Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moje życie to wielki dar od Boga. Czas spędzony w Rzymie to przywilej

Iwona Flisikowska
O pracy korespondenta, o podróżach w gronie dziennikarzy towarzyszącyh Papieżowi Franciszkowi w jego wizytach apostolskich, rozmawiamy z Magdaleną Wolińską Riedi, korespondentką Telewizji Polskiej w Rzymie i Watykanie.

Zawsze w drodze z misją specjalną, często w ekstremalnych warunkach. Jaki tym razem kierunek?
Ostatnie tygodnie były znowu bardzo intensywne. Początek czerwca zwiastował moją kolejną, dziesiątą już wyprawę na włoską wyspę Lampedusę. Maleńkie miejsce na środku Morza Śródziemnego, 200 km na południe od Sycylii i zaledwie 160 km od granic Afryki, znowu stało się celem dla dziesiątek tysięcy nielegalnych migrantów. Lato, dobra pogoda i spokojne morze sprzyjają przeprawom przez wodę, teraz dochodzi do tego rysujący się na horyzoncie kryzys humanitarny związany z rosyjskim embargiem na ukraińskie zboże w portach Morza Czarnego i panika w Afryce Północnej przed widmem głodu.

Nawet 70% zboża w takich krajach, jak Tunezja pochodzi właśnie ze Wschodu. Ta kolejna, ogromna fala migracji do południowych brzegów Europy sprawiła, że polecieliśmy po raz kolejny na Lampedusę, choć tym razem podroż nie obyła się bez przygód . Od połowy maja bardzo aktywna stała się po raz kolejny Etna, najwyższy włoski wulkan na Sycylii: gorąca lawa, słup dymu z krateru i kłęby pyłu wulkanicznego przez wiele godzin uniemożliwiałylądowanie samolotow, opóźniał sie tez start śmigłowcow pocztowych, przewożących od 20 do 30 pasażerów, którzy lecą na Lampedusę, W oczekiwaniu na kolejny lot, który miał odbyć się dopiero za osiem godzin, udałam się na zbocza wulkanu, by relacjonować na żywo dymiącą ostro Etnę i to w rzec można wręcz piekielnej temperaturze, aż 46 stopni w cieniu. Przed wyjściem przeczytałam sms od moich córek: „Mamuś, uważaj na siebie…”.

Tuż po powrocie z Sycylii zostałam wysłana niespodziewanie we włoskie Dolomity na samej północy na granicy z Austrią, gdzie z powodu ogromnych upałów ostatnich tygodni zerwał się wielki blok lodowca, pod którym znalazło się ponad 20 alpinistów i wspinaczy górskich. Kiedy dotarłam na miejsce, aby relacjonować akcję ratowniczą, kilkanaście osób wciąż było pod 60-metrową warstwą lodu i głazów. Niestety, wielu z nich nie udało się już uratować, nie znaleziono także turystów z zagranicy, których samochody pozostały na parkingu poniżej lodowca. To są wielkie wyzwania dla dziennikarza. Ale i wielkie przeżycia.

Trzeba w takich sytuacjach zachować zimną krew...
Tak. Mimo emocji trzeba zachować zimną krew, działać racjonalnie, sprawnie, szybko, być świetnie zorganizowanym, na bieżąco gromadzić najświeższe informacje, szukać zasięgu telefoniczno-internetowego, walczyć z anomaliami pogodowymi, zmęczeniem fizycznym i brakiem snu… Po zakończeniu relacji na lodowcu, gdzie temperatura nie przekraczała 10 stopni, udałam się wraz z moim operatorem Sergio do dotkniętej niespotykaną, dramatyczną suszą Doliny Padu. Tam przywitał nas 42-stopniowy upał. Wejście na żywo przeprowadziliśmy z koryta kompletnie wyschniętej rzeki - gdzie na mieliźnie utknęły dziesiątki łodzi. W pewnym momencie z powodu żaru, tempa pracy, nagłych zmian klimatycznych, dosłownie zabrakło mi tchu. Łapałam powietrze jak ryba bez wody, pot spływał mi po skroniach. Na antenie przyznałam, że słabnę z powodu wielkiego upału. Uważam, że moja autentyczność i spontaniczność „na żywo” w telewizji, uczciwość w rozmowie z widzem jest cenniejsza, niż poukładane formułki i wyuczone na pamięć frazy. Jak widać lekko nie jest, ale to wszystko jest oczywiście do zniesienia, jeśli pracę traktuje się jak misję, której najważniejszym celem jest wierne i jak najbardziej obiektywne przekazanie wiadomości widzom. Jesteśmy często z kamerą “w oku cyklonu” i to jest najcenniejsze. Podobnie było przy szalejących rok temu w sierpniu wielkich pożarach w parku krajobrazowym Aspromonte na południu Włoch, kiedy jak najpełniej i najwierniej chciałam pokazać naszym widzom płonące lasy i dramat ludności. Pomimo rekordowych temperatur sięgających nawet 48 stopni w cieniu, pokazywaliśmy z operatorem na żywo zwęgloną ziemię. Znaleźliśmy się też w najwyższych partiach gór skąd relacjonowaliśmy akcję gaśniczą prowadzoną przy pomocy samolotów wojskowych. Dotarliśmy tam dzięki włoskim żołnierzom, którzy w drodze absolutnego wyjątku przetransportowali nas specjalnymi terenowymi samochodami. Takie relacje są dla mnie bezcenne ponieważ uzmysławiają mi, że jest to praca niewątpliwie trudna, pełna zaskakujących zwrotów akcji i kompletnie nieprzewidywalna, ale niezwykle fascynująca.

Przez 15 lat uczestniczyłaś w codzienności z trzema, charyzmatycznymi papieżami. Sytuacja, która rzadko się zdarza w historii Kościoła, również w życiu mieszkańców Watykanu, także twojej rodziny…
Moje życie to wielki dar od Boga. Czas spędzony w Rzymie uważam za ogromny przywilej.
Tak właśnie wspominam niezwykle lata za murami Watykanu: od chwili, kiedy miałam 23 lata, do czasu, kiedy skończyłam lat 40. Z młodej, “nieopierzonej” istoty stałam się w pełni dojrzałą osobą, pod skrzydłami trzech pontyfikatów, które wyznaczały rytm mojej codzienności. Spotykanie papieży w drodze na spacer,

uczestniczenie w niezwykłych uroczystościach. Sąsiedztwo wyjątkowych ludzi, bezpośrednich współpracowników papieży, tych, którzy tworzyli przez lata watykańską codzienność. Wśród nich byli zarówno najwyżsi hierarchowie kościoła jak i świeccy. Tym ostatnim poświęciłam moją drugą książkę: “Zdarzyło sie w Watykanie”. Historie niepowtarzalne, fenomenalne. Wielkie dzieje świata ostatnich dziesięcioleci postrzegane oczami papieskiego kierowcy, ogrodnika, drukarza, sanitariusza… Czasy naszego wielkiego Rodaka, Jana Pawła II, to czasy epokowych przemian geopolitycznych na poziomie światowym. Ci moi sąsiedzi - osoby z którymi się przyjaźniłam - przez długi czas współtworzyły jak małe kamyki wielkiej mozaiki, ten niezwykły, fascynujący świat. Przeżyłam za murami Watykanu ostatnie lata pontyfikatu Jana Pawła II i jego odejście “do Domu Ojca”. Moje życie w Watykanie to dwa konklawe. I dalej czas pontyfikatu Benedykta XVI, który jeszcze jako kardynał udzielił mi ślubu. Jako rodzina byliśmy bardzo związani z papieżem, dlatego z ogromnym poruszeniem przyjęliśmy wiadomość o jego rezygnacji. Przeżyłam za Spiżową Bramą pierwsze sześć lat pontyfikatu Franciszka, któremu od początku - razem z grupą dziennikarzy z całego świata - towarzyszę w podróżach po świecie. To wszystko miałam na co dzień, w cieniu Pałacu Apostolskiego, jako matka małych dzieci, żona, towarzyszącą mężowi u boku papieża w historycznych wydarzeniach.

Jesteś w ścisłym gronie dziennikarzy, którzy towarzyszą papieżowi Franciszkowi w jego wizytach apostolskich. Które podróże były dla ciebie wyjątkowe i poruszające?
Każda podroż jest inna i każda z nich naprawdę pasjonująca. Przemierzanie świata na pokładzie papieskiego samolotu, w bezpośredniej bliskości Ojca Świętego jest czymś absolutnie niepowtarzalnym. Zarówno w kontekście poznawania danego kraju, wiary, tradycji czy kultury, a także problemów egzystencjalnych, społecznych czy gospodarczych. Dla papieża wszystko zostaje pięknie przygotowane, a my widzimy to z perspektywy kompletnie odmiennej, od zaplecza, trochę z punktu widzenia tak naprawdę samego Franciszka. Jako dziennikarze towarzyszący papieżowi, mamy dostęp do miejsc szczególnych i niedostępnych dla publiczności, jak chociażby Pałac Cesarski w Tokio, podczas historycznego spotkania papieża z cesarzem, w podroży do Japonii.
Wspominam ze wzruszeniem zdarzenie z ostatniego etapu podróży do Afryki: Mozambik, Madagaskar i Mauritius.

Stałam na specjalnie zbudowanej dla nas platformie - w stolicy Mauritiusu - Port Louis , kiedy to Franciszek przejeżdżał otwartym papamobile pośród wiernych w drodze do sanktuarium. Papież był dosłownie 3 metry ode mnie podczas mojego wejścia na żywo, kiedy rozpoznał mnie, uśmiechnął się i pomachał do kamery. To jest na pewno też związane z faktem, ze znam papieża dobrze zza murów Watykanu, że ta relacja wykraczała od zawsze poza kontakt sensu stricte papież - dziennikarz. Miałam szczęście, że byłam mieszkanką i obywatelką Watykanu, jedną z kilkunastu kobiet na świecie posiadającą watykański paszportem z kluczami Piotrowymi na okładce, która została korespondentką zagranicznej telewizji. To się nigdy wcześniej nie wydarzyło.

Wszyscy czekamy na podróż Franciszka na Ukrainę i być może do Rosji. Czy przygotowując się do tej niezwykłej podróży, jako korespondent będziesz miała również na uwadze szczególne środki bezpieczeństwa?
Jeśli dojdzie do tej podroży i papież Franciszek zdecyduje się obrać kierunek na wschód Europy, to będzie to wydarzenie bez wątpienia historyczne, bacznie obserwowane i relacjonowane przez media całego świata! Na razie, czekamy na rozwój wypadków, na decyzje samego Franciszka, na to czy będą do tego odpowiednie warunki. Jesteśmy dziś na zupełnie innym etapie wojny, niż w chwili, kiedy pojawiła się pierwsza, nieśmiała sugestia papieża o udaniu się do Kijowa, a było to 2 kwietnia na pokładzie samolotu, którym polecieliśmy z Franciszkiem na Maltę. Na pytanie jednego z kolegów watykanistów, czy jest to w planach, Franciszek odpowiedział jasno i konkretnie, że taka opcja jest brana pod uwagę.

Wtedy cały świat tego oczekiwał wierząc, że wizyta papieża na ukraińskiej ziemi, zatrzyma krwawe walki... Pamiętajmy jednak, ze jest to wielkie wyzwanie logistyczne: zapewnienie Franciszkowi bezpieczeństwa w ekstremalnych warunkach, kiedy walczący muszą skoncentrować wszelkie siły na konfrontacji z wrogiem byłoby niezwykle skomplikowane. Pielgrzymki w tak newralgiczne, zaognione zakątki świata są zawsze trudnym zadaniem dla służb bezpieczeństwa państwa watykańskiego, czyli dla żandarmerii i papieskiej gwardii szwajcarskiej. Opisuję to szczegółowo w mojej ostatniej książce: „Z Watykanu w świat”, ukazującej m.in. nieznane aspekty przygotowań do papieskiej pielgrzymki na antypody. Zdarza się, że papież decyduje się na podróż w niebezpieczne rejony, tak było chociażby w przypadku pierwszej pielgrzymki po pandemii w marcu 2021, kiedy to Franiczek odwiedził Iran, czy podczas wizyty w Bangui - stolicy Republiki Środkowej Afryki. Watykańskie służby bardzo długo pracowały nad dokładnym zabezpieczeniem tych wypraw. W przypadku Ukrainy wojna wciąż trwa i kolejne ataki są nieprzewidywalne.

Natomiast trzeba podkreślić, że same służby Watykanu, gwardia i żandarmeria, są świetnie wyszkolone, przechodzą specjalistyczne kursy i stale współpracują ze służbami specjalnymi na całym świecie. To daje mi ogromne poczucie bezpieczeństwa. Zawsze też zawierzam te podróże, moją pracę Opatrzności i wierzę głęboko, że wszystko ma swój wielki sens, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Naturalnie trzeba uważać i kierować się rozsądkiem, ale bardzo wierzę w to, że Bóg nade mną czuwa i ma mnie w swojej opiece.

Często spędzasz wakacje w Ojczyźnie, „w swojskich klimatach” z rodziną i najczęściej są to góry, tak jak teraz w polskich Tatrach...
Rzeczywiście, od samego początku życia w Watykanie i Rzymie powracam do Ojczyzny co roku, by spędzić czas razem z rodzicami, bratem, przyjaciółmi, I z moimi córkami. Kierunek jest zawsze ten sam: góry. Od 25 lat mamy tam piękny drewniany dom, przeniknięty zapachem lasu, grzybów i borówek. Codziennie słychać tam szum potoku i cykanie świerszczy. Ta moja oaza spokoju i ciszy, która leży u podnóża Królowej Beskidów i to tam powracam najchętniej, ale zaglądam też w ukochane Tatry. Lubię wielogodzinne wspinaczki i wędrówki po górach. Gorąco polecam wszystkim taką formę spędzania wolnego czasu. Cieszy mnie to, tym bardziej, że cztery lata temu przeszłam bardzo skomplikowane złamanie nogi na nartach, a dziś znowu skaczę po stromych zboczach. Niebawem wybieram się też nad polskie morze. Już dziś serdecznie zapraszam czytelników „Dziennika Bałtyckiego” na moje spotkania autorskie, które jesienią odbędą się w Trójmieście.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki