- Polski podatnik dołoży do każdego biletu od 11 do 13,5 tysiąca złotych, przy uwzględnieniu tylko kosztów budowy stadionów - twierdzi ekonomista Marek Łangalis, autor raportu. - Gdyby liczyć wszystkie inwestycje realizowane pod hasłem "Euro", dopłata wynosiłaby blisko 250 tysięcy złotych - dodaje.
Eksperci z Ministerstwa Sportu i Turystyki oszacowali liczbę turystów, którzy odwiedzą Polskę z okazji Euro, na 820 tys. Mają oni zostawić od 700 do 845 milionów złotych - czterokrotnie więcej w przeliczeniu na jeden mecz niż podczas Euro 2004 w Portugalii. Cała gospodarka ma wygenerować dodatkowe 115 miliardów złotych do 2020 roku - to 7,6 miliarda złotych na każdy rozegrany w Polsce mecz. Te ilości nie mają pokrycia w rzeczywistości - takie wnioski płyną z raportu opublikowanego przez Instytut Globalizacji, działający od 2006 roku prywatny ośrodek spraw publicznych, realizujący badania dotyczące ekonomii, energetyki, nowych technologii i globalizacji.
Na Euro przyjadą piłkarze największych klubów
Autorzy raportu odwołują się do doświadczeń innych organizatorów imprez sportowych, m.in. gospodarza igrzysk olimpijskich - Atlanty i organizatora Mundialu z 2006 roku - Niemiec. Według nich, szacunki dotyczące dodatkowych 115 mln zł dla polskiej gospodarki to "ilości wzięte z sufitu i przejaw myślenia życzeniowego".
Z ich analizą nie zgadza się wiceprezydent Gdańska: - Ten raport mija się z prawdą w wielu miejscach - przekonuje Andrzej Bojanowski. - Wprost stwierdza się, że nasze stadiony należą do najdroższych na świecie. Jedynie osoba, która nie zadała sobie trudu sprawdzenia kosztów powstających obecnie obiektów, może wygłaszać takie teorie. Najwyraźniej raport zakłada też, że wszystkie inwestycje, które powstają podczas przygotowań, będą nam służyły tylko przez trzy tygodnie turnieju, a potem w magiczny sposób znikną. Nie będzie więc nowych terminali lotniczych, które powstały, podobnie jak wybudowanych dróg - wymienia.
Euro 2012: Przewodnik dla niepełnosprawnych kibiców
Polską wizję sukcesów ekonomicznych, do których ma się przyczynić Euro 2012, autorzy raportu określają jako megalomanię.
- Wstępnie wszystkie planowane inwestycje związane z Euro 2012 szacowano na poziomie 87,5 miliarda złotych, czyli dwukrotnie więcej niż w Portugalii czy w Niemczech, które gościły czterokrotnie więcej meczów niż Polska podczas Euro 2012. Tak wysokie plany wynikały z ambitnego planu PR-owskiego urzędników, którzy chcieli pokazać, jak wielkie inwestycje będą realizowane dzięki organizacji mistrzostw - uważa Łangalis.
Wszystko na temat Euro 2012 w Gdańsku
Gdański magistrat przekonuje, że wbrew tym czarnym wizjom, mistrzostwa mogą się okazać dla Polski i Gdańska szansą. Powołują się na publikację "Pulsu Biznesu", w której Adam Czerniak, ekonomista Kredyt Banku, stwierdza: - W dłuższej perspektywie skutki mogą być pozytywne. Szacujemy, że w okresie 2008-2020 impreza podniesie polski PKB o 2,1 proc. Jak na jednorazowe wydarzenie, to dość silny impuls - ocenia.
- Oczywiste jest, że w krótkiej perspektywie sam turniej nie jest imprezą dochodową, ale nawet laicy nie patrzą na niego tylko przez taki pryzmat - dodaje wiceprezydent Gdańska Andrzej Bojanowski.
Na Euro 2012 będzie drożej. Czy odstraszy to turystów?
Ile wyniosą rzeczywiste zyski miasta z Euro 2012? Na razie nie wiadomo. Wpływy z Euro już wpisane do gdańskiego budżetu na rok 2012 to 9,5 mln zł. Składają się na nie dopłaty z UEFA do Strefy Kibica i dochody z dzierżawy miejsc pod usługi na Euro.
Koszty organizacyjne imprezy ponoszone przez miasto już teraz wynoszą 23 mln zł. Gdańsk zastanawia się, w jaki sposób mógłby policzyć pozostałe pieniądze, jakie zostaną w mieście. - Mimo wcześniejszych deklaracji miasta gospodarze wycofały się z pomysłu wspólnego przeprowadzenia badań, co miała koordynować spółka PL 2012 - tłumaczy Magdalena Kuczyńska z biura prasowego magistratu. - Dlatego Gdańsk, wraz z PL 2012, szukają innej formuły na przeprowadzenie analiz. Konkretne decyzje na razie nie zapadły - dodaje.
Jeśli do obliczenia pieniędzy, jakie zostaną w mieście dzięki Euro 2012, będzie zaangażowana prywatna firma consultingowa, na jej wyłonienie Gdańskowi zostały dwa miesiące.
Zobacz także:**Sprzedaż biletów na Euro trwała do 2 marca**
Gdańscy włodarze od początku przekonują, że impreza będzie sukcesem w dłuższej perspektywie. Tłumaczą, że liczą na tzw. efekt barceloński, czyli długotrwałe skutki w postaci zwiększenia ruchu turystycznego. Dlatego jeszcze przed Euro banery reklamujące miasto trafią do ogólnokrajowych dzienników z Hiszpanii, Włoch i Irlandii, reklamy pojawią się też na tamtejszych portalach internetowych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?