18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mumia pastora Teodora strzeże podziemi kościóła pw. Bożego Ciała

Grażyna Antoniewicz
Ksiądz Rafał Michalak
Ksiądz Rafał Michalak Tomasz Bołt
Niewielki kościółek u stóp Góry Gradowej jest wyjątkowo piękny, choć wewnątrz panuje chłód i wilgoć, a stare dębowe ławy drążą korniki. Jednak dzięki temu mamy poczucie niezwykłości i tego, że czas się zatrzymał.

Kościół pw. Bożego Ciała jako jedna z dwóch gdańskich świątyń podczas II wojny światowej nie uległ zniszczeniu (drugim jest Święty Mikołaj). Podczas działań wojennych w gmachu jedynie powypadały witraże. Aż trudno w to uwierzyć, gdy się ogląda zdjęcia zniszczonego, wypalonego w 1945 roku Gdańska.

Kościół wybudowano najprawdopodobniej przed 1380 rokiem jako świątynię przyszpitalną obok ośrodka dla trędowatych. Pierwsze wzmianki o nim znajdziemy w akcie beatyfikacyjnym świętej Doroty z Mątowów Wielkich.

- To jest ta święta, która kazała się zamurować - przypomina proboszcz Michalak. - Dorota z Mątowów Wielkich przychodziła tutaj na adorację Najświętszego Sakramentu.

Wtedy świątynia funkcjonowała jeszcze jako kaplica przy pobliskim szpitalu. Powstała jako świątynia rzymskokatolicka, a potem - aż do 1945 roku- służyła gdańskim ewangelikom. Obecnie jest świątynią parafialną Kościoła Polskokatolickiego.

Armia Czerwona i strażnik podziemi

- Te witraże, które mamy w tej chwili, wstawiono w 1975 roku - pokazuje ksiądz proboszcz Rafał Michalak. - Widocznie "niezwyciężona" Armia Czerwona uznała, że świątynia poza murami miasta nie jest godna uwagi. Niestety, dzisiaj też wycieczki nas regularnie omijają. Przewodnicy tłumaczą, że im nie po drodze - ubolewa proboszcz Michalak.

Tymczasem ten niewielki kościółek u stóp Góry Gradowej jest wyjątkowo piękny, choć wewnątrz panuje chłód i wilgoć, a stare dębowe ławki z furtkami rozsychają się, drążą je też korniki. Trafiły tutaj z bazyliki Mariackiej (podobno w XVIII wieku), stąd widnieje na nich wysoka numeracja.

- Zawsze wiem, kiedy będzie padać - uśmiecha się ksiądz proboszcz Michalak. - Nie, nie łamie mnie w kościach, wtedy drewno w ławkach po prostu mocniej pracuje.

Wielką osobliwością kościoła pw. Bożego Ciała jest zewnętrzna ambona. Powstała w XVIII wieku na pamiątkę kazań na świeżym powietrzu, które głosił Jakub Hegge. Kazania na zewnątrz kościołów zapoczątkowano w czasach reformacji, w 1552 roku. Jakub Hegge chodził wtedy po okolicach Góry Gradowej i zachęcał do przyjęcia nauk doktora Marcina Lutra. Na pamiątkę tego wydarzenia, kiedy Gdańsk był już w znakomitej większości protestancki, wystawiono kazalnicę na zewnątrz kościoła (w 1707 roku). - Ustawiono ją na zewnątrz przede wszystkim na potrzeby chorych, którzy na świeżym powietrzu słuchali kazań i uczestniczyli we mszy - dodają historycy.

Na ambonie stały figurki 12 apostołów. Na baldachimie umieszczono natomiast pelikana karmiącego młode. Ponieważ po wojnie apostołowie zaczęli ginąć, figurki schowano w świątyni.

Na ścianie wisi epitafium poświęcone obrońcy Gdańska, kapitanowi Efraimowi Blonderowi, ufundowane w 1749 roku. - Jak wiemy, kościół raz tylko został zniszczony, kiedy król Batory dyscyplinował gdańszczan. Zdania uczonych są podzielone, jedni mówią, że to król zniszczył świątynię, atakując miasto, inni zapewniają, że uczynili to gdańszczanie, aby Stefan Batory nie miał się gdzie schować ze swoimi wojskami - opowiada ksiądz proboszcz.

W świątyni warta obejrzenia jest także zabytkowa chrzcielnica, zagrała ona nawet w "Strajku" Volkera Schlöndorffa.

- Na filmie widać, jak chrzczę dziecko Lecha Wałęsy. W tym kościele były również nagrywane sceny do "Wróżb kumaka" - mówi ksiądz Michalak.

Natomiast podziemi świątyni strzeże... mumia, a dokładnie zmumifikowane szczątki mężczyzny. Spoczywają w trumnie, jej wieko jest otwarte.

- Prawdopodobnie jest to pastor tego kościoła. Z tablicy na trumnie można odczytać jedynie imię Teodor i dwie daty: 1771-1813. Pozostałe trumny zabite są gwoździami. Wcześniej, po wojnie zostały splądrowane, rabusie szukali w nich kosztowności - słyszymy od proboszcza.

Kto chciał, to wchodził i coś sobie zabierał

Niezwykły jest "Sąd Ostateczny" Friedricha Falkenberga (z 1709 roku) nad prezbiterium.

- Wiele osób sądzi, że to fresk, tymczasem obraz został namalowany na płótnie. Proszę spojrzeć, wyraźnie widać pasy, obraz kładziono jak tapetę - wskazuje ksiądz Michalak.

W kościele jest też ambona z 1762 roku przedstawiająca czterech ewangelistów i cnoty chrześcijańskie.

- W czasach, gdy świątynia należała do ewangelików, szczególnie rygorystycznie przestrzegających zasad, zamalowano postacie i w tym miejscu umieszczono cytaty z Pisma Świętego. Po wojnie, gdy farba zaczęła się łuszczyć, zdjęto ją i ukazały się postacie apostołów, ale zabrakło Łukasza - dodaje ksiądz Michalak. - Od 1945 roku kościół przez rok stał pusty. Kto czego potrzebował, brał. Zabrano m.in. dwa dzwony, mechanizm zegarowy - dodaje.

Wędrujemy po świątyni - wielu tu herbów Gdańska. Przez wieki kościół był na utrzymaniu magistratu, w związku z tym, gdzie się tylko dało umieszczano herby miasta. - Dzisiaj byśmy powiedzieli, że takie logo sponsora - żartuje proboszcz.

Organy kościelne zostały wywiezione w 1945 r. w kierunku Bytowa i ślad po nich, niestety, zaginął. Na prospekcie organów znajdują się herby gdańszczan malowane na blasze. To znaki słynnych rodów - Gralathów, Groddecków, Conradich czy Schummanów i Bushów. Czyżby gdańscy Bushowie byli spokrewnieni z amerykańskim prezydentem?

- Nieszczęście innych może stać się naszym szczęściem. Na Zachodzie zamyka się kościoły i wyprzedaje wyposażenie. Ktoś tam wypatrzył organy i trwają rozmowy na temat kupna - dodaje proboszcz.

Obecny kształt i wystrój świątyni pochodzi z epoki baroku. Tu czas jakby się zatrzymał - to dodatkowy atut tego miejsca.

Także okolica kościoła pod wezwaniem Bożego Ciała jest miejscem wyjątkowym. Tu się znajduje Cmentarz Nieistniejących Cmentarzy i grobowiec rodziny Klawitterów. Kilkadziesiąt metrów dalej zaczynają się fortyfikacje Grodziska, a tuż obok kościoła stoją jedne z najstarszych domów w Gdańsku. Jeden z nich pochodzi z 1865 roku, pozostałe z 1868 roku.

- Są tu drewniane słupy do przewodów elektrycznych, więc podwórko także zagrało w filmie "Strajk" - opowiada proboszcz. - Pozdejmowano tylko anteny satelitarne.

40 wołów dla bogaczy

W domach mieścił się szpital, połączony z domem spokojnej starości, ale takim luksusowym.

Wybitny znawca Gdańska, profesor Andrzej Januszajtis, podaje, że pensjonariusze szpitala potrafili zjeść nawet 40 wołów rocznie. Świadczy to o tym, że był to dom dla ludzi bogatych. Każdy miał osobne wejście i pokój z kuchnią. Był to, rzec można, taki "pensjonat pod różą". Także znajdujące się nieopodal domy kolejowe należały do kościoła. Przed i w czasie wojny mieściła się w nich fundacja Bożego Ciała.

Grażyna Antoniewicz
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki