Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na tle innych systemów prawnych Polska jawi się jako kraj więzienny

Łukasz Kłos
123rf.com
Sądy nagminnie, pod wpływem prokuratury, stosują tymczasowe aresztowanie. To godzi w samą istotę postępowania karnego - twierdzi adwokat Filip Przybylski-Lewandowski

"Wyjątkowy jak na polską adwokaturę przypadek" mec. Marcina Dubienieckiego, podejrzanego o kierowanie grupą, która wyłudzała fundusze z PFRON, zastanawia pod wieloma względami. Czy Pan rozumie logikę sądu, który za kaucją chce wypuścić adwokata - głównego podejrzanego, a czterech jego domniemanych wspólników bezwzględnie osadza w areszcie?
Proszę pamiętać, że nie znamy treści akt dowodowych. Teoretycznie powinniśmy założyć, że jest to efekt racjonalnego zbadania sprawy przez sąd. Natomiast problem, który tu się pojawił i może szokować, wynika z tego, że zakładamy jednakowy stan faktyczny dotyczący wszystkich tych podejrzanych. Stąd pojawia się naturalny wniosek, że skoro wobec wszystkich podejrzanych istnieje jednakowy stan faktyczny, to wobec wszystkich należy zastosować jednakowe środki zapobiegawcze. A tak może w istocie nie być.

Innymi słowy, prokuratura może nie dysponować jednakowo silnymi dowodami przeciwko Marcinowi Dubienieckiemu co pozostałym podejrzanym?
Otóż to. To, że prokuratura zapewnia w wypowiedziach publicznych, że pan Dubieniecki jest głównym podejrzanym, że miał być mózgiem całej operacji, może nie mieć tak mocnego oparcia w materiale dowodowym, jak w przypadku pozostałych podejrzanych. Na szczęście w Polsce są sądy, a nie ocenia nas prokuratura. Inna rzecz, że polski wymiar sprawiedliwości dotknięty jest bardzo poważną chorobą, która nazywa się "tymczasowe aresztowanie". Prokuratury, a także niestety w znacznej części także sądy z niezrozumiałych bliżej przyczyn nagminnie i często pod byle pretekstem zamykają podejrzanych w aresztach. Tak że nie jestem przekonany, że w tej sprawie, o której teraz rozmawiamy, konieczne jest zastosowanie tak daleko idącego środka.

Zawieszenie mecenasa Dubienieckiego przez sąd dyscyplinarny w prawach wykonywania zawodu też - Pana zdaniem - zostało wydane na wyrost?
Proszę wybaczyć, ale uchylę się od odpowiedzi. Mówimy o rozstrzygnięciu dotyczącym decyzji organu korporacji, do której sam należę. Jakkolwiek by się odnosić do tej decyzji, to dopóki pan Dubieniecki znajduje się w areszcie, i tak nie ma realnej możliwości wykonywania zawodu.

Wróćmy do sprawy aresztu. Prokuratura przekonuje, że podejrzanym grozi wysoka kara, w dodatku obawia się matactwa z ich strony. To za mało?

Ta pierwsza przesłanka jest idiotyczna sama w sobie.

...formalnie może być jednak podstawą wniosku o areszt.
Co nie zmienia mojej krytycznej oceny. Za jej wprowadzaniem - jeśli dobrze rozumiem ratio legis przepisu - ma przemawiać założenie, że jeżeli komuś grozi wysoka kara, to z pewnością będzie uciekał. To absurdalne założenie, bo nie uwzględnia całego szeregu innych czynników, które wpływają na postępowania ludzi. Bo co uznamy za wysoką karę?

Ustawodawca wyznaczył pułap od ośmiu lat pozbawienia wolności.

Tyle że dla mnie, Filipa Przybylskiego-Lewandowskiego, wysoka będzie już kara jednego roku więzienia. Obawa przed dolegliwością więzienia zawsze będzie występować. Nie widzę logicznej różnicy między zagrożeniem wtrąceniem do więzienia na dwa, sześć czy osiem lat. Racjonalniejsze wydaje się założenie, że wszyscy chcieliby uniknąć pozbawienia wolności. Ale z tego powodu nie będziemy przecież wszystkich wtrącać do więzienia.

Prokuratura podaje jeszcze drugi powód - obawę przed matactwem.
Ten argument wydaje się bardzo rozsądny. Niemniej i w niego nie do końca wierzę. Po pierwsze, ze względu na pewną sprzeczność tkwiącą w nim z zasady. Jeżeli prokuratura jest tak pewna, że zachodzi wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu przez podejrzanych - i nie mówmy tu tylko o sprawie Dubienieckiego - iż wnioskuje o tymczasowy areszt, to znaczy że zabezpieczyła już najważniejsze dowody. Pamiętajmy, że mataczenie to nic innego, jak utrudnianie śledztwa, na przykład przez niszczenie bądź chowanie dowodów. Skoro prokuratura dysponuje najważniejszymi dowodami, to jak podejrzany miałby nimi manipulować? Zachodzi logiczna sprzeczność. Jest jeszcze jedna, poniekąd przewrotna, korzyść dla organów ścigania z przebywania podejrzanych na wolności.

To znaczy jaka?
Stara zasada mówi, że "więźnia trzeba puścić, żeby doprowadził do dziupli". Tyle że nieudolność naszych organów powoduje, iż nie potrafią one tej możliwości wykorzystać. Łatwiej jest trzymać podejrzanego w zamknięciu, niejako pod ręką, niż śledzić jego dalsze poczynania na wolności. Prokuratury wolą działać asekuracyjnie. W efekcie notorycznie nadużywa się najostrzejszego środka zapobiegawczego, a przy okazji traci niepowtarzalną okazję poszerzenia wiedzy o sprawie.

Wspominał Pan jednak o chorobie toczącej wymiar sprawiedliwości, a mówimy głównie o działaniach organów ścigania.
Bo podstawa zjawiska jest ta sama: sądy nagminnie, pod wpływem prokuratury, stosują tymczasowe aresztowanie. A jego skutek sięga znacznie dalej, poza postępowanie przygotowawcze i godzi w samą istotę postępowania karnego: że to niezawisłe sądy w toku procesu oceniają oskarżenie. Tymczasem osoby, wobec których zastosowano areszt, najczęściej stają się de facto skazanymi.

Przecież nie ma żadnego przepisu, który kazałby sędziom wydawać wyroki skazujące wobec tymczasowo aresztowanych!

Swego czasu badałem statystyki karne i powiem szczerze, że na palcach jednej ręki można było policzyć przypadki, w których osoba tymczasowo aresztowana nie zostałaby później skazana na karę pozbawienia wolności. I to karę bezwzględną. Na tym właśnie polega patologia - wyrok na człowieka wydaje się faktycznie już na etapie postępowania przygotowawczego! O tym niewielu mówi.

Z czego to się bierze?
Nie mamy wglądu do sędziowskich głów. Być może sędziami kieruje świadomość, że jeżeli sąd skaże taką osobę na inną karę, choćby dolegliwej grzywny, to byłaby ona uprawniona do odszkodowania za bezpodstawne aresztowanie. Być może też istnieje jakaś presja czy przekonanie, by nie obciążać Skarbu Państwa.

Jeśli nie areszt, to co w zamian?
Możemy stosować inne środki, by zabezpieczyć bieg postępowania przygotowawczego. Wystarczy wspomnieć chociażby o dozorze elektronicznym.

Obecne przepisy nie przewidują przecież takiej możliwości.
Tylko dlaczego by jej nie dopuścić? Tak samo możemy wprowadzić zakaz opuszczania miasta, w obrębie którego łatwiej przecież śledzić poczynania osoby. To my, za pośrednictwem ustawodawcy, ustalamy zasady. Zmiana procedury nie byłaby niczym trudnym. Proszę zwrócić uwagę, ile państwo by zaoszczędziło na stosowaniu tymczasowego dozoru elektronicznego, choćby na kosztach izolowania podejrzanych czy nawet późniejszych ewentualnych odszkodowaniach za bezzasadny areszt. Innym instrumentem jest stosowanie poręczeń majątkowych czy kaucji.

Wzbudziło to takie kontrowersje w sprawie mec. Dubienieckiego.

Kaucje są stosowane z powodzeniem chociażby w Stanach Zjednoczonych, i to znacznie powszechniej niż areszt. Na tle nowoczesnych systemów prawnych Polska jawi się jako kraj więzienny.

Z drugiej strony, polska prokuratura cieszy się znakomitą skutecznością oskarżeń, ponadprzeciętną na tle innych państw Europy.
Podczas zajęć prowadzonych w szkole sędziów często wygłaszam stanowisko, że skoro mamy nieomylną prokuraturę - bo tak należałoby uznać na tle tych zaledwie około 1,5 proc. uniewinnień - to może powinniśmy znieść sądownictwo karne? Oczywiście taka koncepcja może co najwyżej wywołać śmiech. Ale te statystyki mogą budzić pewien niepokój.

Powinniśmy bać się nieomylnej prokuratury?

Coś tu jest nie tak. Wcale nie mamy mądrzejszych prokuratorów czy sędziów niż chociażby Brytyjczycy. Skuteczność ta zasadza się raczej na pewnej specyficznej praktyce, jaka utrwaliła się w polskiej rzeczywistości. Praktykę, która w przypadku wątpliwości skłania sędziów raczej do łagodnego skazywania niż ryzykowania, że wyrok zostanie uchylony bądź zmieniony.

Jest Pan zawiedziony polskimi realiami prawnymi?
Dostrzegam pewne przeświadczenie, sięgające swymi korzeniami aż do czasów zaborów, że przestępców należy izolować, że będzie to najsurowsza kara. W przeszłości częstokroć miało podłoże polityczne, więziono czy internowano dysydentów. Dziś tendencja pozostała, choć nabrała innych kształtów. Z drugiej strony w Polsce mamy rządy prokuratur i urzędów skarbowych, którym oddano nieproporcjonalnie dużą inicjatywę. Wreszcie z trzeciej strony, cały ten przerośnięty aparat prokuratorsko-skarbowy staje się niewydolny w obliczu poważnych nadużyć. A to wskutek ślepej wiary we wszechwładność przepisów, w literę prawa. Zamiast rozstrzygać spór dwóch równoważnych stron - oskarżenia i obrony - wyłącza się myślenie, odhaczając kolejne przepisy procedury.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki