Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wystraszyło ich nawet spalenie samochodu. Tak świadkowie doprowadzili do sądu sprawę oczyszczalni

Maciej Naskręt
Maciej Naskręt
Wyzwiska, zastraszanie, pogróżki, pocięte fotele w samochodzie i potem doszczętne spalenie pojazdu. Tak wyglądała próba wpływania na świadków afery wokół naruszeń przy gdańskiej oczyszczalni Siarkopol — Łukasza Hamadyka i Dobrosława Bieleckiego, członków Stowarzyszenia Gdańsk Tworzą Mieszkańcy. Ich nieustępliwość doprowadziła władze i pracowników Siarkopolu przed oblicze wymiaru sprawiedliwości.

Zarzuty w śledztwie, dotyczącym ewentualnego skażenia wód Martwej Wisły przez oczyszczalnię ścieków w gdańskim Siarkopolu, usłyszeli dyrektor do spraw technologicznych i kierownik działu mediów technologicznych. Na ławie oskarżonych zasiądą też ówczesne władze. Wszyscy będą odpowiadać za utrzymywanie w nienależytym stanie technicznym urządzeń oczyszczalni spółki.

Do tej historii wracamy z dwóch powodów. Po pierwsze, będzie wreszcie przedmiotem oceny sądu. Do rozprawy dojdzie już we wrześniu. Po drugie, postawa świadków zasługuje na uznanie, nie zrezygnowali z podjęcia działań pomimo wyzwisk, zastraszania, czy pogróżek.

ZOBACZ TEŻ:

"Dziwna substancja" trafia do wody? WIOŚ skontrolował tereny w okolicy Fosy Twierdzy Wisłoujście. To pokłosie anonimu ws. Siarkopolu

Maciej Naskręt: Jak to się zaczęło?

Łukasz Hamadyk: To był rok 2018. Przyszedł do mnie wtedy Dobrosław Bielecki, który opowiedział mi, co dzieje się przy oczyszczalni Siarkopolu, nieopodal Twierdzy Wisłoujście. Z osadników spuszczana była ciecz bezpośrednio do Wisły. W tzw. poletkach ociekowych była jeszcze mazista ciecz, która trafiała do gleby przez nieszczelne zbiorniki. Trzeba to było sprawdzić naocznie.

Dojechaliście na miejsce i co wtedy?

W niesamowitych ilościach, betonowym kanałem do wód Martwej Wisły, dostawała się ruda substancja zmieszana z wodą. Napotkany pracownik oczyszczalni powiedział nam wtedy, że w tych zbiornikach jest cała tablica Mendelejewa i lepiej się tutaj nie kręcić. "To może być gorsze w skutkach od awarii przepompowni na Ołowiance" - dodawał.

Pamiętam, że sprawę nagłośniliście w mediach.

Tak zajęły się tą sprawą największe redakcje w Trójmieście. Tym samym zmusiliśmy do podjęcia działań zaradczych nie tylko Siarkopol, ale także urzędników od ochrony środowiska.

Gdy pierwszy kurz opadł, zaczęły się wobec was szykany?

Czytaliśmy w mediach społecznościowych pod naszym adresem wyzwiska i pogróżki. Któregoś razu, gdy podjechaliśmy z Dobrosławem sprawdzić, co się dzieje na terenie oczyszczalni, po powrocie okazało się, że ktoś pociął ostrym narzędziem fotele w jego pojeździe. Mało tego. Ostatecznie samochód marki premium został spalony. W obu tych sprawach zostało umorzone postępowanie z powodu niewykrycia sprawców.

Co się ostatecznie okazało?

Zawartość substancji, jaka dostawała się do rzeki, dokładnie zna prokuratura, urządzenia oczyszczalni były utrzymywane nienależytym stanie technicznym. Nie chcieliśmy, by sprawa miała tylko wydźwięk medialny. Wynająłem z własnych środków kancelarię radcowską. Wysłałem zawiadomienie do prokuratury. Postępowanie trochę się ciągnęło, ale cieszę się, że akt oskarżenia trafił do sądu. Teraz wszyscy, których wskazała prokuratura, w tym prezesi zarządu Siarkopolu, zasiądą na ławie oskarżonych.

Warto się nie poddawać?

Tak, szczególnie gdy sprawy dotyczą naszego najbliższego sąsiedztwa — miejsca gdzie mieszkamy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki