Szczególnie w czasie pandemii naukowcy-popularyzatorzy sygnalizowali, że stali się ofiarami hejtu, a nawet gróźb karalnych. Czy prawo stoi po stronie nauki?
Są przepisy, na które naukowcy mogą się powołać.
Niestety świadomość prawna środowiska badaczy w Polsce jest niska i często nie zdają sobie sprawy z tego, jak z nich korzystać. Nie są w stanie na przykład stwierdzić, czy stali się ofiarą zniesławienia, czy może znieważenia. Tymczasem jest wiele możliwości ścigania ich dręczycieli.
Ofiarami stają się przede wszystkim popularyzatorzy — czy to lekarze, czy naukowcy. Hejt wzmógł się szczególnie w czasie pandemii, gdy badacze popularyzowali szczepienia i wiedzę na temat COVID-19.
Popularyzatorzy skarżyli się, że poświęcali swój prywatny czas na dostarczanie społeczeństwu wiedzy na temat pandemii, a „w podzięce” dostawali groźby śmierci. Znany jest nawet przypadek przydzielenia ochrony jednemu z nich.
Jednak naukowcy i popularyzatorzy nauki sygnalizują, że są zastraszani lub dyskredytowani również z innych powodów. Na przykład Adam Adamczyk, twórca bloga Kwantowo.pl poświęconemu głównie fizyce i dziejom nauki, został pozwany przez organizację negującą ewolucję...
Zgadza się. Redaktor Adamczyk dostał pozew, mówiąc w skrócie, za to, że nazwał kreacjonistów kreacjonistami, choć w pozwie łapali się innych sformułowań. Aby mu pomóc, stworzyliśmy Fundusz Ochrony Nauki, na który zorganizowaliśmy zbiórkę. Wpłat było więcej, niż przewidywaliśmy, więc z funduszu chcemy wspierać kolejnych naukowców, którzy potrzebują pomocy.