Pan Jan przez wiele lat pracował w miasteckiej Fabryce Rękawiczek i Odzieży Skórzanej, początkowo jako kierowca, a od 1964 roku jako mechanik maszyn szyjących.
- Dyrekcja fabryki zauważyła wówczas, że lubię fotografować i tak przydzielono mi dodatkowe zajęcie - fotografowanie modelek i modeli - opowiada. - Do swej dyspozycji miałem ciemnię fotograficzną i sprzęt, a roboty było dużo, bo rocznie FRiOS wprowadzał na rynek do 130 nowych wzorów kurtek, kostiumów, spódnic, rękawiczek i innej odzieży skórzanej.
Każdy nowy wzór miał swoją kartotekę, gdzie poza zdjęciami zawarte były informacje o tym, jakich materiałów się użyje, jakie i ile nici, jakie guziki. Poza tym zdjęcia wzorów trafiały do Zjednoczenia Przemysłu Skórzanego do Łodzi, gdzie były oceniane, akceptowane i kierowane do produkcji. - Stąd była pilna potrzeba wykonywania zdjęć wzorów oczywiście na żywych modelach - uzasadnia J. Maziejuk. - Modelki brałem bezpośrednio z produkcji, wcześniej uzgadniając to z kierownikiem produkcji.
Fotograf przyznaje, że nie wszystkie panie i nie wszyscy panowie chcieli mu pozować do zdjęć. - Trzeba było wtedy im wyperswadować, wspólnie z przełożonymi, że to wszystko dla dobra zakładu. W większości udawało się tych pracowników przekonać - mówi.
Nie zawsze jednak do modelingu brano osoby z produkcji, bo tam pracowano na akord. Przyszłe modelki za dużo by straciły, dlatego do zdjęć brano przede wszystkim panie z sekretariatu dyrektora Bogdana Karwowskiego.
A trzeba przyznać, że było w kim wybierać, bo 80 procent ponad tysięcznej załogi stanowiły kobiety, a była cała masa ładnych dziewcząt.
Dla młodych panien i panów zdjęcia były często nobilitacją. Modelki i modele stawali się przez to rozpoznawalni nie tylko w mieście, ale i w regionie, bo ich zdjęcia Jan Maziejuk publikował w zakładowej gazecie, w „Głosie Koszalińskim” i „Gazecie Chłopskiej” albo w gablocie Centralnej Agencji Fotograficznej przy ul. Armii Czerwonej (obecnie Armii Krajowej). Raz w tygodniu J. Maziejuk umieszczał tam nowe zdjęcia. - Poza tym każdy mój model czy modelka dostawali w prezencie swoje zdjęcia, no i przypadał im zaszczyt jako pierwszym osobom z zakładu założenia nowej odzieży. Panie i panowie byli bardzo zadowoleni - opowiada.
Pan Jan nie przypomina sobie wszystkich nazwisk swych modeli. Najbardziej pamięta jedną z trzech sióstr - Reginę Majkę, która była główną modelką fabryki, a także Renatę Piechowiak, Edwarda Wysockiego i Zbyszka Heina. Jedną z jego modelek była także Kazimiera Kłujszo, we FRiOS-ie od 1962 do 1977 roku jako sekretarka i księgowa. - Rzeczywiście do zdjęć wybierał nas pan Maziejuk. Przynoszono nowe wzory odzieży i trzeba było się przebierać. O makijażu nikt nie myślał. Często czas gonił, stawaliśmy do zdjęć i wracaliśmy do pracy - wspomina. -A stawaliśmy na tle autobusów, samochodu marki Warszawa czy po prostu pod ścianą fabryki, tuż przy wzorcowni.
Modelki i modele jeździli na pokazy mody na targi do Łodzi, gdzie występowali już na prawdziwych wybiegach. - W tych pokazach pomagała nam pani Maria z panem Antonim - projektanci odzieży. Pokazywaliśmy się też w Miastku na pochodach pierwszomajowych czy festynach, pokazach i prezentacjach zakładów pracy. - Cieszyliśmy się, że jako pierwsi zakładaliśmy stroje, które potem noszono w kraju i za granicą. Wyroby z Miastka trafiały przecież do USA, Australii, Japonii i Niemiec. Czy prywatnie nosiliśmy wyroby z naszej fabryki? Oczywiście, między innymi kupiłam ładny płaszcz skórzany - wspomina.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?