Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MMA poszło w odstawkę, żużel jest priorytetem. Daniel Kaczmarek z Wybrzeża Gdańsk musiał dokonać wyboru | ROZMOWA

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
MMA poszło w odstawkę, żużel jest priorytetem.
MMA poszło w odstawkę, żużel jest priorytetem. Przemysław Świderski, Dariusz Bloch
W 2016 roku Daniel Kaczmarek nieoczekiwanie wywalczył tytuł indywidualnego mistrza Polski juniorów. Później jego rozwój mocno wyhamował, ale miniony sezon był dla niego trampoliną. Był w ścisłej czołówce zawodników drugoligowych, co zaowocowało kontraktem w Gdańsku. To - jak na razie - jedyny polski senior w zespole Zdunek Wybrzeża na sezon 2023.

Jak długo przekonywali cię działacze Wybrzeża do podpisania kontraktu? Wiemy, że w tym roku sytuacja w Gdańsku była bardzo specyficzna. Budowano skład "za pięć dwunasta".

Daniel Kaczmarek: Myślę, że negocjowaliśmy przez około dwa tygodnie. Od samego początku obie strony były nastawione na to, żeby się dogadać. Widziałem determinację ze strony klubu.

Wybrzeże było jedynym klubem, z którym rozmawiałeś?

Nie, rozmawiałem jeszcze z jednym zespołem z pierwszej ligi. Miałem też wiele ofert z drugiej ligi, natomiast od początku podkreślałem, że jeśli w ogóle miałbym zostać w drugiej lidze, to byłby to Kolejarz Rawicz. Jak zmieniać, to tylko na wyższy szczebel. Z tym drugim zespołem rozmowy się rozmyły, nie były konkretne. Z Wybrzeżem było inaczej. Najpierw wymieniliśmy e-maile, później rozmawialiśmy telefonicznie, wreszcie przyjechałem do Gdańska na spotkanie. Podaliśmy sobie ręce i tak zostało.

W jednym z wywiadów w 2022 roku mówiłeś, że jeśli wyniki indywidualne będą po twojej myśli, a dodatkowo razem z Kolejarzem awansujesz, to nie będzie sensu zmieniać drużyny. Indywidualnie było świetnie, ale tego awansu zabrakło. To główna przyczyna zmiany otoczenia?

Podejrzewam, że gdyby udało się awansować, to prezes klubu zrobiłby wszystko, by zbudować drużynę, która spokojnie mogłaby się utrzymać lub nawet powalczyć o coś więcej. Zmiana odbyła się w sposób naturalny. Chciałem jeździć wyżej, a z Kolejarzem nie było mi to dane.

Przychodzisz tu ze sporymi nadziejami. Miniony sezon miałeś rewelacyjny. OK, to "tylko" druga liga, ale czwarte miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych działa na wyobraźnię.

Trzeba pamiętać, że poziom bardzo się wyrównał i druga liga nie jest słaba. Nie było łatwo o wyniki. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że teraz poprzeczka będzie zawieszona znacznie wyżej. Mam jednak nadzieję, że dalej będę szedł do przodu.

Ten rok w drugiej lidze traktujesz jako krok w tył, który był ci potrzebny? W 2021 roku wziąłeś udział w czternastu meczach, ale mówimy o zaledwie 27 wyścigach.

To był krok w tył, nie ma co się oszukiwać, ale plan został wypełniony. W zeszłym roku rzeczywiście nie miałem za dużo okazji do jazdy, ale nie chciałbym się na ten temat wypowiadać szerzej. Awansowałem o ligę wyżej. Wprawdzie nie drużynowo, tylko indywidualnie, natomiast jestem pozytywnie nastawiony i w kolejnym sezonie też liczę na dobre wyniki.

Wasz skład na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo wyrównany. Może nie ma zawodnika, który w każdym meczu gwarantowałby komplet punktów, a będzie to bardziej rozłożone na wszystkich.

Też mi się tak wydaje. Mamy wyrównany zespół. Można powiedzieć, że wszyscy są na podobnym poziomie. Na papierze na takiego lidera wyrasta Nicolai Klindt, patrząc na jego dotychczasową karierę. Mniej więcej można wiedzieć, czego się po nim spodziewać. Liczę, że uda nam się stworzyć prawdziwą drużynę i wszyscy będziemy wzajemnie się uzupełniać.

Twoje wspomnienia z gdańskiego toru? Krążą o nim różne opinie. Jedni twierdzą, że łatwy, drudzy wprost przeciwnie.

Przyznam szczerze, że nigdy jakoś tego toru nie lubiłem. Będąc jeszcze juniorem Unii Leszno nienawidziłem tu przyjeżdżać. Był to dla mnie zdecydowanie najgorszy tor w Polsce. Później poszedłem do Apatora Toruń i siłą rzeczy miałem więcej okazji do startów w Gdańsku. Początkowo trudno było mi się przekonać, ale z czasem było coraz lepiej. Jeden krok do przodu już zrobiłem, na kolejny przyjdzie czas w marcu, gdy zaczniemy treningi. Trzeba będzie jeździć ile tylko się da. Aż do znudzenia. Tak długo, aż w końcu będzie można przejechać cztery okrążenia z zamkniętymi oczami. Dopiero wtedy przyjdzie czas na odpowiednie dopasowanie motocykla. Zresztą, przychodząc do Rawicza mówiłem podobnie. Nie lubiłem tamtego toru, ale po kilku dniach treningów zmieniłem zdanie. Z drugiej strony, kiedy szedłem do drużyn, gdzie tory teoretycznie mi pasowały, to później okazywało się, że kompletnie mi nie idzie. Tak było choćby w Ostrowie, to był jeden z moich ulubionych torów w Polsce, a nie bardzo mi szło. W Toruniu też zawsze lubiłem jeździć, jednak dopiero w drugim sezonie udało mi się wejść na właściwą ścieżkę. Może to i dobrze, bo jest przez to większa motywacja. Wiesz, że musisz się przyłożyć, a nie przychodzisz na gotowe. Trzeba będzie mocno popracować, choć oczywiście nie można przesadzić, żeby później nie leżeć sztywnym przez parę dni.

Jak to jest z tym przejściem z wieku juniora do seniora? Niektórzy radzą sobie z tym doskonale, ale jest też spora grupa zawodników, którzy są totalnie zagubieni. Gdzie widzisz największe przyczyny takiego stanu rzeczy?

Pierwszy przeskok jest taki, że od samego początku masz trudniej, bo dostajesz mocniejszych rywali w swoim pierwszym wyścigu. Po drugie juniorów jest mniej niż seniorów, więc łatwiej o miejsce w składzie. Jako junior jeździłem 60-70 imprez rocznie, a przechodząc do wieku seniora jest zdecydowanie trudniej o regularne starty. Nie da się złapać rytmu. Ci bardziej doświadczeni, jak choćby Fredrik Lindgren, rezygnują z ligi szwedzkiej. Jest na tyle doświadczony, że wystarczy mu jeden trening w tygodniu i jest gotowy do ligi. A taki 22-letni zawodnik jest w innej sytuacji. Nie dość, że startuje pod innym numerem, rywale są trudniejsi, to jeszcze brakuje jazdy. Wtedy stajesz pod taśmą z takimi doświadczonymi lisami i z góry jesteś na straconej pozycji. Im to pasuje, bo szybko cię ustawią i musisz się martwić. Nie ma jednej recepty, po prostu trzeba się w tym odnaleźć, dostosować się do trudnych warunków.

Nie zapytałem o to bez powodu, bo spojrzałem na wyniki finału Indywidualnych Mistrzostw Polski Juniorów z 2016 roku, gdy zdobyłeś złoty medal. Za tobą uplasowali się Paweł Przedpełski, Bartosz Smektała, Krystian Pieszczek, Kacper Woryna, Adrian Gała czy Dominik Kubera, który robią bądź już zrobili większą karierę. Zastanawiałeś się dlaczego twój rozwój przebiega nieco wolniej?

Na każdego trzeba spojrzeć indywidualnie. Czasem po prostu decyduje dyspozycja dnia. To tak samo jakbyś powiedział, że kiedyś Jayson Doyle przegrywał z Chrisem Holderem, a teraz Holder musiał schodzić do pierwszej ligi, z kolei Jayson dostaje rekordowy kontrakt w Krośnie. Michael Jepsen Jensen kiedyś jeździł w Grand Prix, a o Rasmusie Jensenie ludzie słyszeli jedynie, że brał udział w jakimś programie rozrywkowym. Gdyby istniał jakiś przepis na sukces, to każdy by go stosował.

Poniekąd zapytam o Rasmusa. Od paru osób usłyszałem, że im więcej jazdy, tym on jeździł lepiej. Czyli na początku ubiegłego sezonu wyglądało to bardzo słabo, był krytykowany, a gdy doszła liga szwedzka, duńska i możliwości do startów pojawiło się więcej, to nagle wszedł na kosmiczny poziom. Jak to wygląda w twoim przypadku?

Na początku sezonu bardzo brakuje jazdy. Każda możliwość treningu czy też startu w jakichkolwiek zawodach jest na wagę złota. Zawsze dobrze mieć jakieś dodatkowe zawody w środku tygodnia oprócz polskiej ligi. W piątek będę przygotowywał się pod ligę, w niedzielę mecz, więc dobrze by było, gdyby we wtorek czy w środę wskoczyło coś ekstra. W moim odczuciu jest to idealny układ dla zawodnika. Z drugiej strony, jeśli ktoś jeździ w rytmie poniedziałek, wtorek, środa, czwartek załóżmy wolny, piątek trening, w weekend mecz w Polsce, to jest to już trochę za dużo. Trzeba znać umiar i nie można przesadzić w drugą stronę. Będę starał się o angaż w jakiejś lidze zagranicznej albo po prostu łapać nadarzające się okazje w postaci różnych turniejów.

W tym momencie jeszcze nie masz żadnego kontraktu?

Jeszcze nie. W ubiegłym sezonie jeździłem w szwedzkiej Allsvenskan w zespole Smallaeningarny. Wziąłem udział w siedmiu czy ośmiu meczach, co akurat było dla mnie korzystne. Parę razy musiałem odmówić, tak było m.in. przed fazą play-off w Polsce. Bo w niedzielę mieliśmy mecz, a w sobotę wypadała liga szwedzka. Byłbym na meczu w Polsce na styk, a nie po to pracujesz cały sezon, by potem ktoś ci zarzucał, że przyjeżdżasz przemęczony po całonocnej podróży. Trzeba było wyznaczyć sobie jakieś priorytety.

Czyli głównym celem liga szwedzka?

Myślę, że tak. Są tam tory podobne do tych w Polsce, o podobnej geometrii, więc nie trzeba szukać nie wiadomo jakich ustawień motocykla. Nie ma powodów do paniki, bo tam można podpisywać kontrakty praktycznie przez cały czas. W poprzednim sezonie dostałem sygnał w styczniu. Nie ma też co się spieszyć i brać pierwszej lepszej okazji, bo jeśli podpisze się umowę w niewłaściwym miejscu i pojedzie w choć jednym meczu, to później nie ma już szans na zmianę klubu. Przykładowo Anglii w ogóle nie biorę pod uwagę. Starty tam mnie nie interesują.

Jeździłeś w Szwecji więc masz porównanie. Jak tam podchodzi się do zawodów? Bo sporo się słyszy, że w Polsce startujecie pod gigantyczną presją, a w ligach zagranicznych nie ma aż takiego ciśnienia i parcia na wynik. Faktycznie tak jest?

W Niemczech czy Czechach może rzeczywiście nie ma presji i można jechać na totalnym luzie. Ale o Szwecji bym tego nie powiedział. Tam też mają ambicje, chcą wygrywać. Na mecze chodzi sporo kibiców, jest napinka na wynik. Oczywiście nie wygląda to tak profesjonalnie, jak u nas, stadiony są tam dużo gorsze, nie wszędzie są ławki, ludzie często po prostu siadają na trawie i oglądają zawody. Cała ta otoczka mocno się różni od tej w Polsce. Jeśli miałbym porównać, to presja w polskiej drugiej lidze jest podobna do tej w szwedzkiej ekstraklasie. Mniej więcej tak to wygląda. W Danii jest trochę luźniej, ale to nie jest tak, że nikt nie przejmuje się wynikami.

Nie mogę nie zapytać o twój udział w MMA. Planujesz jeszcze powrót do tego sportu?

Teraz skupiam się wyłącznie na żużlu. Od ponad roku nie byłem na macie. Miałem dolegliwość związaną z nadgarstkiem i mój lekarz powiedział, że muszę wybrać pomiędzy walkami, a żużlem. Nadgarstek nie wytrzymywał półrocznego trzymania motocykla i drugie tyle ciosów. Trzeba było więc wybrać, a MMA od zawsze traktowałem jako przygodę, może formę treningu i spędzania wolnego czasu. Żużel jest zdecydowanie na pierwszym miejscu. Zastąpiłem sobie to innymi sportami. W zeszłym roku miałem zajęcia z lekkoatletami, w tym dorzuciłem sobie basen, więcej biegałem, do tego siłownia, żeby trochę wzmocnić mięśnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki