Jego felietony czytałem, gdy publikował jeszcze w „Tygodniku Gdańskim”, ale osobiście poznaliśmy się 19 lat temu, kiedy zacząłem pracę w „Dzienniku Bałtyckim”. On w tamtym czasie mieszkał już w Pszczółkach. Do Gdańska wpadał raz w tygodniu, we środę, z dyskietką, na której przywoził kolejny felieton. Kopiowałem go, oddawałem mu dyskietkę. On ją chował, po czym żegnał się słowami: Oddalam się w pośpiechu, nim pierwsze oznaki niesmaku pod wpływem lektury pojawią się na pańskim obliczu. Krygował się oczywiście.
Choć w wojsku był dowódcą, jako dziennikarz funkcji kierowniczych unikał jak ognia. A z niejednego redakcyjnego pieca chleb jadał. Kiedyś opowiedział mi anegdotę o naczelnym pewnego periodyku, który nie mogąc wykrzesać z siebie wstępniaka do zsyłanego już do drukarni numeru, w desperacji napisał: „W związku z dużym zainteresowaniem czytelników, w odpowiedzi na zapotrzebowanie społeczne, przypominamy komentarz z ubiegłego miesiąca”. I przedrukował go w całości. W tej smutnej chwili nie pozostaje mi nic innego, jak powtórzyć tę formułę: Z uwagi na duże zainteresowanie Czytelników przypominamy ostatni felieton Jana Chrzana w „Rejsach”. Tak się złożyło, że ukazał się on dokładnie 10 kwietnia, w związku z czym dotyczył wiadomej rocznicy. W ciągu ostatnich ośmiu miesięcy zmienił się prezydent i rząd, zmienił się skład komisji ds. badania wypadków lotniczych i pewnie zmienią się jej ostateczne ustalenia. Nie wiemy, co na to opinia publiczna. Zdanie Jana Chrzana pozostanie już niezmienne. R.I.P.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?