Najważniejszy mecz od lat Basketu Gdynia

Brandon Brown dołączył do Trefla przed tym sezonem jako następca Anthony’ego Irelanda, najskuteczniejszego gracza sopocian w poprzednich rozgrywkach. Wokół nowego rozgrywającego było sporo wątpliwości, w Polskiej Lidze Koszykówki dał się do tej pory bowiem poznać jako zawodnik grający raczej indywidualnie i nie sprawdzający się w ekipach walczących o play-offy, a taką jest Trefl.
Amerykanin szybko jednak zamknął usta krytykom. Od początku sezonu spisywał się dobrze, był jednym z liderów żółto-czarnych. Notował średnio 13,5 punktu i niezłe 5,5 asysty na mecz. Ile znaczy dla Trefla widać było po tym, jak doznał kontuzji pleców w meczu z Rosą Radom i w następnym spotkaniu sopocianie przegrali 78:84 z PGE Turowem Zgorzelec. Potem co prawda rozgromili 88:51 Czarnych Słupsk, ale kiedy pojawiła się informacja, że 28-letni Brown przeszedł operację kręgosłupa i nie zagra przez co najmniej kilka tygodni, stało się jasne, że Trefl będzie musiał poszukać nowego rozgrywającego.

Dlatego właśnie w miniony weekend w Sopocie pojawił się Jermaine Love. Mierzący 188 cm Amerykanin to typowy combo-guard, czyli zawodnik mogący grać zarówno na pozycji rozgrywającego, jak i rzucającego obrońcy. Do tej pory europejska kariera 28-latka ograniczała się do granic Litwy, gdzie trafił w 2013 roku, podpisując kontrakt z występującym na zapleczu ekstraklasy BC Palanga. Po roku trafił do występującego w najwyższej klasie rozgrywkowej Lietkabelisu Poniewież, a sezon 2016/2017 spędził w Nevezisie Kiejdany. Na początku obecnych rozgrywek przebywał natomiast w Stanach, gdzie opiekował się urodzoną kilka tygodni temu córką.

- Szukaliśmy rozgrywającego, który będzie dobrze prezentował się w obronie i Love jest właśnie takim koszykarzem, potrafiącym grać w defensywie. W ofensywie jednym z jego głównych atutów jest szybkość, dzięki czemu świetnie sprawdza się w grze z kontry. Potrafi oddać rzut po koźle, a także świetnie spenetrować, co sprawia, że jest trudny do rozszyfrowania dla kryjących go obrońców - charakteryzuje Love’a Marcin Kloziński, trener Trefla.

Do końca tego tygodnia koszykarz będzie przebywał w Sopocie na testach. Jeśli się sprawdzi, podpisze kontrakt i zadebiutuje w derbach z Asseco Gdynia (poniedziałek, 4 grudnia).

Panowie mają na razie przerwę ze względu na niedawne mecze reprezentacji, grają natomiast panie. Basket 90 Gdynia czeka dziś prawdopodobnie najważniejszy mecz od lat. O godz. 18 gdynianki podejmą w Gdynia Arenie turecki AGU Spor w ostatnim meczu fazy grupowej Eurocup. Po pięciu kolejkach jedna i druga drużyna mają bilans 2-3. Sprawa jest prosta, jeśli Basket wygra, to awansuje do 1/32 finału, a jeśli przegra, to dalej przejdą Turczynki. Warto jednak zaznaczyć, że porażka nie musi wykluczyć gdynianek z rozgrywek. W Pucharze Europy drużyny podzielone są na dwie konferencje, pierwsza od grupy A do E, druga od F do J. Z każdej konferencji do 1/32 finału awansują dwa zespoły z trzecich miejsc z najlepszym bilansem. A grający w grupie E Basket ma jak na razie najlepszy bilans w pierwszej konferencji.

Najlepiej jednak wszystko załatwić najprostszym sposobem i po prostu wygrać. Szanse są spore, bo w Turcji gdynianki przegrały po walce ledwie 62:67, u siebie powinny więc spisać się jeszcze lepiej. Przed sezonem w Gdyni nie było wielkiego ciśnienia na wynik w rozgrywkach Eurocup, ale teraz okazuje się, że wyjście z grupy jest realne. Można by to wręcz nazwać największym sukcesem klubu od lat.

Po raz ostatni z grupy w europejskich pucharach Basket wyszedł w sezonie 2009/10, gdy grał jeszcze w Eurolidze. Awans do 1/32 finału Eurocupu byłby kolejnym małym kroczkiem pokazującym, że klub, który jeszcze nie tak dawno pałętał się po dolnych rejonach tabeli Basket Ligi Kobiet, odbudowuje się i idzie w dobrą stronę.

TOP Sportowy 24: Zobacz hity internetu