Nie ma jak u mamy

Utarło się, że pożegnanie starego roku powinno być huczne. Ja całym sercem jestem za kosmiczną hucznością. Jest tylko jeden skromny warunek - ktoś powinien za to zapłacić. Najlepiej budżet. W taki sposób, na przykład, będzie się bawić dwór angielski. Na koszt podatników królowa oraz cała świta pochłoną potrawy, o których się filozofom nie śniło. Przypuszczam, że na stole pojawią się słowicze języczki w polewie czekoladowej, bażant w sosie orientalnym i zapiekanka z kangura. Dania poda czterdziestu kelnerów przyodzianych w mundurki zaprojektowane przez Stellę McCartney. Aby lepiej smakowało, zaśpiewa formacja King's Singers, a na deser Jaś Fasola wskoczy do Tamizy. Później pojawią się fajerwerki i szampan z najlepszego rocznika. Tak może być w Wielkiej Brytanii. A co zdarzy się u nas?

Gdy przeliczymy wstrząsające oszczędności z mijającego roku, okaże się, że stać nas na tanie wino, rosyjskiego szampana i fasolkę po bretońsku (oczywiście ze słoika). Warto w tym miejscu przypomnieć banalną prawdę, że sylwestrowy klimat tworzą ludzie, których lubimy, z którymi przyszło nam przeżyć kolejny rok.

Kliknij i czytaj więcej felietonów Jarka Janiszewskiego

Nie wyobrażam sobie nawet najbardziej ekskluzywnego sylwestra w gronie obcych mi osobników. A tak często się dzieje, gdy nasza partnerka zażąda imprezy w jakimś pięciogwiazdkowym hotelu. Siedzi się wtedy z dziwnymi osobnikami, wygłaszającymi głęboko intelektualne spostrzeżenia:
- Wiesz, że Marian nie ma włosów?
- No co ty, przecież widzę, że ma.
- To treska.
- O cholera.
- Wiesz, że Mariola nie ma zębów?
- No co ty, przecież widzę, że ma.
- Wszystko sztuczne.
- Postarzało się babsko przez ten rok.

Powyższa sytuacja zdarzy się, gdy u swojej partnerki cenimy jedynie potężne piersi, zwane przez chłopstwo cycami. Prężny organizm potrafi zdziałać cuda.
Zwariowani lekarze twierdzą, że właśnie tam blondynki mają mózg. Silikon pozwala czasami na brutalne zwiększenie inteligencji. I po co chodzić do szkoły?

Gdy trafi nam się rozsądna kobieta, wybierzemy sympatycznego sylwestra z przyjaciółmi. Wcale nie musi być gorzej niż w wypasionym hotelu.

Jeżeli przyjmiemy, że najbanalniejszy wstęp kosztuje sto złotych, przy grupie dziesięcioosobowej pojawia się całkiem przyjemna kwota - pozwala na dobre alkohole i niezwykle solidne jadło. Zostanie jeszcze parę groszy na fajerwerki.
Tylko trzeba uważać, by nie urwało ręki. Czasami lepiej popatrzeć jak inni rozświetlają sylwestrowe niebo.

Impreza w gronie przyjaciół ma jeszcze i tę zaletę, że gdy po pijanemu wyrwiemy ze ściany kran, gospodarz nie urwie nam głowy. Prawdopodobnie będzie już wtedy spać w wannie. Oczywiście w ubraniu.
Takiej właśnie miłej, ciepłej imprezy życzę Wam na koniec tego roku.

Jak powiedział chłop na prowincjonalnym weselu:
- Gdy się ludzie "bawio", niepotrzebny kawior!

Jarek Janiszewski na antenie Radia Gdańsk co wtorek, o godz. 23, prowadzi autorski program "Czego".