Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi idą na ołtarze. Trzy życia, trzy drogi do świętości

Piotr Piotrowski
Helena Kmieć 8 stycznia 2017 r. rozpoczęła posługę jako wolontariuszka misyjna w ochronce dla dzieci w Cochabamba, gdzie została zamordowana 24 stycznia 2017 roku
Helena Kmieć 8 stycznia 2017 r. rozpoczęła posługę jako wolontariuszka misyjna w ochronce dla dzieci w Cochabamba, gdzie została zamordowana 24 stycznia 2017 roku fot. Fundacja Heleny Kmieć
Obchodzony wczoraj Dzień Życia Konsekrowanego może być okazją do przypomnienia, że droga do świętości wiedzie nie tylko w zakonnym habicie. Przykłady najmłodszych błogosławionych, świętych i kandydatów na nich pokazują, że młodzi, mimo kryzysu powołań, są przykładem takiego życia dla Kościoła.
Trzy różne osoby i trzy różne drogi. Wszystkie zakończone śmiercią w młodym wieku. Ale też trzy życia, które były prowadzone w drodze do Chrystusa i spotkania z nim.

Helena - kandydatka do beatyfikacji



Zamordowana w Boliwii wolontariuszka misyjna Helena Kmieć może zostać błogosławioną. W grudniu powołano postulatora procesu beatyfikacyjnego, którym został salwatorianin ks. Paweł Wróbel. Tym samym oficjalnie rozpoczęły się przygotowania do uruchomienia procesu beatyfikacyjnego młodej misjonarki z Libiąża.

Ksiądz Paweł Wróbel SDS w kaplicy arcybiskupów krakowskich odebrał od ks. Andrzeja Scąbra - delegata ds. kanonizacyjnych archidiecezji krakowskiej - dekret abp. Marka Jędraszewskiego, który powołał go na urząd postulatora procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Heleny Kmieć.

„Mam nadzieję, że w trakcie tego procesu uwypuklimy cechy, które Helenę charakteryzowały jako osobę mającą bliską i piękną więź z Bogiem, i będziemy mogli pokazać jej realność - że nie jest człowiekiem odległym, ale żyjącym tak jak my. Jej wyjątkowość uwidaczniała się zwłaszcza w wielości spraw, którymi się zajmowała. Zastanawialiśmy się, w jaki sposób znajduje na to czas. Jej mama świetnie to określiła, mówiąc, że Helena była jak światło; pojawiała się i znikała z prędkością światła, żyła porządnie, z pasją i szybko. Robiła masę różnych rzeczy, ale było w niej coś takiego, że kiedy ktoś się z nią spotykał, to nawet jeśli się spieszyła, nie odczuwał tego. Zwracała uwagę na osobę, z którą się spotykała i spędzała czas. Wyjątkowa była też ze względu na relację z Bogiem. Angażowała się w wiele kościelnych dzieł - świetlica Caritas, duszpasterstwo akademickie, wolontariat misyjny, któremu poświęciła pięć lat swojego życia, podchodząc do niego z największą pasją. Realizowała swoje życie najpierw przez studia, szkołę muzyczną, aż w końcu została stewardessą. Jej normalność polegała na tym, że choć tacy ludzie jak ona mogą onieśmielać, bo nie dorasta się im do pięt pod względem zdolności czy osiągnięć, to jednak nigdy nie czuło się z jej strony jakiegoś wywyższania się. Umiała tworzyć dobre relacje z ludźmi i robiła to w bardzo naturalny sposób. Kochała ludzi, z którymi żyła, spotykała się, współpracowała na wielu polach” - mówił „Gościowi Niedzielnemu” o zamordowanej misjonarce ks. Wróbel.

W chwili ustanowienia postulatora rozpoczyna się faza przygotowawcza procesu beatyfikacyjnego, w której głównym zadaniem jest zgromadzenie wszelkich dokumentów dotyczących życia Heleny Kmieć, a także pisma, pamiętniki, listy, wiadomości, itp., które były jej autorstwa. Zbiera się także wszystkie świadectwa, dotyczące znaków i łask, których uzyskanie przypisuje się wstawiennictwu kandydatki na ołtarze.

Helena Kmieć urodziła się w 1991 r. w Krakowie. Do Wolontariatu Misyjnego Salvator w Trzebini wstąpiła w 2012 r. Od początku mocno angażowała się w działalność wspólnoty. Posługiwała na placówkach misyjnych w Rumunii, na Węgrzech i w Zambii. Zajmowała się dziećmi ulicy, uczyła ich pisania oraz czytania. 8 stycznia 2017 r. rozpoczęła półroczną posługę jako wolontariuszka misyjna w ochronce dla dzieci w Cochabamba w Boliwii, gdzie została zamordowana 24 stycznia 2017 roku.

Zmarłą koleżankę w rozmowie z Family News Service wspomina Mariola Kaźmierska, podobnie jak niegdyś Helena, wolontariuszka Wolontariatu Misyjnego Salvator. „Miałam to szczęście poznać ją osobiście i poczuć jej ciepło. Obchodzona niedawno 5. rocznica śmierci koleżanki była dla niej dniem wyjątkowym: Jest to dla mnie bardzo szczególny dzień. Dzień, w którym mogę nie tylko wspomnieć jaka Helenka była dla mnie osobiście, ale również jaki dawała przykład ludziom dookoła siebie. Potrafiła naprawdę pięknie żyć. Postawy i wartości, którymi się kierowała, były bardzo wyjątkowe i myślę, że bardzo aktualne i potrzebne dzisiejszemu światu - uważa Mariola Kaźmierska.

Postać Helenki każdego dnia jest coraz silniej obecna w sercach ludzi, którzy jej nigdy nie spotkali, a słyszeli o jej pięknym życiu właśnie poprzez tragiczną śmierć” - mówi Marta Omieczyńska, dyrektor biura Fundacji im. Heleny Kmieć.

Ignacio - kandydat do beatyfikacji



Kilka dni temu, w Madrycie rozpoczął się proces beatyfikacyjny 39-letniego Hiszpana, zwanego „bohaterem deskorolki”. Oddał swoje życie za innych, próbując powstrzymać terrorystów podczas ataku w centrum Londynu, w 2017 roku.

Zanim sam został zabity, Ignacio Echeverría ocalił życie wielu ludzi. Do dramatu doszło 3 czerwca 2017 r. na Borough Market, największym targu spożywczym w Londynie, przy London Bridge. Ignacio był w drodze do skateparku, by spotkać się z przyjaciółmi, gdy zauważył mężczyznę, który z nożem rzucił się na policjanta, a następnie zaatakował kobietę. Wcześniej bandyci wjechali w tłum furgonetką. Ignacio chwycił deskorolkę i uderzył nią jednego z napastników, dzięki czemu kilkoro ludzi zdążyło uciec. Wtedy zobaczył drugiego terrorystę, atakującego policjanta. Zanim ruszył w jego stronę, został dwukrotnie pchnięty nożem w plecy. Zmarł z powodu odniesionych ran. Joaquín Echeverría opisuje syna jako „zwykłego człowieka, który zawsze bronił tego, w co wierzy”. Na łamach „The Tablet” wspomina jedną z rozmów z synem, kiedy spotkali się w Madrycie, po ataku terrorystycznym w Westminster, w marcu 2017 r. „Rozmawialiśmy o odwadze policjanta, który zmarł po tym, jak został ugodzony nożem. Ignacio powiedział: «Gdybym jeździł na łyżwach w Westminster, kiedy doszło do ataku, ten policjant nadal by żył»”.

Miesiąc po jego śmierci Hiszpana papież ogłosił nowe kryterium drogi do świętości „oblatio vitae”, czyli „oddanie życia” w imię miłości bliźniego. W liście apostolskim zapowiadającym to posunięcie Franciszek napisał: „Bohaterskie ofiarowanie życia, zasugerowane i podtrzymywane przez miłość, wyraża prawdziwe, pełne i wzorowe naśladowanie Chrystusa”. To skłoniło biskupa pomocniczego Madrytu, Juana Antonio Martíneza Camino, do zapytania rodziny Ignacio, czy życzą sobie, aby ten został uznany za kandydata do świętości. Jego ojciec powiedział: „Chciałbym, żeby śmierć Ignacia była użyteczna. Ufam, że przebywa już w niebie, lecz jeśli jego śmierć pomaga innym, którzy proszą o jego wstawiennictwo, to to, co zrobił, było tego warte”.

Ignacio Echeverría ukończył prawo na Uniwersytecie Complutense w Madrycie i na Sorbonie w Paryżu. Pracował jako analityk. Jak wspomina jego brat w rozmowie z portalem www.religionenlibertad.com, Ignacio „często ryzykował swoją pracę, aby upewnić się, że wszystko zostało zrobione we właściwy sposób” . Po jego śmierci rodzina odkryła, iż prowadził katechezy dla hiszpańskojęzycznych dzieci w swojej lokalnej parafii w Poplar we wschodnim Londynie. Jego imię noszą skateparki w Alicante i Madrycie, a musical zatytułowany „Skate Hero” stanowi kronikę ostatnich 24 godzin życia tego „zwykłego człowieka”.

Błogosławiony Carlo - kandydat na świętego



„Jest dla młodych przykładem samodyscypliny, która pozwala na to, by do swego serca i umysłu wpuszczać to, co jest wartościowe. Fenomen tego młodego człowieka polegał właściwie tylko na jednym słowie: <>. Jeśli chodził codziennie na Eucharystię, odmawiał różaniec, wstępował na adorację Najświętszego Sakramentu, potrafił poświęcić swój czas ubogim, to tylko z tego jednego powodu - bo chciał - podkreśla o. Azariasz Hess OFM, duszpasterz i rekolekcjonista, w rozmowie z Family News Service.

Jesienią ub. r. rozpoczęła się peregrynacja relikwii bł. Carlo Acutisa po wszystkich diecezjach w Polsce. Wydarzenie wpisywało się w przygotowania do Światowych Dni Młodzieży, które w sierpniu 2023 roku odbędą się w Portugalii. Bł. Carlo jest jednym z patronów inicjatywy zapoczątkowanej przez papieża Jana Pawła II, zrzeszającej młodych z całego świata.

Był jednym z nas. Na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniał. Jest to jednak nastolatek, który - jak powiedział o. Azariasz Hess OFM - jednocześnie i zachwyca, i zawstydza. Potrafił wytyczyć plan dnia i go konsekwentnie realizować, a wiemy, jak my często mamy problem z dopełnieniem jednego postanowienia.

„Wypełniał swoje obowiązki, chodził do szkoły, dobrze się uczył. Potrafił zagospodarować wolny czas grając w piłkę czy ucząc się gry na saksofonie. Znajdował czas, by pomagać rówieśnikom, którzy mieli trudności w opanowaniu przedmiotów ścisłych, szczególnie informatyki, w której był naprawdę dobry. Znajdował czas, by pomagać w kuchni dla ubogich, którą prowadzili ojcowie kapucyni, a przede wszystkim znajdował czas na modlitwę. To była siła, która doprowadziła go do ołtarza. Na kilka dni przed śmiercią powiedział, że nie żałuje żadnej chwili, ponieważ żadnej z nich nie zmarnował ani nie zrobił niczego, co nie spodobałoby się Panu Bogu - mówił portalowi franciszkanin, który jest propagatorem kultu relikwii bł. Carla Acutisa.

Wiary nie wyniósł z domu. Państwo Acutis nie odczuwali potrzeby modlitwy, a do kościoła chodzili jedynie na Boże Narodzenie i Wielkanoc, na śluby albo pogrzeby. W sercu Carla pragnienie Boga zasiane było jednak od najmłodszych lat, a pomogła w tym pewna Polka.

„Jego opiekunką była Polka, pani Beata Storczyńska, która wówczas studiowała we Włoszech. Państwo Acutis zatrudnili ją, aby opiekowała się małym Carlo. To wszystko stworzyło podatny grunt do tego, by pragnienie bliskości Boga owocowało już w małym chłopcu. Ona pierwsza uczyła go modlitw. Wiemy, że znał także modlitwy po polsku. Był bardzo ciekawy ojczyzny swojej babci, czyli mamy swego ojca. Każdy spacer kończył się odwiedzaniem Pana Jezusa w kościele. Ziarenko wiary w nim kiełkowało, by zakwitnąć świętością” - dodaje rozmówca FNS.

Chłopiec od dnia I Komunii św. nie opuścił ani jednej codziennej Eucharystii, a już w wieku 12 lat spowiadał się raz w tygodniu. Od lat dziecinnych spędzał wakacje w Asyżu, gdzie duch świętego Franciszka jest obecny w każdym miejscu. Poza tym Carlo był zafascynowany światem. Kochał nagrywać filmiki, robić zdjęcia. Stąd też podróże wakacyjne, które planowali państwo Acutis, zawsze go cieszyły. Mama Antonia wspomina, że zanim dokądkolwiek pojechali, Carlo zawsze sprawdzał, czy w danym miejscu jest kościół, by móc uczestniczyć we Mszy Świętej.

„Carlo najbardziej zwyczajne rzeczy robił w nadzwyczajny sposób - wkładał we wszystko serce. Nie robił czegoś od niechcenia albo dlatego, że wypadało. Wszystko robił w odniesieniu do Pana Jezusa, wszystko robił z miłością. Mówił wprost, że jego czyściec nie interesuje - chce iść prosto do nieba” - dodaje zakonnik.

15-latek szczególną miłością darzył Maryję. Mówił, że Matka Boża jest jedyną kobietą jego życia. „To, że młody chłopak, którego fascynuje świat i który jest otwarty na przyjaźnie potrafi wprost wyznać, że jedyną i najpiękniejszą kobietą jego życia jest Najświętsza Maryja Panna, niewątpliwie zadziwia. Codziennie odmawiał różaniec. Jak sam mówił, różaniec to dla niego romantyczne spotkanie z najcudowniejszą kobietą świata. Skoro tak podchodził do tej modlitwy, to różaniec nigdy nie był dla niego nudny, po prostu rozmawiał z Matką Bożą, kontemplując nad misteriami życia Pana Jezusa. Niewątpliwie wzorował się na Najświętszej Maryi Pannie, która sama siebie nazywała służebnicą. On także chciał służyć i kochać, jak czyniła to Maryja” - wskazuje rozmówca FNS.

„Jego choroba, galopująca białaczka, trwała bardzo krótko. To, co zadziwia, to nagranie, które rodzice odkryli po jego śmierci. Carlo nagrał je w sierpniu, a umarł w październiku. Na tym filmiku siedzi zamyślony przed ekranem. W pewnym momencie podnosi głowę, kieruje wzrok na obiektyw i mówi: Jestem przeznaczony, aby umrzeć. Klaszcze w dłonie, podnosi je do góry i się uśmiecha. Miał świadomość, że jego życie będzie krótkie” - zaznacza o. Azariasz Hess.

Lekarze i pielęgniarki, którzy towarzyszyli mu w chorobie z ogromnym podziwem patrzyli na to, w jaki sposób przyjmował cierpienie. Cierpiał bardzo, ale nie wyrzekł żadnego słowa narzekania. Przyjmował wszystko w duchu pogodzenia z wolą Bożą. Swoje cierpienia ofiarował za Kościół i Ojca Świętego. Zmarł 12 października 2006 roku.

„W życiorysie Carla wyczytujemy treści, które mogą być dla ludzi młodych wzorem i przykładem. Karol kochał grać na PlayStation, ale wiedział, że w internecie oprócz bardzo ciekawych, dobrych i wartościowych treści jest jednocześnie wiele zagrożeń. Jest dla młodych przykładem samodyscypliny, która pozwala na to, by do swego serca i umysłu wpuszczać to, co jest wartościowe. To, co może nam pomóc, a nie to, co niszczy i rozkłada od środka. Tylko od nas zależy to, co wpuścimy. Drzwiami wszystkiego, co wchodzi do naszego wnętrza jest nasza wolna wola. Fenomen tego młodego człowieka polegał właściwie tylko na jednym słowie: <>. Jeśli chodził codziennie na Eucharystię, codziennie modlił się, odmawiał różaniec, wstępował na adorację Najświętszego Sakramentu, potrafił poświęcić swój czas ubogim, to tylko z tego jednego powodu. Bo chciał” - zaznacza o. Azariasz Hess OFM.

Carlo Acutis został ogłoszony błogosławionym w 2020 r. Relikwie serca chłopca nieśli wówczas do ołtarza jego rodzice. Na Mszy beatyfikacyjnej w Asyżu obecne było również jego rodzeństwo, które urodziło się już po śmierci Carla.
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki