Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma powodów do niepokoju, ale zmiany w składzie Lechii Gdańsk są wskazane

Paweł Stankiewicz
Andrzej Zgiet
Piłkarze Lechii Gdańsk mieli być trzecią siłą w Polsce. Po pierwszym meczu z Jagiellonią częściej mówi się jednak o rozczarowaniu.

Przed meczem T-Mobile Ekstraklasy piłkarzy Lechii Gdańsk w Białymstoku z Jagiellonią mało kto zastanawiał się kto wygra mecz.Pytanie raczej brzmiało: ile goli biało-zieloni zaaplikują rywalom? Po remisie 2:2 i bardzo słabej pierwszej połowie w wykonaniu podopiecznych Joaqima Machado pojawiły się opinie, że drużyna jest przereklamowana i nie ma szans na sukces.

Bardzo łatwo popada się ze skrajności w skrajność. Tymczasem już w piątkowym meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała, pierwszym w tym sezonie na PGE Arenie, możemy zobaczyć inaczej grającą Lechię, z polotem i skuteczną. Na pewno po jednym, czy po dwóch spotkaniach nie da się jednoznacznie ocenić i scharakteryzować zespołu. Ta drużyna musi się docierać na treningach, w meczach, także w tak trudnych, jak ten w Białymstoku. Presja i oczekiwania wobec zawodników też mogły mieć wpływ na to, jak ta gra wyglądała w pierwszej połowie. Dziś o Lechii mówi się jako o jednym z rozczarowań pierwszej kolejki, ale zdecydowanie pochopnie. Z kolei jeśli w piątek gdańszczanie wysoko pokonają Podbeskidzie, to na hurraoptymizm też będzie zdecydowanie za wcześnie. Lechia będzie miała jeszcze wzloty i upadki, ale w tej drużynie jest potencjał, żeby zdecydowanie walczyć o czołowe lokaty w ekstraklasie. I czas na pewno będzie pracował na jej korzyść.

- Jeśli Lechia będzie remisować na wyjazdach, a u siebie wygrywać, to znajdzie się na podium - mówi Jacek Grembocki, który z biało-zielonymi zdobył Puchar Polski. - Uważam, że w Białymstoku nie grała tak źle. Zwłaszcza w pierwszej połowie to był jednak zlepek zawodników i okazało się, że ci co odeszli, czyli Madera i Tuszyński, to podstawowi gracze Jagiellonii. Tuszyński strzelił dwa gole, a u nas napastnicy nadal nie grają tak, jak się spodziewamy. Najbliższych pięć meczów pokaże jak Lechia będzie grała, bo teraz to niewiadoma.

Trener Joaquim Machado ma komfort szerokiej kadry. W pierwszej kolejce cały mecz na ławce rezerwowych przesiedzili chociażby Danijel Aleksić i Przemysław Frankowski, "ogonki" zagrali Daniel Łukasik i Mateusz Możdżeń, a przecież nawet w kadrze meczowej z różnych przyczn nie znaleźli się Adłan Kacajew, Diogo Ribeiro, Adam Buksa czy Adam Dźwigała. Piłkarze z pierwszego składu z meczu z Jagiellonią nie mogą być spokojni, bo przy tak licznej kadrze szybko można wypaść z wyjściowej "11", nawet poza szeroki skład.

Machado był zadowolony, że drużyna w Białymstoku pokazała charakter i potrafiła się podnieść odrabiając dwie bramki straty. Portugalczyk na pewno widział mankamenty w grze zespołu, a zdejmując z boiska Bartłomieja Pawłowskiego jeszcze w trakcie pierwszej połowy meczu, pokazał że nie boi się trudnych decyzji. A to oznacza, że na mecz z Podbeskidziem można spodziewać się zmian w podstawowym składzie biało-zielonych. Najmniej pewnie mogą czuć się gracze z formacji defensywnej, bo dwa stracone gole w Białymstoku nie wystawiają jej najlepszej oceny. Spokojni mogą być tylko Rafał Janicki i Nikola Leković. Tiago Valente jest wolny i przegrał pojedynek nawet z niezbyt zwrotnym Patrykiem Tuszyńskim. To jednak rodak trenera Machado i może dostać kolejną szansę. Ciekawą zmianą byłoby jednak postawienie na Mavroudisa Bougaidisa. Grek ze swoją reprezentacją zdobył wicemistrzostwo Europy do lat 19, a teraz rywalizuje z Polską w eliminacjach ME do lat 21. Znacznie w dół poszły notowania Marcina Pietrowskiego, który miał udział przy obu golach dla "Jagi". Najpierw odpuścił krycie Tuszyńskiego, a potem złamał linię spalonego. Biorąc pod uwagę bardzo mocną konkurencję wychowanek biało-zielonych może stracić miejsce. Tym bardziej że Mateusz Możdżeń pokazał się korzystnie w Białymstoku, choć na boisku przebywał zaledwie kilka minut.

Z graczy ofensywnych najsłabiej prezentowali się Pawłowski i Stojan Vranjes. Pawłowski, mimo że został zmieniony przed przerwą, pewnie dostanie kolejną szansę. Vranejs raczej też, choć w kolejce do gry czeka już Łukasik, który też ożywił grę zespołu w końcówce meczu w Białymstoku.

- To pierwsze spotkanie i nie ma co mówić o rozczarowaniu - uważa Tomasz Dawidowski, były zawodnik gdańskiej Lechii. - Na razie drużyna musi się zgrać. Było wiele transferów, oczekiwania, znane nazwiska, a najlepszy na boisku był Piotr Wiśniewski. Gdyby większość kolegów się do niego dostosowała, to by wygrali. Jakość jest, brakuje zrozumienia. Czy będą zmiany? To decyzja trenera. Słabo grali Vranjes, Makuszewski, a Pawłowski był szybko zmieniony, ale pewnie zagra. Teraz najważniejszy jest spokój.

Szukasz więcej sportowych emocji?


POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki