Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nawoływanie do bojkotu idzie nam świetnie, ale sam bojkot już gorzej

Dorota Abramowicz, Małgorzata Gradkowska
Skuteczność dotychczasowych bojkotów konsumenckich w Polsce jest niewielka
Skuteczność dotychczasowych bojkotów konsumenckich w Polsce jest niewielka Grzegorz Mehring/Archiwum
W imię idei i na znak protestu możemy zrezygnować z wielu rzeczy. Z kupowania w sklepach brytyjskiej sieci handlowej, nabywania ubrań popularnej polskiej marki, picia piwa, napoju energetycznego, korzystania z usług platformy telewizyjnej i jedzenia ciastek gdańskiego cukiernika. Jednak tylko umiejętnie przeprowadzony bojkot, u podłoża którego leży zdarzenie dotykające wielu z nas, ma szansę na powodzenie.

Polaku, nie kupuj w Tesco - wezwał poseł Jan Bury po tym, jak brytyjski premier David Cameron przyczepił się do dzieci polskich imigrantów. Z wezwaniem posła z PSL zbiegło się założenie na Facebooku strony "Reserved: nie kupuję u oszustów podatkowych". To efekt informacji, że gdańska spółka LPP przenosi na Cypr i do Zjednoczonych Emiratów Arabskich prawa własności do swoich marek. Wprawdzie strona po czterech dniach znikła z portalu społecznościowego (zareagowali prawnicy spółki), ale w momencie blokady miała niemal 11 tys. fanów i ponad 300 tys. wyświetleń. Ten bojkot doczekał się nawet kontrbojkotu...

Ciężkie życie Charlesa B.

Bojkot ma historię może nie bardzo długą, ale znaczoną wieloma kamieniami milowymi. Za pierwszy bojkot ery nowożytnej uważa się akcję zniechęcającą Brytyjczyków do kupowania cukru trzcinowego z Ameryki Północnej. Był to sprzeciw wobec niezniesienia w 1791 roku niewolnictwa w koloniach imperium. Choć sprzedaż importowanego cukru w Wielkiej Brytanii spadła, to niewolnictwo i tak utrzymało się jeszcze przez następne cztery dekady.

Za to skuteczną kampanię zorganizowali w XIX w. Irlandczycy, których porządnie zdenerwował agent ziemski Lorda Erne, angielski kapitan, niejaki Charles Boycott. Lord zażyczył sobie - mimo nieurodzaju - wzrostu opłat dzierżawnych ze swoich posiadłości. Strony nie doszły do porozumienia i Boycott przystąpił do eksmisji 11 dzierżawców.

W odwecie Irlandzka Narodowa Liga Ziemska wezwała do społecznego ostracyzmu wobec Anglika. Od tej pory Boycotta zaczęto traktować jak powietrze. Służba odmówiła pracy w jego majątku, nie obsługiwano go w sklepach, listonosz nie dostarczał mu listów, ignorowano go na ulicach, przestano odwiedzać i zapraszać do siebie. Ostatecznie Anglik pod eskortą wyjechał do Dublina. Jednak i tam do hotelu, w którym się zatrzymał, nadchodziło setki listów. Właścicielom grożono, że jeśli pozwolą Boycottowi mieszkać , hotel straci klientów.

Ostatecznie Charles Boycott opuścił Irlandię, a jego nazwisko stało się synonimem zerwania kontaktów handlowych lub dyplomatycznych na znak protestu.

Od tamtej pory przez świat przetoczyło się wiele bojkotów społecznych. Po aresztowaniu w 1951 roku w Montgomery w stanie Alabama ciemnoskórej pasażerki, która nie ustąpiła w autobusie miejsca białemu mężczyźnie, ogłoszono bojkot komunikacji miejskiej. Akcja trwała ponad rok i doprowadziła do zniesienia segregacji rasowej. Koncern Coca-Cola po tym, jak w 1967 roku zdecydował się na import swojego napoju do Izraela, stracił rynki arabskie.

Protest trwał prawie ćwierć wieku, a ponieważ natura nie znosi próżni, mieszkańcy krajów arabskich zagustowali w pepsi-coli. Z kolei w 2003 roku Amerykanie obrazili się na Francuzów, którzy mocno krytykowali interwencję USA w Iraku. Zaczęto wzywać do bojkotu win francuskich, co doprowadziło do ponad 100 mln zł strat producentów - czyli biorąc pod uwagę wielkość rynku, bojkot raczej okazał się klapą. Nawet przemianowanie frytek, zwyczajowo zwanych w Ameryce francuskimi, na frytki wolności, się nie powiodło - po paru latach wróciła stara nazwa.

Polacy nie gęsi i swój bojkot mają

W Polsce długo bojkotów nie organizowano, ale gdy już się za to wzięliśmy, to mamy ich zatrzęsienie. Nie zawsze co prawda coś z nich wynika, ale przebijają się do publicznej świadomości, co już można uznać za sukces.

- Aktywiści, niezadowoleni z jakiejś decyzji czy projektu, dostali bardzo skuteczną broń, czyli portale społecznościowe - wyjaśnia Bartosz Raczak, szef firmy Private PR i jednocześnie psycholog biznesu. - Kiedyś trzeba było do tego zaangażować na przykład wielką organizację, choćby Greenpeace w obronie wielorybów czy PETA przeciw noszeniu ubrań z naturalnych futer. Ale prywatna osoba musiała mieć naprawdę dobre wejścia w telewizji czy w radiu, by dołączyli do niej inni. Teraz wystarczy, że bojkotujący założą profil na portalu społecznościowym i zbiorą odpowiednią liczbę "polubień". A potem już samo ma się kręcić. Tyle że rzadko dochodzi do kolejnych kroków.

Zwycięstwo nad platformą

Rzadkim przykładem udanej akcji bojkotu rodem z portalu społecznościowego jest ubiegłoroczny sukces profilu Anty nc+, stworzonego przez poznańskiego studenta. Tydzień bojkotu oferty nowej platformy cyfrowej (ale też nagłośnienie go w mediach) wystarczył, by jej właścicieli skłonić do rozmów z klientami, a kolejnych kilka dni - by w specjalnie wykupowanych ogłoszeniach przepraszali klientów za popełnione błędy i by zmienili swoją ofertę. Jednak i tak nc+ straciła około 200 tys. klientów, poleciało też kilka głów odpowiedzialnych za wprowadzenie jej na rynek.

- W tym wypadku firma nie doceniła mediów społecznościowych i złości klientów, dla których nowa umowa była dodatkowym wydatkiem za gorszą - ich zdaniem - ofertę - przypomina Bartosz Raczak. - Wśród protestujących było wielu widzów kanałów sportowych, emocjonalnie traktujących odebranie im dotychczasowych możliwości. Przeniesienie znaków towarowych, co zrobiła LPP, nie ma jednak bezpośredniego przełożenia na kieszeń klientów, więc bojkot może mieć podłoże wyłącznie ideowe. A taki powód co prawda łatwo rozpala emocje, ale rzadziej prowadzi do konkretnych reakcji. W tym upatruję przyczyny, że LPP, przynajmniej oficjalnie, nie przejęła się bojkotem.

Jednak przecież w strefie ideowej też mamy przykłady skutecznych działań, np. protest, nagłaśniany przez prawicowych europosłów Marka Migalskiego i Ryszarda Czarneckiego, który doprowadził do zdjęcia wiszącego naprzeciw Wawelu, gdzie pochowano prezydenta Lecha Kaczyńskiego, baneru "Zimny Lech".

Z kolei latem 2012 roku ogłoszono "bojkot produktów spożywczych firmy Agros-Nova za kampanię reklamową napoju Demon promującą satanizm i zepsucie". Twarzą marki był Adam Nergal Darski, który zadeklarował, że część zysków ze sprzedaży Demona przekaże na rzecz fundacji DKMS, wspierającej oddawanie szpiku kostnego. To jednak nie przekonało protestujących, którzy nawet w intencji powodzenia bojkotu dołączali do apelu modlitwę "egzorcyzm Św. Benedykta". Ostatecznie firma wycofała się z reklamy napoju.

Apele w sprawie Demona podpisywał m.in. gdański poseł PiS Andrzej Jaworski, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski. Kilka dni temu pojawiły się doniesienia, że teraz to Jaworski wzywa do bojkotu - tym razem piwa. Chodziło o imprezę w sopockim SPATiF, będącą, zdaniem posła, "jawnymi żartami z tradycji i wiary". Padło na Grupę Żywiec, która według strony internetowej SPATiF, jest sponsorem klubu.

- Napisałem tylko do prezesa zarządu Grupy Żywiec, by zajął stanowisko w tej sprawie - prostuje Andrzej Jaworski. - Temat został podchwycony przez Akcję Katolicką w Częstochowie, gdzie ustalono, że jeśli nie będzie odpowiedzi na mój list, to zostanie ogłoszony bojkot. Odpowiedź jednak nadeszła. Przeczytaliśmy, że Żywiec nie sponsoruje SPATiF, trzeba więc ustalić, czy strona klubu jest prawdziwa, czy nie.

Bo się nam znudzi

- Wątpię, by apele o niekupowanie w Tesco na znak protestu przeciw polityce zagranicznej premiera Davida Camerona czy namawianie do rezygnacji z ubrań marki Reserved przyniosły spodziewane rezultaty - mówi prof. Piotr Dominiak z Wydziału Ekonomii i Zarządzania PG. - Jeśli firma LPP decyduje się na przeniesienie prawa do swoich marek poza Polskę, to na pewno bardzo dokładnie wcześniej przekalkulowała, czy jej się to opłaca. W przypadku Tesco również można domniemywać, że apel posła PSL dotrze do niewielu klientów, z których i tak większość nie zrezygnuje z zakupów.

I rzeczywiście - o bojkocie sieci hipermarketów słyszeliśmy raczej w kontekście reakcji brytyjskiej prasy (bo tamtejsze media to odnotowały) niż poważnej propozycji obywatelskiej. W Tesco dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, że od czasu wystąpienia posła Burego nie zauważono spadku sprzedaży. Za to pojawiły się już głosy gratulujące brytyjskiej sieci handlowej... dobrej akcji marketingowej. - To stara zasada - tłumaczy nasz rozmówca. - Nieważne, co mówią, byle po nazwisku.

Dlatego też na Bartoszu Raczaku nie robi wielkiego wrażenia liczba 11 tys. bojkotujących LPP na Facebooku, zanim profil zniknął z portalu. - Kliknęli, że są za, ale kto wie, ilu z nich powstrzymało się w następne dni od zakupów w sklepach firmy? Może przez chwilę zastanowili się nad wejściem do Reserved, ale założę się, że przynajmniej połowa z nich nie wiedziała albo nie doczytała, że dotyczy to też Mohito, Sinsay czy Croppa. Zresztą trudno wygrać z czasem przecen.

Bojkot czasem nawet pomaga

Powstał już jednak kolejny facebookowy fanpage "Nie tylko Reserved. Bojkotuję oszustów podatkowych", a inicjatorzy protestu, związani z Młodymi Socjalistami, złożyli pisma do gdańskiej prokuratury i urzędu skarbowego. Mają też większych sojuszników - Ministerstwo Finansów przypomniało, że pracuje na przepisami, które pozwolą ukrócić takie działania, jakie zastosowało LPP.

To zresztą nie pierwszy kłopot wizerunkowy firmy, ale też żaden nie przysporzył jej dotychczas nadmiernych problemów - ani ten, gdy młoda Amerykanka oskarżyła firmę o wykorzystywanie na koszulkach zdjęć jej autorstwa, ani ten, gdy LPP zwlekała z podjęciem decyzji o udziale w akcji mającej doprowadzić do poprawy warunków pracy w Bangladeszu, gdzie szyto ubrania. Wezwania do bojkotu były bezskutecznie.

W przypadku znanego gdańskiego cukiernika Grzegorza Pellowskiego takie wezwanie przełożyło się nawet na wzrost sprzedaży ciastek. W marcu ubiegłego roku, po wypowiedzi Lecha Wałęsy, że "mniejszość seksualna wchodzi na głowę większości", a posłowie homoseksualni powinni siedzieć w ostatnim rzędzie, na głowę byłego prezydenta posypały się gromy. Pellowski napisał w obronie Wałęsy list otwarty, to zaś sprawiło, że zaapelowano o bojkot cukiernika.

- Przez tydzień byłem obiektem bardzo obraźliwych ataków - wspomina Pellowski. - Z drugiej strony, klienci mówili, że mam rację. Wzrósł ruch w moich cukierniach. Odbierałem telefony od przedstawicieli Młodzieży Wszechpolskiej, którzy proponowali wsparcie przy ochronie moich lokali. Odmówiłem, bo nie chciałem żadnych awantur.

Dziś o wezwaniu do bojkotu swoich ciastek Pellowski mówi: - Śmiechu warte.
- Jeśli na portalach społecznościowych pojawiają się kolejne wezwania do bojkotów, możemy mieć do czynienia z ich nadpodażą - twierdzi prof. Dominiak. - A to doprowadzi do znużenia obywateli, którzy zamiast reagować na apele, zaczną wzdychać: - Znowu ten bojkot....

Według profesora Dominiaka, zorganizowanie udanego bojkotu jest, wbrew pozorom, niełatwą sprawą.
- Przede wszystkim należy mieć przyczynę, która bezpośrednio dotknie wielu ludzi - tłumaczy profesor. - Może ogromne zanieczyszczenie środowiska przez firmę X lub duża krzywda uczyniona pracownikom i klientom przez firmę Y. Ponadto bojkot powinien być porządnie zorganizowany przez lidera, który będzie w stanie pociągnąć innych za sobą. Nie wolno też skupić się na jednej akcji, trzeba bombardować odbiorców ciągłymi informacjami o przyczynach bojkotu i jego skutkach. A na koniec - możemy bojkotować tylko coś, co łatwo jest zastąpić czymś innym.

W przypadku LPP organizatorzy nie odpuszczają. Młodzi Socjaliści zapowiadają kolejne akcje wymierzone w korporacje unikające płacenia podatków w Polsce.

- Kampania przeciwko tolerowaniu ucieczek podatkowych będzie nagłaśniała kilka innych, skrajnie oburzających przykładów tego procederu oraz będzie służyła naciskowi na podjęcie działania przez władze publiczne - piszą na swojej stronie.
W dłuższej perspektywie - może się uda. W krótszej - w żadnym sklepie LPP kasjerzy nie stoją bezczynnie.
- Nie wypaliło - konkluduje Bartosz Raczak. - Poczekajmy na coś bardziej ekscytującego niż znaki towarowe.

Bojkot bywa kosztowny, choć nie do końca zawiniony. Duński koncern mleczarski Arla Fodd stracił w 2006 r. 54 mln dol. na rynkach islamskich po opublikowaniu w duńskiej prasie karykatury Mahometa.

Do nietypowych wezwań do bojkotu na FB należą: apel o zbojkotowanie XXI wieku (prawie 5 tys. osób), walentynek, reklam w kinie, napojów light i miasta Radom.

[email protected]
[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki