Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NASZ RAPORT: Pracujemy dłużej niż pozwala na to prawo

Anna Mizera-Nowicka
www.sxc.hu
Co dwudziesty z nas pracy poświęca nawet 60 godzin tygodniowo, choć zgodnie z prawem, liczba ta nie powinna przekroczyć 40. Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, w trzecim kwartale 2011 roku, mimo wzrostu liczby osób biernych zawodowo, przeciętny czas pracy wyniósł 41,5 godz. tygodniowo. Jeszcze dłużej pracowano na wsiach, bo aż 42,6 godz.

Najbardziej niepokoić mogą jednak wyniki czasu pracy powyżej 50 godzin, bo tak długo pracowało aż 16 proc. Polaków. Co więcej, około dwóch trzecich z tej grupy pracy poświęciło ponad 60 godz. w tygodniu.

Tak długi wymiar pracy, zdaniem specjalistów, nie jest spowodowany wyłącznie chęcią większego zarobku. Często bowiem pracodawcy już na rozmowie kwalifikacyjnej zastrzegają, że wymagają pełnej dyspozycyjności.

- Z danych serwisu Pracuj.pl wynika, że wymóg dyspozycyjności, który się często wiąże z nienormowanym czasem pracy, można znaleźć tylko w co siódmej ofercie pracy publikowanej przez pracodawców - mówi Elżbieta Flasińska, PR Manager z "Grupa Pracuj". - Często jednak bieżąca sytuacja w firmie zmusza pracowników do pracy w nadgodzinach i po pewnym czasie przywykamy do tego.

ZOBACZ KONIECZNIE: Bezrobocie na Pomorzu. Najtrudniej o pracę na Żuławach i Powiślu [NASZ RAPORT]

W takiej sytuacji znalazła się m.in. p. Hanna, która od roku pracuje w jednym z gdańskich biur projektowych.

- Moja praca polega na poszukiwaniu klientów, dlatego muszę być elastyczna i spotykać się z nimi wtedy, kiedy im pasuje. Często są to jednak godziny popołudniowe, a ja pracuję od godziny 8 do 16 - opowiada. - Początkowo następnego dnia mogłam przychodzić dwie godziny później, ale teraz obowiązków jest tyle, że i tak przychodzę na godzinę 8.

W podobnej sytuacji jest p. Anna, która pracuje w branży budowlanej w Gdańsku.

- Gdy się zbliża czas oddania budynku, pracuję nawet po 12 godzin, aby firma nie płaciła kar. Przy okazji więcej zarabiam - mówi.

CZYTAJ TAKŻE: Ile naprawdę zarabiają mieszkańcy Pomorza? [RAPORT]

Według psychologów, pracując codziennie kilkanaście godzin, łatwo można wyeksploatować organizm, a nawet wpaść w szpony pracoholizmu.

Boimy się bezrobocia

Jerzy Langer, członek Komisji Krajowej NSZZ Solidarność:
Praca powyżej 50 czy 60 godzin tygodniowo nie jest zjawiskiem nowym. Pracownicy zgadzają się na nią, ponieważ daje im ona możliwość większego zarobku. Bo ich podstawowe wynagrodzenie jest tak niskie, że nie pozwala spełnić potrzeb rodziny.
Zgoda na pracę powyżej 40 godzin wynika również z wysokiego bezrobocia, przez które boimy się sprzeciwić pracodawcy. Obawiamy się zwolnienia i problemów ze znalezieniem innej pracy. Do takich sytuacji dochodzi najczęściej w firmach, gdzie nie ma związków zawodowych, które mogłyby coś w tym kierunku zmienić. Rzadko bowiem pracownicy zgłaszają tego typu nadużycia do Państwowej Inspekcji Pracy, ponieważ zapominają, że mogą to zrobić anonimowo. Boją się, że to się obróci przeciwko nim.

Rozmowa z dr. Sylwiuszem Retowskim, psychologiem ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Sopocie

Jesteśmy na dorobku

Zbigniew Canowiecki, prezes zarządu Pracodawców Pomorza:
Pracujemy dłużej niż pozostałe kraje Europy - pod względem liczby przepracowanych godzin jesteśmy na drugim miejscu, za Rumunią - bo jako państwo jesteśmy na dorobku. Jeśli jest zapotrzebowanie na pracę, to osoby, które ją mają, są w stanie zostać w tzw. nadgodzinach.
Z kolei przedsiębiorcy mają taką mentalność, że gdy przychodzi duże zlecenie, to wolą dać dodatkową możliwość zarobkowania ludziom, którzy pracują na etatach, niż przyjąć nowych pracowników. Dziś nasze prawo na to pozwala. W innych krajach dopuszczalna liczba godzin pracy w tygodniu czy miesiącu jest bardziej rygorystycznie przestrzegana. Tam przedsiębiorca nie ma innego wyjścia i musi na czas nadokresowych zadań zatrudnić dodatkowe osoby do ich wykonania.

Więcej o pracy w papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego", w dodatku "Praca Gratka" z dn. 20 lutego 2012 roku.

To konkurencyjność sprawia, że pracujemy tak długo

Rozmowa z dr. Sylwiuszem Retowskim, psychologiem ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Sopocie

Czy to pracodawcy zmuszają do pracy powyżej 40 godzin tygodniowo?
W przypadku pracowników lepiej wykwalifikowanych, którzy mają w pracy dużą autonomię, trudno powiedzieć, że ktoś im narzuca wydłużenie godzin pracy. Raczej sami o tym decydują, na przykład wśród przedstawicieli handlowych często jest tak, że mają do wykonania określone zadania, a nie określoną liczbę godzin do przepracowania. Inaczej jest z osobami, które mają relatywnie niską autonomię w pracy.

Ale jeśli w firmach z dużą autonomią pracy normą jest, że pracuje się z własnej woli 50 godzin, to osoba, która tam trafia, chyba nie ma wyboru, jeśli nie chce być gorsza...
Rzeczywiście, często środowiska wysoko wykwalifikowane są mocno konkurujące, dlatego ludzie sami z siebie siedzą do nocy w domu i wykonują jakąś pracę. Zdarza się, że ta praca staje się wszechogarniająca, to znaczy nawet podczas wolnego weekendu muszą odpowiadać na e-maile, odbierać telefony. Ale raczej nie wynika to z celowego działania pracodawcy. Zaszły globalne zmiany na rynku pracy. Jeśli ma się dobre wykształcenie i kwalifikacje, a przypomnę, że obecnie aż 50 procent populacji 19-latków idzie na studia wyższe, to chce się mieć dobre stanowisko i się do tego dąży. A tych wysokich stanowisk nie ma aż tylu, ilu jest dobrze wykwalifikowanych pracowników. To sprawia, że konkurencja jest duża.

Jakie skutki może nieść praca w tak dużym wymiarze godzinowym?
Głównie wyczerpanie emocjonalne i intelektualne, co potem ma negatywne skutki zdrowotne. Wywołuje też konflikt praca - rodzina, bo praca odbiera czas, który miał być poświęcony rodzinie.

A jak to wygląda wśród osób z niższą autonomią pracy?
Osoby, które pracują na przykład na kasie w supermarkecie czy na produkcji, nie mają możliwości wybierać, kiedy i ile godzin będą pracować. Jeśli pracodawca powie im, że w tym zakładzie pracy obowiązuje system pracy 12-godzinnej, to pracownik nie ma wyboru. Ma to najczęściej negatywne skutki zdrowotne. Pojawia się też konflikt praca - rodzina.

Jak wyczuć moment, kiedy pracę należy ograniczyć?
Pierwszy dzwonek pojawia się, gdy dopada nas permanentne wyczerpanie, a praca przestaje sprawiać nam satysfakcję. Zastanowić należy się też wtedy, gdy nasi bliscy, którzy dobrze przecież nam życzą, zaczynają mówić, że powinniśmy trochę przystopować. Trzeci, już chyba ostatni dzwonek, wysyła nam organizm. Gdy dopada nas piąta angina pod rząd, nie oznacza to, że mamy pecha, ale że nasz organizm jest już bardzo wyeksploatowany.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki