kosmetyków nie jest działalnością wytwórczą i podatek akcyzowy jest nienależny.

- Odpowiedzią na ten wyrok było rozporządzenie Ministerstwa Finansów z 1996 roku o obciążeniu akcyzą naszej działalności - wspomina Chojnacki. - To sprzeczne z prawem, bo tylko ustawa sejmowa może stanowić o płaceniu podatków.

Od tamtej pory, jak kraj długi i szeroki, każda skarbówka na własną rękę decydowała - płacić czy nie płacić. Co dziwniejsze, na Pomorzu zwolniono z obowiązku akcyzy konkurentów kartuskiej firmy, nakazując równocześnie Chojnackim odprowadzanie podatku. Płacili z własnej kieszeni, nie podwyższając ceny kosmetyków.

Przed 11 laty tzw. podatkami pośrednimi przestały się zajmować urzędy skarbowe, a zaczęły izby celne. Jednak nawet kolejne wyroki i decyzja Trybunału Konstytucyjnego z 2010 roku w podobnej sprawie (nakazująca zwrot nadpłaty podatku akcyzowego z tytułu sprzedaży oleju opałowego na cele inne niż opałowe) nie doprowadziły do oddania Chojnackim 3 mln zł. W końcu kartuska firma zbankrutowała, a do drzwi zaczął pukać komornik.

- Nazywaliśmy to nawalanką , w której sprytne państwo ze sprytnymi urzędnikami robi wszystko, by postawić na swoim - mówi Chojnacki. Ta nawalanka zajęła całe nasze dorosłe życie. Żona tym żyła. Niczego nie zostawiała własnemu biegowi.

Stali się ekspertami od prawa podatkowego. Punktowali niechlujne przepisy, wręcz uczyli urzędników. Kiedy w 2006 roku minister Zyta Gilowska znowelizowała przepisy, zmieniając sposób rozliczania podatków, wysłali do Urzędu Celnego korektę. - Po co? - pytali urzędnicy, ale gdy resort finansów potwierdził, że Chojnaccy mają rację, poprosili pana Jarosława o pomoc. Spędził cały dzień w urzędzie na tłumaczeniu zawiłości podatkowych.

Kruszenie duszy

Krystyna zaczęła się kruszyć w 2008 roku. - Nie wytrzymała tej huśtawki, ciągłej walki - wzdycha mąż. - Pojawiła się depresja. Żona trafiła pod opiekę psychiatry.

W grudniu 2012 roku podjęła pierwszą próbę samobójczą. - Nienawidziła świąt - tłumaczy Chojnacki. - Urzędnicy specjalnie wysyłali nam decyzje tuż przed Bożym Narodzeniem i sylwestrem, wiedząc, że mamy tylko 14 dni na odpowiedź. Zdarzało się, że Nowy Rok spędzaliśmy nad papierami. To było trudne do wytrzymania.

Wtedy ją uratował. Wrócił do domu, zastał mieszkanie we krwi. Wzburzony, zadzwonił do dyrektora Izby Celnej, krzycząc, że odpowiada za tę krew. Dyrektor zawiadomił policję. Przyjechali, przyjęli informacje o próbie samobójczej, odjechali.

Dopiero niedawno, przeglądając po śmierci żony akta sprawy, Jarosław znalazł list, który Krystyna wysłała w grudniu 2012 roku do dyrektora Izby Celnej w Gdyni. "Bezduszność i władcze, dominujące stanowisko, jak to określiła sama p. dyrektor, urzędasów, zniszczyło moją firmę i życie (...) Mam nadzieję, że cena, jaką zapłacę, przekona Pana do podjęcia decyzji o zwrocie podatku, które zabrało nam Państwo". List zakończyła wierszem Emily Elizabeth Dickinson: "Nadzieja, pierzaste stworzenie, siedzi w duszy na grzędzie. Śpiewa piosenkę bez słów, i ciągle śpiewać będzie".

Po tamtej próbie Krystyna dwa razy trafiała do szpitala. Jarosław informował urzędy i sądy o zdrowiu żony, dołączając zaświadczenia lekarskie.

- Wiedzieli, jaki jest jej stan - mówi rozgoryczony. - A jednak w styczniu tego roku, po podjęciu kolejnej, niekorzystnej dla nas decyzji, ktoś zdecydował, by powiadomić o tym żonę... telefonicznie. Takie informacje powinny przychodzić listem poleconym, a nie być przekazywane przez telefon kobiecie, której życie było zagrożone! Żona nie miała w tamtej chwili nikogo przy sobie, byłem wówczas poza domem. Bardzo się zdenerwowałem.

Niebezpieczna kumulacja

Statystyki policyjne podają, że każdego roku co najmniej pół tysiąca osób w Polsce odbiera sobie życie z przyczyn ekonomicznych.
- To jest problem - potwierdza psychiatra dr med. Piotr Radziwiłłowicz z Kliniki Chorób Psychicznych i Zaburzeń Nerwicowych GUMed w Gdańsku. - Obserwujemy coraz więcej prób samobójczych i samobójstw z powodu ubóstwa, utraty pracy, braku bezpieczeństwa socjalnego i poczucia osamotnienia. Ludzie, którzy latami na przykład uczestniczą w przewlekających procesach sądowych, narażeni są na powtarzające się, kumulujące w czasie, pozornie drobne sytuacje stresowe lub traumatyczne, które się na siebie nakładają. Taka kumulacja jest dla naszej psychiki dużo gorsza od jednorazowego, poważnego stresu, związanego na przykład ze śmiercią bliskiej osoby. W tym ostatnim przypadku uruchamia się w nas naturalny mechanizm obronny.

Nasza psychika jednak z trudem sobie radzi, gdy gromadzą się w niej negatywne przeżycia przez dłuższy czas. Dochodzi do przewlekłego obniżenia nastroju, zaburzeń snu, poczucia rezygnacji, a nawet autoagresji. Kiedy taka osoba próbuje się zabić, to rolą lekarza jest ocena, czy niedoszły samobójca jest człowiekiem chorym, czy zwyczajnie - lub raczej nadzwyczajnie - zrozpaczonym.

- Trzeba obalić społeczny mit, że przyczyną każdego samobójstwa jest choroba lub zaburzenie psychiczne - tłumaczy dr Radziwiłłowicz. - My nazywamy to obecnie zaburzeniami adaptacyjnymi, choć kiedyś psychiatria stosowała określenie depresja reaktywna. Takim ludziom można pomóc, stosując odpowiednie podejście psychoterapeutyczne, a w wielu wypadkach - właściwie dobrane leki przeciwdepresyjne. Problem nie znika, ale można go zobaczyć w innym świetle. A to już dużo.

W ostatnim miesiącu życia pani Krystyna odzyskała na chwilę nadzieję dzięki Ruchowi Społecznemu Niepokonani.
- 13 maja Jarek Chojnacki jechał z nami na kongres do Warszawy - opowiada Janusz Hirsch, członek ruchu. - Znaliśmy się wcześniej. Był taki smutny, przybity, pierwszy raz był na kongresie. Jak przyjechał, jak zobaczył, jakie ludzie mają problemy, uwierzył, że razem jesteśmy w stanie coś zrobić. Wracając, rozmawialiśmy z panią Krystyną przez telefon. Ona potem dzwoniła do Łukasza [Gojke, pełnomocnik Niepokonanych 2012 - przyp. red.], i w piątek, i w poniedziałek. Jeszcze w środę rano była rozmowa - że wszystko jest OK. Ugotowała dzieciom obiad, wnuczki miały przyjechać na weekend, przygotowała spanie. Coś musiało w niej pęknąć. Albo dostała jakiś telefon, albo ktoś coś jej powiedział. Bo to przecież motorem napędowym w sprawie odszkodowań była ona.

Na 21 maja Wojewódzki Sąd Administracyjny wyznaczył kolejny termin posiedzenia w sprawie Chojnackich. Skarga małżeństwa została oddalona. Sąd powołał się na dawny wyrok, pomijając późniejsze, korzystne dla Chojnackich orzeczenia. Problem w tym, że sprawę przed wieloma laty i w 2014 roku prowadziła ta sama sędzina. A może to nie problem?

Chojnacki twierdzi, że takich różnych, nie do końca zrozumiałych zdarzeń, jest w ich historii więcej. Słyszę o znikających w urzędach dokumentach, o odwoływanych obietnicach i dziwnych dymisjach. Jest też wątek, o którym mąż Krystyny nie chce rozmawiać. To złożone jakiś czas temu przez małżeństwo doniesienie o próbie wyłudzenia od nich łapówki w zamian za korzystną decyzję urzędników. - W tej sprawie toczy się odrębne śledztwo - kwituje Chojnacki.

Budżet jest najważniejszy

Dawny dom, a jednocześnie siedziba firmy państwa Chojnackich w Kartuzach znajduje się przy ul. Zamkowej 12. Śmierć Krystyny Chojnackiej wstrząsnęła miastem. Niewiele osób wiedziało o dramacie rodziny.

- Pani Krystyna nigdy nie wspominała o problemach - opowiada właścicielka sklepu po sąsiedzku. - Jestem tu od 10 lat i to był dla mnie szok, gdy dowiedziałam się o śmierci pani Krystyny. I ona, i mąż przychodzili do sklepu, robili zakupy - jak wszyscy zwykli ludzie. Pani Krystyna zawsze się cieszyła, gdy miały przyjechać wnuczki, kupowała dla nich kolorowe gazety. Była uśmiechniętą, elegancką kobietą. Nigdy nie usłyszałam od niej słowa skargi, że coś idzie nie tak. Pogadała - tak ogólnie. Gdy spotykała znajomych, pytała, jak im idzie. Sama się nie żaliła. Był taki czas, że w firmie pracowano na dwie zmiany - widać było przychodzących pracowników. Ale co firma produkowała? Dowiadujemy się dziś z gazet, bo państwo Chojnaccy nie afiszowali się ani firmą, ani swoim życiem.

- Teraz ludzie opowiadają przeróżne rzeczy, ale co z tego jest prawdą? - dodaje właścicielka sklepu.- Lepiej, żeby zamilkli niż rozpowszechniali takie bzdury, które potem słychać w telewizji.

Sprawę samobójstwa wyjaśnia prokurator Anna Grzech z Prokuratury Rejonowej w Kartuzach. To śledztwo pod kątem zapisów art. 151 kodeksu karnego. Standardowo sprawdza, czy do tragicznej śmierci doszło nieumyślnie, czy za namową lub przy pomocy, która doprowadziłaby ofiarę do targnięcia się na własne życie.

- Mamy już opinię z sekcji zwłok, obecnie oczekujemy na opinię biegłych toksykologii - mówi prokurator. - To może potrwać około miesiąca.

Izba Celna wydała oświadczenie o "poruszeniu i zasmuceniu" śmiercią Chojnackiej i po komentarze wysłała do "odpowiednich organów"

Ministerstwo Finansów też postanowiło nie komentować sprawy. Powiadomiło jedynie, ze wysyła kontrolerów do Izby Celnej w Gdyni. - Nie robię sobie nadziei. Tajemnicą poliszynela jest, że IC realizuje wytyczne resortu finansów - Jarosław Chojnacki nie wierzy w efekty kontroli. - Budżet jest najważniejszy.

W ostatni weekend kartuska prokuratura odnotowała kolejne samobójstwo z przyczyn ekonomicznych. Życie odebrał sobie 32-letni mężczyzna z Wyczechowa.

[email protected]
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Niech każdy usłyszy o testamencie Krystyny Chojnackiej - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki