Na Redwatch pojawiają się dane osobowe, często z obraźliwymi komentarzami, takimi jak "k*** murzyna", "szmata", "lewicowy śmieć", i dopiskami sugerującymi zamiar użycia przemocy, np. "niegroźny w starciu bezpośrednim". Biedronia określono tam jako "szefa największej i najgroźniejszej organizacji zrzeszającej pedałów", inną osobę - jako "działaczkę wszelkich ruchów broniących pedalstwa i tym podobnych zboczeń".
- Pamiętaj miejsca, nazwiska zdrajców rasy, oni wszyscy zapłacą za swoje zbrodnie - piszą odwołujący się do ideologii nazizmu twórcy serwisu i zachęcają do informowania o adresach, nazwiskach i telefonach tych, których uznają za "wrogów rasy", czyli działaczy lewicowych, homoseksualistów, imigrantów czy np. nauczycieli omawiających na lekcjach lektury dotyczące holocaustu.
Redwatch aktywny w Trójmieście
- Ja nie miałem z tego powodu większych nieprzyjemności, ale koleżance z Wrocławia "nieznani sprawcy" malowali obraźliwe napisy na klatce i drzwiach mieszkania - mówi mężczyzna z Pomorza, który kilka lat temu trafił na listę. - Byłem wzywany na policję, składałem zeznania. Później dostałem z prokuratury pismo, w którym informowano mnie, że zostałem uznany za poszkodowanego. Na tym dla mnie się skończyło, ale z witryny nie zniknąłem - dodaje.
Wiadomo, że za sprawą strony internetowej ofiarą gróźb, a nawet ataku nożem stał się 22-latek ze Śląska. Możliwe, że ofiar jest jednak o wiele więcej.
Czytaj też:Redwatch znalazł kolejnych "zdrajców rasy". Na liście nowi posłowie: Grodzka i Munyama
Polskie organa ścigania nie potrafią doprowadzić do usunięcia Redwatch z sieci. Mimo interwencji prokuratury strona zniknęła tylko na krótko, później wracała, umieszczana na innym, amerykańskim serwerze. Władze Stanów Zjednoczonych odmówiły interwencji, bo tam podobne działania nie są przestępstwem i uznawane są za element wolności słowa.
O polskim Redwatch po raz pierwszy zrobiło się głośno w 2006 roku. Nagłośniona przez media sprawa trafiła wtedy do prokuratury, której tylko na chwilę udało się zablokować stronę. Przez trzy lata nie udało się sformułować zarzutów wobec sprawców. W 2009 roku Helsińska Fundacja Praw Człowieka, w liście do ówczesnego prokuratora generalnego, wskazywała, że działania policji, polegające na przesłuchiwaniu wszystkich osób, utrudnią doprowadzenie postępowania do końca.
Wśród przesłuchiwanych znajdowało się wtedy m.in. 515 osób z umieszczonej na Redwatch listy, sygnatariuszy protestu przeciw zakazowi Marszu Równości w Poznaniu w listopadzie 2005 roku.
Ostatecznie w wyniku śledztwa ukarano trzech mężczyzn umieszczających informacje w internecie. Trafili oni do więzienia na 13-18 miesięcy, za "publiczne nawoływanie do przemocy".
Chwalił zabójstwo policjanta i nawoływał do kolejnych mordów na Naszej-klasie
Pomysł stworzenia witryny internetowej polscy neofaszyści zaczerpnęli z podobnych serwisów istniejących wcześniej w Niemczech i Wielkiej Brytanii.
W ostatnich latach strona wciąż istniała w sieci, ale nie była aktualizowana. W sierpniu tego roku na witrynie internetowej neonazistowskiej organizacji Krew i Honor pojawiła się informacja o kontynuacji "akcji Redwatch". Wtedy też na stronie pojawiać się zaczęły się kolejne zdjęcia i dane osobowe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?