Zakaz sprzedaży śmieciowego jedzenia i solenia potraw w szkolnych stołówkach, zaraz po nadciągającej niechybnie islamizacji Polski, zdaje się być drugim co do ważności problemem spędzającym sen z powiek rodakom. Niektóre, zdawać by się mogło całkiem poważne gazety, donoszą o szkolnych „dilerach” batonów, sprzedających je pokątnie w ubikacji, w tajemnicy przed nauczycielami.
Biorąc pod uwagę doświadczenia epoki amerykańskiej prohibicji, niebawem czeka nas wzrost fali przemocy w podstawówkach. Wyobrażają sobie Państwo, co się stanie, kiedy diler z IIa wejdzie na terytorium kontrolowane przez „batonikowców” z IIIc? Zaraz pójdą w ruch worki na kapcie. Oj, będzie o czym robić reportaże!
Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, jak mawiają niektórzy. Nawiasem mówiąc, dlatego nie wierzę w faszystowskie zagrożenie w Polsce. Za mało u nas nadgorliwców, a zbyt wielu tumiwisistów. I może dobrze. W każdym razie, niezależnie od słuszności postulatów promowania właściwiej diety wśród najmłodszych, ważne, żeby nie przesadzić.
Są sprawy, w których trzeba odpuścić. Nie warto kruszyć kopii o kilka paczek pokruszonych czipsów. Ostatecznie człowiek i tak będzie jadł to, do czego przywykł i co lubi. Nawyki, owszem, można kształtować, ale nie gwałtownie i na siłę. No i nie przeciw rodzicom, których też trzeba edukować.
Pewien kłopot tylko z tym, że do ludzi coraz trudniej trafić z racjonalną argumentacją. Niektórzy mówią, że to wybuchy na słońcu, które ponoć jest obecnie bardzo aktywne, tak działają na mechanizmy zbiorowego zachowania ludzkości. Ale kto tam wie? A może to z nadmiaru cukru i soli w naszej diecie?
Czytaj więcej felietonów Dariusza Szretera >>>
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?