- Co roku kładziemy duży nacisk na kontrolę punktów sezonowych - zapewnia Marian Piaskowski z gdyńskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdyni. - Zwracamy największą uwagę na stan sanitarno-epidemiologiczny obiektów i jakość przyrządzanych dań. W tym roku nie nałożyliśmy jeszcze kar, będziemy pilnować gastronomii - obiecuje Piaskowski.
Rękę na pulsie trzymają również pracownicy sopockiego sanepidu. W kurorcie prowadzą kontrole od kwietnia, bo w Sopocie sezon zaczyna się w zasadzie już w pierwszych dniach maja. W tym roku, podobnie jak i w poprzednich, nie trafili na rażące uchybienia gastronomów.
- W sezonie wakacyjnym jesteśmy nastawieni na kontrole głównie sezonowych lokali. Turyści w zasadzie już przy wejściu do lokalu mogą ocenić, czy bezpiecznie tam zjedzą. Jeśli jest czysto na zewnątrz, to najprawdopodobniej i na zapleczu obsługa dba o higienę - zauważa Ewa Maziarka z sopockiego sanepidu.
Gdański sanepid także prowadzi kontrole. Tutejsi pracownicy podkreślają jednak, że na razie, w przypadku lokali sezonowych, trwają głównie kontrole odbiorowe.
Inspektorzy nie próżnują też w terenie. Ponad 60 sezonowych barów gastronomicznych na Mierzei Wiślanej mają do skontrolowania inspektorzy sanepidu w Nowym Dworze Gdańskim. W nadmorskich barach nie ujawniono na razie żadnych poważnych nieprawidłowości.
Trochę problemów było za to w Łebie, popularnym miejscu wypoczynku nad Bałtykiem.
- W kilku lokalach stwierdziliśmy nieporządek, niewymalowane pomieszczenia, nacieki na ścianach - mówi Zbigniew Barański, dyrektor sanepidu w Lęborku. - Co do żywności, to podczas długiego weekendu majowego, stwierdziliśmy w lokalach kilka przypadków przeterminowanych produktów. Wypisaliśmy mandaty.
Zdaniem sanepidu, główne grzechy właścicieli nadmorskich barów to m.in. zły podział ról w kuchni, brudny sprzęt do przygotowania posiłków, brak separatorów na tłuszcze i przeterminowane jedzenie. Kontrolerzy zwracają też uwagę na niewłaściwe przechowywanie czy segregowanie żywności. Czasem w jednej lodówce leżą dosłownie jedno na drugim ryby, mięso, owoce i ser. Najgorsze jest jednak to, gdy jedzenie jest stare lub po prostu niedobre.
- Statystycznie najgorzej jest w typowych barach sezonowych - mówi Henryk Pszczoliński. - Tego typu obiekty są nastawione przede wszystkim na szybki zarobek. Właściciele takich punktów patrzą tylko na swoją kieszeń, nie interesuje ich standard i smak podawanych potraw. Tak jest najczęściej tam, gdzie jeden właściciel ma więcej punktów gastronomicznych. Zatrudnieni są tam ludzie, którzy akurat zgłosili się do pracy i nie mają żadnego wykształcenia w gastronomii.
W takich lokalach lepiej nie jeść. I nie chodzi już nawet o możliwość zatrucia, ale czy jest sens jedzenia podgrzanej w mikrofalówce bułki z tanią parówką, która udaje hot-doga, a kosztuje nawet 10 złotych! Bo ceny w sezonowych barach są na ogół wyśrubowane do granic możliwości.
wsp. ABE, kag, R.Gębuś
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?