Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzeum II Wojny Światowej. Musimy operować skrótem, symboliką... [ROZMOWA Z DR JANUSZEM MARSZALCEM]

Marek Adamkowicz
Nie możemy "przegadać" naszej wystawy - mówi dr Janusz Marszalec, historyk, wicedyrektor powstającego Muzeum II Wojny Światowej w rozmowie z Markiem Adamkowiczem

W sobotę wmurowany został kamień węgielny pod budowę Muzeum II Wojny Światowej. Oczyma wyobraźni widzi już Pan tę placówkę?

Tak, ale nie od soboty, tylko od jesieni 2008 roku, kiedy prof. Paweł Machcewicz i prof. Piotr Majewski zaprezentowali jej koncepcję. Zaraz potem projekt został przedyskutowany publicznie w gronie wybitnych historyków, muzealników i dziennikarzy. Można chyba zaryzykować twierdzenie, że nie ma w Polsce drugiego projektu muzealnego, który byłby tak szeroko publicznie omawiany. Rok później, czyli w 2009 roku, rozstrzygnęliśmy konkurs na scenografię serca muzeum, czyli wystawy głównej. Wtedy po raz pierwszy pomysł zapisany na kilkudziesięciu kartkach został ubrany w formę plastyczną. Ważnym momentem było też wyłonienie - również w międzynarodowym konkursie - projektu budynku, który pomieści wystawę. Dzięki tej kolejności: najpierw projekt scenografii, a dopiero później projekt opakowania, czyli budynku, wskazaliśmy priorytet wystawy nad bryłą. Udało się ją dobrze wkomponować w przestrzeń architektoniczną, co zawsze w tego typu projektach jest wielkim problemem. Obecnie szlifujemy szczegóły scenariusza wystawy, typujemy konkretne eksponaty do prezentowania, wkrótce ruszą prace nad multimediami i filmami, które będą integralną częścią muzealnej narracji.

Żeby się o tym przekonać, musimy jeszcze poczekać. Od kamienia węgielnego do gotowego gmachu droga przecież daleka.

To prawda, ale już teraz można śledzić postępy budowy. Rozpoczęliśmy prace nad częścią podziemną Muzeum. Powstaje szczelna wanna, na której z początkiem nowego roku zaczniemy budować efektowną wieżę oraz budynek administracyjny. Jestem przekonany, że w Gdańsku zostanie wykreowany charakterystyczny architektoniczny punkt na mapie miasta. W wieży będzie biblioteka, sale edukacyjne, na samej górze restauracja. Serce muzeum zostanie umieszczone 14 metrów pod ziemią - tam w mrocznej przestrzeni prowadzona będzie opowieść o najstraszliwszym konflikcie XX wieku. Niezależnie od walorów architektonicznych obiektu najważniejsze jednak jest to, że muzeum to będzie przyciągało uwagę całej Europy, bo drugiego takiego muzeum na świecie po prostu nie ma.

Film pokazujący aranżację muzeum, który można obejrzeć na stronie internetowej, sugeruje, że zwiedzający będą mieli kontakt przede wszystkim z multimediami

Po obejrzeniu tego filmiku rzeczywiście można odnieść takie wrażenie, ale pamiętajmy, że jest to materiał koncepcyjny z 2009 r., a więc z wczesnego okresu prac projektowych. W Muzeum II Wojny na pewno nie zabraknie technicznych nowinek, ale priorytetem pozostają oryginalne, unikatowe eksponaty. Dzięki przeprowadzonej zbiórce pamiątek, zakupom oraz współpracy z muzeami i archiwami na całym świecie zgromadziliśmy naprawdę ciekawy i bogaty materiał wystawienniczy. Naszym celem jest znalezienie ciekawego multimedialnego kontekstu dla eksponatów, które są dla nas najważniejsze. W efekcie, mam nadzieję, powstanie zrównoważona narracja, która nie zmęczy gości elektronicznymi nowinkami.

Muzeum ma pokazywać wojnę nie tylko w kontekście Polski, ale wszystkich, czy raczej najważniejszych, uczestników konfliktu. To zupełnie inna perspektywa widzenia wojny niż ta, z którą do tej pory mieliśmy do czynienia w naszym kraju.

Mierzymy się z tematem trudnym, ale też wielkim - chociażby w znaczeniu materiałowym, chronologicznym czy geograficznym. W muzeum będzie można zobaczyć i zrozumieć, co wydarzyło się w zarówno w Polsce i Europie, ale też w Azji, gdzie toczyła się wojna z Japonią. To wymusza odpowiedni dobór pokazywanych zagadnień i proporcji w ich prezentowaniu. Pracując nad wystawą, musieliśmy ważyć, jak wydarzenia, które z łatwością, potoczyście opisuje się w książkach, pokazać na wystawie. Wiadomo przecież, że muzeum nie może być traktowane jak encyklopedia czy podręcznik. Z oczywistych względów nie możemy "przegadać" naszej wystawy, musimy więc operować skrótem, symboliką, w taki sposób, by były one czytelne i przedstawiały istotę danego tematu. Spodziewamy się, że za te skróty spadną na nas słowa krytyki. Jak bowiem na kilkudziesięciu czy nawet kilkuset metrach kwadratowych opowiedzieć o wrześniu 1939 r. czy o Holokauście? Skróty są konieczne…

Słowa o Holokauście przypomniały, że wojna to nie tylko bohaterowie, ale też - a może przede wszystkim? - niewyobrażalne zbrodnie...
II wojna światowa to dzieje zbrodni, zła, przez które przebijały się oczywiście piękne postawy i piękni ludzie, ale makabra była codziennością wszystkich dni tego okresu. Nie znaczy to, że będziemy nią epatować w naszym muzeum.

Pojawia się jednak pytanie, co w takim razie z dziećmi? Będą przecież przychodzić do was wycieczki szkolne.

Pracując nad wystawą, braliśmy to pod uwagę. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że nasza ekspozycja jest dla odbiorcy o pewnym stopniu dojrzałości. Taką granicą może być wiek gimnazjalny. Odradzałbym natomiast wizytę przedszkolakom czy uczniom pierwszych klas szkoły podstawowej. Oczywiście, jeśli ktoś - mam na myśli rodziców bądź opiekunów - zdecyduje się przyprowadzić tu dzieci, to powinien wiedzieć, że zrobi to na własną odpowiedzialność. Z drugiej strony, nie odżegnujemy się od organizowania zajęć dla najmłodszych. Edukacja w duchu patriotyzmu i humanitaryzmu to zadanie, z którego będziemy się wywiązywać.

Cały czas rozmawiamy o planach, pomysłach, bo na razie muzeum jeszcze nie widać. Przeprowadzono tylko prace archeologiczne i podziemne, w dodatku z pewnymi problemami…
Mieliśmy pewne kłopoty związane z nawodnieniem gruntu, ale je przezwyciężyliśmy.

Te komplikacje można było chyba przewidzieć. Nie jest tajemnicą, że w miejscu, gdzie powstaje muzeum, były przed wiekami rozlewiska.
Wiedzieliśmy o tym i dlatego przed przystąpieniem do budowy przeprowadzono badania geologiczne. Wykazały one, że w miejscu, gdzie ma być nasza siedziba, można budować obiekty o znacznych rozmiarach. Problem pojawił się w momencie, gdy stwierdzono, że warstwy nieprzepuszczalne znajdują się niżej, niż się tego spodziewano. Znalazła się na to prosta rada: należy wybudować tak zwany suchy wykop, na który zostanie posadowiony budynek. Te prace obecnie trwają.

Zapewne pociągnęło to za sobą dodatkowe koszty.
Koszt budowy muzeum został oszacowany na 358 mln złotych i tego się trzymamy. Są w tej kwocie również wydatki związane z wykonaniem wspomnianej wanny. Niektóre przetargi przynoszą oszczędności, dlatego uważam, że powinniśmy się zmieścić w przyznanym budżecie.

Muzeum miało być gotowe w roku 2014. Termin zostanie dochowany?
Chcielibyśmy, żeby to się udało i wciąż jest to możliwe. Na przeszkodzie mogą jednak stanąć względy proceduralne, związane chociażby z rozstrzyganiem przetargów. W tej sytuacji bardziej realny wydaje się rok 2015 jako data otwarcia muzeum.

W koncepcję Muzeum II Wojny wpisuje się też pole bitwy na Westerplatte. Jak ono będzie wyglądało?
Zacznijmy od tego, że Westerplatte nie jest terenem należącym do muzeum. To własność miasta, a także zarządu portu oraz Straży Granicznej. My opiekujemy się jego małym fragmentem, na którym posadowiona jest nasza wystawa plenerowa oraz ścieżka edukacyjna. Jako muzeum sprawujemy pieczę nad wymiarem historycznym i edukacyjnym tego miejsca. Dzięki wystawie i ścieżce wybudowanych przez nas w ostatnich latach w sposób diametralny poprawiła się jakość zwiedzania tego miejsca. Westerplatte, również dzięki zaangażowaniu innych instytucji, pomału nadrabia stracony czas. Przewidujemy też kolejne inwestycje.

Ale to nie będzie Muzeum Westerplatte, którego budowę swego czasu zapowiadano?
Pomysł budowy Muzeum Westerplatte zastąpiła koncepcja stworzenia Muzeum II Wojny Światowej. Dzięki temu będziemy mogli pokazać nie tylko jeden epizod wojny, ale cały wkład Polski w wielki światowy konflikt, a do tego szeroki międzynarodowy kontekst wydarzeń. Nie zmienia to faktu, że Westerplatte pozostaje w kręgu naszych zainteresowań, jako miejsce o dużym znaczeniu symbolicznym. Na terenie byłej składnicy nie przewidujemy więc rewolucji. Wyznajemy raczej filozofię działania małymi krokami. Wspólnie z Muzeum Historycznym Miasta Gdańska, które opiekuje się Wartownią nr 1, będziemy unowocześniali ekspozycję w tym budynku. Myślimy również o rewitalizacji wartowni nr 3. To jednak odległa przyszłość.

Z Wartowni nr 3 zostały tylko piwnice. Czy to oznacza, że budynek zostanie odbudowany?
Chcemy zagospodarować na nowo tylko to, co się zachowało, czyli udostępnić do zwiedzania podpiwniczenie dawnej wartowni.

Może jednak warto pomyśleć o nowej koncepcji zagospodarowania Westerplatte?
Na podjęcie działań na szeroką skalę nie ma pieniędzy. A potrzebne byłyby naprawdę ogromne środki, jeśli komuś marzy się wielki narodowy kompleks pod nazwą "Pole Bitwy Westerplatte". Uważam, że nie można planować wielkiej przebudowy tego miejsca bez liczenia się z realiami. Róbmy więc to, co się da tu i teraz, posuwając się do przodu choćby małymi krokami.

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki