O tym, że z Gdańska do Korei nie tak daleko, przekonałem się jakiś rok temu. Wtedy do stającego przy mojej ulicy, opustoszałego od czasu śmierci właścicielki domu wprowadziła się grupa północnokoreańskich pracowników zatrudnionych w którymś z gdańskich zakładów. Początkowo o obecności egzotycznych gości świadczyły tylko światła w oknach i widoczne w ciemności ogniki papierosów palonych wieczorem na schodkach przed domem. Z czasem jakby zaczęli się bardziej rzucać w oczy. Kilka razy w dni wolne od pracy zorganizowali sobie nawet party w ogrodzie z karaoke.
W czasie mundialu pojawiła się informacja, że w Korei Północnej państwowa telewizja podaje fałszywe wyniki meczów, obwieszczając zwycięstwa swojej reprezentacji (która w ogóle nie zakwalifikowała się do turnieju).
- Przynajmniej ci "nasi" Koreańczycy wiedzą, że to nieprawda - zauważyła wtedy moja córka. - Przecież mogą oglądać polską telewizję.
- Mogą albo i nie. Z pewnością dostali szczegółowe instrukcje zachowania. Ich rodziny zostały w kraju jako zakładnicy. Jeden fałszywy ruch i mogą zostać ukarani. Nie rozmawiają z sąsiadami. Wszędzie chodzą po dwóch, trzech. Zapewne donoszą jeden na drugiego, a nawet jeśli nie, to i tak nie mają do siebie nawzajem zaufania.
- Czyli jest trochę tak jakby żyli dalej w Korei?
Kiedy po raz pierwszy pojawiły się informacje o nieobecności Kima, wracając do domu, stanąłem przed przejściem dla pieszych razem z trzema "naszymi" Koreańczykami.
- Powiedzieć im? - przeszło mi przez głowę. - Czy im to coś da, czy tylko wystraszy, skomplikuje życie? Lepiej chyba dać spokój.
Kim Dzong Un żyje. A jego reżim ma się dobrze. Na Półwyspie Koreańskim powyżej 50 równoleżnika i w Gdańsku trochę też.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?