18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Morsy, poeci i muzycy. Sprawdź, kim są pomorscy samorządowcy po pracy (ZDJĘCIA)

Ewelina Oleksy
Kazimierz Koralewski, radny Klubu PiS  w gdańskiej Radzie Miasta, to diabeł wcielony - jeśli chodzi o kąpiele w zimnej wodzie
Kazimierz Koralewski, radny Klubu PiS w gdańskiej Radzie Miasta, to diabeł wcielony - jeśli chodzi o kąpiele w zimnej wodzie Przemek Świderski
Na co dzień ubrani w garnitury czy eleganckie garsonki decydują o sprawach ważnych dla swoich miast. Ale po godzinach pracy chętnie je zrzucają i oddają się swoim, często nietypowym, pasjom. O tym, czym w wolnym czasie zajmują się pomorscy samorządowcy - pisze Ewelina Oleksy.

Kąpią się w lodowatej wodzie, grają, śpiewają, piszą wiersze, biją rekordy Guinnessa. Bo myli się ten, kto myśli, że pomorscy samorządowcy to nudziarze w garniturach....

Kazimierz Koralewski, radny gdańskiego klubu PiS, rok 2012 witał kąpielą w morzu. W slipach, peruce z diablimi rogami i ogonem doczepionym do pasa trudno go było rozpoznać. Najpierw rozgrzewka, potem hop! do zimnej wody. Koralewski zanurzał się w niej z uśmiechem na twarzy, ale diabli ogon tego nie wytrzymał i odpadł.

Hop! do zimnej wody

- Jestem członkiem Gdańskiego Klubu Morsa bodajże od 2004 r. Nie jakimś tam ekstremistą, żeby siedzieć w tej zimnej wodzie godzinami, ale kąpię się w niej co niedzielę - wyjaśnia Kazimierz Koralewski. - Skąd się to u mnie wzięło? Słyszałem, że zimne kąpiele relaksują, dobrze wpływają na kondycję i hartują. I, rzeczywiście, odkąd je praktykuję, nie wiem, co to grypa. Poza tym to miłe uczucie, po każdej takiej kapieli u człowieka wydzielają się endorfiny.

Morsami są także Mieczysław Grabowski, wiceburmistrz Sławna oraz Tyberiusz Narkowicz, burmistrz Jastarni. Ten ostatni jest jeszcze "śledziem" i... "betonem".

Narkowiczowi zdarzało się kąpać w wodzie, która tylko z nazwy była płynna, czyli skutej lodem. Bałtyk mocno zmroziło i wiatr na brzeg przygnał zwały kry. Ale tuż za nimi morze wypełniała lodowa kaszka, czyli gruba warstwa pokruszonego pływającego lodu. - Nikt dwa razy się nie zastanawiał, czy wchodzić do wody - wspomina burmistrz.

Morsem teoretycznie może zostać każdy, ale żeby jednocześnie zostać "śledziem" trzeba być prawdziwym fanem pływania. Takim przez duże "F". Chociaż z tymi "śledziami" to nie do końca o pływanie chodzi...

- Pływać każdy może, albo wpław albo na pomerance, ale chodzić po wodzie nie wszystkim się udaje - śmieje się burmistrz Jastarni.

"Śledzie" to bowiem ci, którzy przynajmniej raz w życiu własnymi nogami przeszli Zatokę Pucką - płyciznami. Burmistrz jest "śledziem" pełnoprawnym, bo przemaszerował akwen z Kuźnicy do Rewy kilka razy, latem i zimą. Witając się z burmistrzem-śledziem warto zachować szczególną ostrożność i unikać tematów piłkarskich. Bo choć półwysep kibicuje Arce Gdynia, której kibice to właśnie "śledzie", burmistrz jest "betonem", czyli kibicem gdańskiej Lechii.

Zamiłowanie do ekstremalnie zimnej wody podziela Piotr Grzelak, gdański radny PO. A Maciej Krupa, szef klubu PO w Gdańsku, jest zapalonym biegaczem i bierze udział w maratonach.

Z miłości do Krecika

Adam Nieroda, jego klubowy kolega, to "nieuleczalny Czechofil"- jak sam o sobie mówi. Co oznacza nic innego, jak fascynację Czechami i wszystkim, co z kulturą czeską jest związane.

- Zaczęło się w dzieciństwie od mojej ulubionej dobranocki "Krecik". Od tamtej pory męczyłem rodziców, by mnie zabrali do krainy, z której pochodzi Krecik. Kiedyś ustąpili i to był początek - opowiada Nieroda.
Za południową granicą, także na Słowacji, był już co najmniej 20 razy. - Dziwne jak na kogoś z Gdańska, północnego krańca Polski, prawda? Czechów też to mocno dziwi. Wielu nie mogło nieraz zrozumieć, dlaczego chłopak z Gdańska, z podkrążonymi od niewyspania oczami, poświęcił całą dobę, jadąc z kilkoma przesiadkami, by dotrzeć w jakiś całkowicie zapomniany zakątek ich kraju - śmieje się i dodaje, że przy okazji jest smakoszem czeskich słodyczy oraz morawskich win, z czego jest znany wśród znajomych.

Sprzątają i gotują

Oryginałów nie brakuje wśród najważniejszych urzędników i radnych Gdyni. Dyrektor Urzędu Miasta Gdyni Jerzy Zając jest zapalonym kolekcjonerem fajek i tabakier, ma ich setki, w tym unikatowe eksponaty.

Wiceprezydent Bogusław Stasiak gra w hokeja i jest nurkiem. Co roku bierze udział w akcji sprzątania Bałtyku ze śmieci zalegających na dnie.

Kolejny z zastępców prezydenta Gdyni, Michał Guć, to wielki pasjonat podróży. Zwiedził m.in. Syrię, Jordanię, Liban, Iran, Armenię, Oman, Kambodżę, Filipiny i Laos, zaliczył podróż koleją transsyberyjską. Z pięciomiesięcznym wówczas synem Maćkiem i żoną wybrał się do Hiszpanii... autostopem.

W dzikie stepy Afryki udała się też w ub. roku radna Gdyni Maja Wagner, która w marcu wraz z rodziną weszła na najwyższy szczyt tego kontynentu - Kilimandżaro (5895 m n.p.m.).

Podobne popisy, tyle że na czterech kółkach, ma na koncie jej koleżanka z Rady Miasta Beata Szadziul. W 2011 r. wraz z inną gdynianką, Ewą Micińską, wygrała I Międzynarodowy Rajd Samochodowy Kobiet "Yekatarina", przejeżdżając 3 tys. kilometrów z Gdańska do Murmańska, aż za krąg polarny.
Do niezwykle ciekawych postaci zalicza się radny miasta Jarosław Kłodziński, były judoka, medalista mistrzostw Polski, który obecnie jest kucharzem amatorem. Ma olbrzymi garnek o pojemności 3,2 tys. litrów, wart ok. 100 tys. zł. Czyli tyle, ile luksusowe auto. Radny znany jest z nietypowych wyczynów kulinarnych, niektóre z nich wpisane zostały nawet do "Księgi rekordów Guinnessa".

- Tak wielki garnek przydaje się do gotowania strawy na festynach i innych dużych imprezach - wyjaśnia Kłodziński. - Przyrządziłem w nim już m.in. 1,5 tony grochówki na Zjazd Kaszubów. Był też w nim gotowany rekordowy bigos, ważący także 1,5 tony.

Radny rozkręca imprezę

Gdy w Pruszczu Gdańskim zapytamy o DJ Gucia, każdy wskaże Andrzeja Ślusarczyka - radnego miejskiego, kierownika hali sportowej, prezesa wspólnoty mieszkaniowej. Osoby, które słyszały i widziały radnego za konsolą podczas imprez, są nim zachwycone. A miłość do muzyki, jak określa pan Ślusarczyk, towarzyszy mu od lat młodzieńczych.

- W podstawówce prowadziłem radiowęzeł. Wtedy też zająłem się konferansjerką, organizowałem dyskoteki i tak to ze mną rosło. Nie musiałem podejmować decyzji, że chcę być didżejem po prostu ludzie do dziś mnie proszą, bym poprowadził imprezę w lokalu, bal karnawałowy np. w szkole dla uczniów - mówi.

A radny tak to kocha, że nie potrafi odmówić, choć co jakiś czas obiecuje sobie i rodzinie, że już więcej nie będzie prowadzić imprez. - To miłe, gdy podchodzą do mnie goście i dziękują za muzykę, za to, że tak świetnie się bawili i za... ból nóg od tańczenia - podkreśla.
Marcin Fuchs, wiceburmistrz Rumi, poza zbieraniem młynków zainteresował się fabularyzowanymi grami terenowymi.

- To bardzo sympatyczny sposób spędzania wolnego czasu, poznania nowych ludzi i oderwania się od dnia codziennego - mówi i przyznaje, że odkąd jest wiceburmistrzem czasu na takie zabawy już brakuje. Dotychczas - wspólnie z innymi osobami - kilkanaście razy odgrywał różne role wpisane w scenariusze związane z historią Polski lub fantastyką. Był np. przebranym w biały habit zakonnikiem.

Król czyta po kaszubsku

Wiersz zasiadającego w Radzie Miasta w Kościerzynie Benedykta Karczewskiego przeczytał sam Abdullah II, król Jordanii. Karczewski pisze poezję po kaszubsku. Wydał już kilkanaście tomików.

- Moja przygoda z kaszubskim słowem ujętym w literackim wydaniu 156 wierszy zaczęła się 13 lat temu - mówi. Gdy jeden ze swoich utworów wysłał do króla Jordanii, otrzymał odpowiedź z Królewskiego Haszemickiego Dworu z podziękowaniami i serdecznymi pozdrowieniami od monarchy.

Zaśpiewają i zagrają

Rada Miejska w Nowym Stawie ma w swoim składzie trębacza. Andrzej Pałka, wiceprzewodniczący samorządu, gra solo, ze swoim zespołem Respect, a także w Nowostawskiej Orkiestrze Dętej. - Trąbka to mój osobisty wybór ze względu na liryczny głos, jaki ten instrument wydaje. Od razu spływa w serca słuchaczy. To jeden z najtrudniejszych instrumentów do opanowania, ale jednocześnie oddaje głębię muzycznego przekazu - mówi pan Andrzej, który od ponad 15 lat należy też do zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Miłośników Hejnałów Miejskich z siedzibą w Lublinie.

W powiecie kartuskim radni są rozśpiewani. Adam Okrój, szef Rady Miejskiej w Żukowie, gra na fagocie, a przede wszystkim jest wokalistą - jego basowy głos usłyszeć można także w partiach solowych, podczas koncertów Zespołu Muzyki Dawnej Cappella Gedanensis oraz na mszach w podkartuskim Borowie, gdzie jest organistą.

Arkadiusz Socha z Rady Miejskiej w Kartuzach znany jest jako "śpiewający policjant". Na co dzień funkcjonariusz KWP w Gdańsku, od lat pasjonuje się muzyką. Zaczynał w latach 90. jako frontman rockowej grupy Programmed Fate.

- Koncertowaliśmy w całym kraju, nagraliśmy płytę - wspomina. - Nasz utwór notowany był na liście przebojów Radia Gdańsk, pamiętam że zajmował 19 miejsce, tuż nad Budką Suflera.

Zespół się rozpadł, ale Socha śpiewać nie przestał . Zasłynął zwycięstwem w telewizyjnej "Szansie na sukces".
Janusz Bojkowski, wójt gminy Postomino zarządza tą nadmorską gminą. Turystycznym sercem gminy jest miejscowość Jarosławiec. W tym ostatnim organizowany jest Bieg Mikołajkowy i Międzynarodowy Bieg po Plaży. I co ciekawe wójt także staje do walki na trasach biegowych.

- Pierwszy start na zawodach był bardzo ciężki, bo wybiegać na przykład 15 km dla amatora to duży wysiłek - mówi Bojkowski. - Ale to mnie zdopingowało do dalszych starań i, od jakiegoś czasu, biegam rekreacyjnie w każdej wolnej chwili. To świetny relaks.

Wójt zaznacza, że podczas zawodów nie nastawia się na żaden wynik, czy spektakularny rezultat.
- Miejsce w stawce nie ma znaczenia. Grunt, że potrafię pokonać dystans i nie ukrywam, że daje mi to ogromną satysfakcję - mówi samorządowiec. - A być może i ktoś z młodego pokolenia w ten sposób zachęci się do uprawiania sportu.

Lecę, bo chcę

Alojzego Falka, wiceprzewodniczącego żukowskiej rady, fascynują przestworza - jest członkiem aeroklubu w Pruszczu Gdańskim i lata na awionetkach typu Cessna.- Służyłem w wojskach Obrony Powietrznej Kraju i tam załapałem bakcyla - mówi. - Długo nie miałem czasu na realizację marzeń, dopiero półtora roku temu zacząłem hobbystycznie latać. Od tego czasu byłem w powietrzu ponad 70 razy.

Marek Chroń i Marcin Daraż to dwaj helscy samorządowcy ze skłonnością do bitki na najwyższym, bo światowym poziomie. Dlatego też wymyślili... bicie. I to jakie!- Musiało to być coś z jajem, bo chodzi o to, by zainteresować tłumy - wyjaśnia Daraż. - Tak kombinowaliśmy.

I wykombinowali - pobiją Guinnessa. Prawdziwego, choć nie ludzkiego, ale rekordowego. Tym samym narodziła się helska plenerowa impreza, podczas której ustawili kilkuset turystów i mieszkańców w jednej linii, kazali im wyciągnąć w górę ręce, a wzdłuż tego szpaleru pędem przeleciał radny Daraż, miarowo stukając w wystawione dłonie.

Chroń też spędził ludzi na ul. Wiejską, też kazał stanąć w rządku, wyciągnąć przed siebie złożone pięści i też popędził od pierwszej osoby do ostatniej. Tak właśnie bito oficjalne rekordy Guinnessa w "przybijaniu piątki" oraz "żółwika".

- Wiadomo, śmiać się trzeba, bo kto się nie śmieje, ten ma ponure życie - mówi Marek Chroń, który szefuje helskiej Radzie Miasta i jest logistykiem w helskim szpitalu. - A nam więcej ponuraków przecież nie trzeba.

współpr. T. Modzelewski, S.Szadurski, E.Łosińska, J.Surażyńska, R.Konczyński, J.Łabasiewicz, B.Cirocki, P.Niemkiewicz, (SYK)

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki