Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Niebieski" zmierzył się z piaskami pustyni. O tym rajdzie marzyli od dawna

Monika Jankowska
„Niebieski“, czyli peugeot 505 dangel z 1989 roku. Zarówno na pustyni, jak i na sawannie radził sobie bardzo dobrze.Od lewej: Grzegorz, Jędrzej, Maciej i Piotr, czyli czwórka młodych ludzi, którzy postanowili wziąć udział w rajdzie Budapeszt - Bamako. Przejechali ponad 20 tys. km, a wszystko po to, by zawieźć akcesoria szkolne potrzebującym dzieciom.
„Niebieski“, czyli peugeot 505 dangel z 1989 roku. Zarówno na pustyni, jak i na sawannie radził sobie bardzo dobrze.Od lewej: Grzegorz, Jędrzej, Maciej i Piotr, czyli czwórka młodych ludzi, którzy postanowili wziąć udział w rajdzie Budapeszt - Bamako. Przejechali ponad 20 tys. km, a wszystko po to, by zawieźć akcesoria szkolne potrzebującym dzieciom. mat. prasowe
Czwórka gdańskich przyjaciół wspomina rajd Budapeszt - Bamako. Na metę dotarli na 5. miejscu! Większość trasy przejechali bez wstecznego biegu, a auto czasem uruchamiali za pomocą kabla.

Klasyk. Tak o niebieskim peugeocie 505 dangel mówi czwórka przyjaciół: Piotr Bejrowski, Grzegorz König, Jędrzej Łukowicz i Maciej Sokołowski. Dzięki „Niebieskiemu“ zakończyli rajd Budapeszt - Bamako. Z Gdańska wyjechali 12 stycznia, dziś opowiadają o tym, co spotkało ich na drodze.

Kilka słów o „Niebieskim“

Już na samym początku rajdu auto wśród miłośników motoryzacji dorobiło się statusu gwiazdy. To wyprodukowany w 1989 r. jedyny w Polsce uterenowiony fabrycznie egzemplarz peugeota 505 dangel. Na całym świecie jest ich zaledwie kilkadziesiąt! „Niebieski”, zanim zmierzył się z piaskami pustyni i wysokimi trawami sawanny, pracował w EDP - francuskim koncernie energetycznym. Jędrzej znalazł go w Belgii i do Polski sprowadził na lawecie.

Już na rok przed rajdem, dzięki mechanicznym zdolnościom nowego właściciela, auto było na chodzie.

- Dlaczego w rajd wyruszyliśmy właśnie „Niebieskim”? Chcieliśmy pokazać kierowcom innych, dużo nowszych i bardziej dofinansowanych aut, że klasycznym samochodem też można ten rajd ukończyć.

Choć przygoda i nowe doświadczenia (a nie bez przyczyny mówi się, że Afryka to kontynent, który stanowi największe wyzwanie podróżnicze) były bardzo ważnymi elementami rajdu Budapeszt - Bamako, to jednak nie można zapomnieć o jego charytatywnym wymiarze.

- Staraliśmy się, żeby pomoc, którą przekazujemy, trafiła w odpowiednie miejsce, do odpowiednich ludzi. I tak też się stało - mówi Grzegorz.- Razem z pozostałymi dwiema polskimi ekipami zawieźliśmy do Afryki przybory szkolne, które z całej Polski trafiły do bydgoskiej Fundacji Asante w ramach akcji „Kredki dla Afryki”.

To było aż pół tony szkolnych przyborów, a do tego znalazły się jeszcze inne rzeczy, np. piłki.

Wielki powód do dumy

W rajdzie startowało około stu ekip - większa część wybrała kategorię turystyczną.

Piotr, Grzegorz, Jędrzej i Maciej jako jedyna ekipa z Polski wystartowali w kategorii rajdowej. Do startu przygotowywali się kilkanaście miesięcy!

- Od wielu lat naszym motoryzacyjnym marzeniem był start w rajdzie Budapeszt - Bamako. Do Gdańska wróciliśmy po 37 dniach. Przejechaliśmy ponad 20 tysięcy kilometrów. Odwiedziliśmy największe miasta Maghrebu i Sahelu, a także inne, mniej znane obszary tego regionu - opowiada Piotr, który zresztą wcześniej, razem z Grzegorzem wybrał się skodą do Uzbekistanu.

Nasza ekipa ma ogromny powód do dumy. Rajd zakończyli na piątej pozycji. Udało się pomimo kilku nieprzewidzianych wydarzeń. Ale czym byłby taki rajd, gdyby zawsze wszystko szło zgodnie z planem?

Bez wstecznego biegu i w asyście wielbłądów

Tak, to możliwe! Chłopacy trzy czwarte trasy przejechali bez wstecznego biegu! Czasem też samochód niekoniecznie chciał zapalić. Wtedy uruchamiało się go za pomocą kabla.

Ale po co mówić o trudach podróży, skoro można opowiedzieć o sukcesie? Takim bez wątpienia było pokonanie etapu kolejowego.

- Zaczęliśmy nad wodospadami nad rzeką Senegal, a potem było już tylko ciekawiej - mówi Jędrzej. - Na sawannie, pośród wysokiej trawy, poszukiwaliśmy drogi. Odnaleźliśmy ją, wjeżdżając na nasyp kolejowy. No i tak dojechaliśmy aż do dworca. Tam chciano nam załadować węgiel drzewny, tubylcy trochę byli w szoku, kiedy odmówiliśmy. To jednak jeszcze nie był koniec przygody: - Tam chciano nam też sprzedać prawo przejazdu przez most kolejowy. Cena była nieadekwatna, więc w końcu wynegocjowaliśmy przeprowadzenie przez wiejskie drogi, na których ledwo się mieściliśmy - samochodowe lusterka trzeba było składać - dodaje Grzegorz.

Sporym wyzwaniem okazał się za to przejazd plażą…

- Pierwsze podejście zakończyło się kilkugodzinnym odkopywaniem. Dwa dni później ugrzęźliśmy znowu. Tym razem na mauretańskiej pustyni. W asyście dzikiego stada wielbłądów zostaliśmy zmuszeni do wypakowania połowy bagażu. Spuściliśmy powietrze z opon, podstawiliśmy deski pod koła i cudem wyjechaliśmy - dodaje Grzegorz.

Ile godzin dziennie jechali nasi rajdowcy? - Etapy były wyznaczone tak, żeby wyjechać o wschodzie słońca i wrócić przed zachodem, ale w praktyce żadna z ekip nie była w stanie tego wykonać - tłumaczy Grzegorz. - Dojeżdżaliśmy różnie, czasem o dwudziestej, czasem o północy, a czasem o czwartej nad ranem. Niektórzy preferowali jazdę bezdrożami...

- Inni po drodze rozjeżdżali zwierzęta - ze śmiechem wchodzi mu w słowo Piotr.

I przypomina historię o tym, jak niechcący rozjechał kozę.

- Mnie najlepiej prowadziło się w Mauretanii, gdzie sygnalizacja świetlna i znaki drogowe były tylko sugestią - mówi dalej Grzegorz. - Tam nikt nie robi problemu z zatrzymania się na środku głównej arterii, a światła w samochodach się po prostu nie przyjęły.

Ekipa po drodze spotykała się z Berberami, Maurami, Tuaregami i ludem Bambara. Rozmawiali z rodakami od lat żyjącymi na Czarnym Lądzie. Byli również blisko zakupu dromadera na targu pod Nawa- kszut. A to i tak zaledwie mała część historii, które przytrafiły im się w Afryce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki