- Sytuacja rzemieślniczej branży piekarniczej jest trudna - podkreśla Piotr Gotowała, właściciel gdyńskiej piekarni i starszy Cechu Piekarzy i Cukierników w Gdańsku. - Wynika to ze spadku spożycia chleba w Polsce z 90 kilogramów na osobę rocznie w 1990 roku do około 50 kilogramów w ostatnich latach. Rośnie konkurencja ze strony dużych koncernów piekarniczych i supermarketów, wypiekających w piecach elektrycznych masowo różne rodzaje pieczywa, sprzedawanego po niskich cenach. Do tego dochodzą formalności biurokratyczne i przepisy regulujące funkcjonowanie przedsiębiorstw, których przestrzeganie jest sprawdzane przez liczne kontrole. Wszystko to jest szczególnie uciążliwe dla małych firm rzemieślniczych i zwiększa koszty ich działalności. Można się tylko pocieszyć, że w społeczeństwie rośnie świadomość konsumencka i rzemieślnicze pieczywo wypiekane z ciasta bez polepszaczy i konserwantów staje się znów modne.
Piotr Gotowała zaznacza, że jego rodzinna piekarnia jest najstarszą w Gdyni. Kontynuuje ona działalność przedwojennego zakładu Stanisława Gotowały, najpierw przerwaną przez okupantów niemieckich, a niedługo po wojnie - przez władzę ludową. Pochodził on z Wielkopolski. W latach 1920-1924 nauczył się piekarskiego fachu w Gnieźnie. Następnie przez rok, jako czeladnik, terminował w piekarniach w Tarnowskich Górach, Katowicach, Królewskiej Hucie i Piekarach Śląskich. W tym czasie odbył służbę wojskową, po czym nadal pracował jako piekarz. W 1929 roku zdał egzamin w Izbie Rzemieślniczej Województwa Śląskiego w Katowicach i uzyskał dyplom mistrza piekarstwa, z uprawnieniami do szkolenia uczniów. W Piekarach Śląskich, razem z żoną Heleną, prowadził krótko piekarnię. Postanowił jednak przenieść się nad morze, do budowanej wtedy Gdyni. Dawało to szanse na rozwinięcia działalności w mieście, w którym nieustannie przybywało ludności, a tym samym rosło zapotrzebowanie na pieczywo.
Piekarnia zbudowana w 1936 roku przez Stanisława Gotowałę przy ul. Legionów 56 wkrótce powiększyła się o filie - przy ulicach 10 Lutego 21 i Morskiej 95. Pieczywo rozwożono do sklepów w koszach rowerami i furgonetką fiat, co w tamtych czasach budziło sensację. Portowe miasto i funkcjonujące w nim zakłady rzemieślnicze i przemysłowe, firmy transportowe oraz handlowe przeżywały okres prosperity. W Gdyni funkcjonowało kilkanaście piekarni. Wszystko skończyło się w sierpniu 1939 roku. Stanisław Gotowała otrzymał powołanie do wojska. Po zakończeniu działań wojennych trafił do niewoli niemieckiej, a potem został wywieziony na roboty przymusowe do Królewca. Piekarnię przejęli i eksploatowali okupanci. Jej właściciel zdołał uciec z robót i ukrywał się na Śląsku. Do Gdyni powrócił wiosną 1945 roku i zajął się remontem zakładu.
- Dziadek niedługo cieszył się odzyskaną piekarnią - wspomina Piotr Gotowała. - W 1953 roku władza ludowa upaństwowiła ją i ustanowiła przymusowy zarząd, włączając do Gdyńskich Zakładów Piekarniczych. Dziadek podjął pracę w Gdyńskich Zakładach Przemysłu Piekarniczego. Rozgoryczony, do zabranego zakładu nawet nie zaglądał. Natomiast w domu dokwaterowano przymusowo lokatorów komunalnych, zostawiając jego właścicielom jedno skromne mieszkanie. Sklep przejęła spółdzielnia Społem. Później dziadek zajmował się w Wojewódzkim Związku Gminnych Spółdzielni "Społem" szkoleniem zawodowym młodzieży. Za dzierżawę pieca płacono mu jakieś grosze, według stawek ustalonych w latach 50. Mój ojciec nie miał już możliwości podjęcia pracy w piekarnictwie, a ja ukończyłem Technikum Samochodowe. Jednakże ciągnęło mnie do rodzinnego zawodu. Uczyłem się go między innymi u brata dziadka, który był cukiernikiem, i w piekarni należącej wtedy do Społem. Zaczynałem od pomocnika piekarza. Potem pracowałem jako czeladnik, a w 1990 roku w Izbie Rzemieślniczej w Gdańsku zdałem egzamin mistrzowski.
Piotr Gotowała odzyskał rodzinny dom i piekarnię w 1990 roku. Zakład uruchomił pod nazwą: "Piekarnia Piotr Stanisław Gotowała", aby drugie imię przypominało o tradycjach rzemieślniczej firmy i jej założycielu. W sklepie pojawili się starsi klienci, pamiętający chleb Stanisława Gotowały. Przybywało też nowych.
Smak i aromat pieczywo z gdyńskiej piekarni zawdzięcza nie tylko dawnym, wypróbowanym recepturom i wykorzystywanym w produkcji wyłącznie naturalnym składnikom ciast.
Jak mówi Piotr Gotowała, serce każdej piekarni stanowi piec, umożliwiający wypiekanie chleba dobrego jakościowo i zdrowego, bez konserwantów i polepszaczy.
Ten, który posiada, odziedziczony po dziadku, pochodzi z 1936 roku. Jest to piec ceramiczny typu RRK, czyli z dwoma komorami wypiekowymi ogrzewanymi stalowymi rurkami Perkinsa, wypełnionymi przegrzaną parą wodną i wodą, oraz z jedną komorą górną, ogrzewaną kanałami spalinowymi.
Chleb odpieczony w takim piecu, na trzonach z płyt kamiennych, posiada walory smakowe trudne do uzyskania we współczesnych, nowoczesnych i sterowanych komputerowo piecach elektrycznych czy gazowych, z komorami ze stali nierdzewnej. Wiekowy piec ceramiczny miał dawniej palenisko opalane węglem. Wymogi środowiskowe spowodowały, że w czasie modernizacji został wyposażony w palniki gazowe.
- Obecnie zatrudniamy w piekarni i w naszych siedmiu sklepach firmowych w Gdyni 45 osób. Praktyczną naukę zawodu odbywa u nas trzech uczniów. Oferujemy popularny chleb oliwski, pszenno-żytni oraz chleby razowe, graham, mieszane oraz bułki - pszenne wrocławskie i z dodatkami, a także pieczywo cukiernicze - dodaje Piotr Gotowała.
autor: Jacek Sieński ([email protected])
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?