Biafrę pokazywano na przemian szalejącego na scenie w trakcie wykonywania takich przebojów jak "California Uber Alles" czy "Holiday in Cambodia" oraz ubranego w garnitur i krawat, omawiającego w trakcie debaty swój wyborczy program. A były w nim takie punkty jak całkowity zakaz ruchu samochodowego czy nakaz noszenia przez biznesmenów strojów klaunów w obrębie granic miasta. Choć miał też kilka sensownych pomysłów, chyba jednak przestraszył wyborców, bo przepadł.
Nie minęła dekada, a do wyborów prezydenckich w demokratycznej już RP zgłosił się satyryk Jan Pietrzak. Można by sądzić, że to też dla żartu. Taki wyborczy kabaret. Błędnie. Pietrzak potraktował start serio, przez co piramidalnie się ośmieszył.
Potem było jeszcze kilku oryginałów, jak pan Kononowicz ze swoim: "żeby nie było bandyctwa, żeby nie było złodziejstwa, żeby nie było niczego".
Obecnie mamy do czynienia z innym trendem. Kandydaci sami, z własnej woli i świadomie się ośmieszają. Dziwne plakaty, zdjęcia, żarty z własnego nazwiska. Pojawiły się nawet hasła wyborcze z użyciem słów nieparlamentarnych. Przykładów nie podaję, bo internet będzie nimi żyć przez najbliższe tygodnie, więc na pewno ich Państwo nie przegapią.
A propos internetu. Kilkanaście lat temu krążyło w nim zdjęcie plakatu kandydatki o nazwisku Ewa Midała*, na którym jakiś złośliwiec dopisał sprayem: "i mi też". Nie jestem pewien, czy przy dzisiejszych standardach pani Ewa, żeby zwiększyć swoje wyborcze szanse, nie powinna zamówić plakatu z od razu wydrukowanym takim dopiskiem.
* Nazwisko kandydatki zmieniłem, ale sens żartu został zachowany.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?